Bo tak naprawdę każdy z nas
pragnie tylko jednego:
wiedzieć, że jest dla kogoś ważny.
Że bez niego czyjeś życie byłoby uboższe.
Odkładam książkę na szklany stolik do kawy i zrzucam z siebie ciepły koc, pod którym leżałam na kanapie.
Z niechęcią kieruję się w stronę drzwi, ponieważ ktoś już od paru minut zawzięcie się do mnie dobija.
-Co tu robicie?- Powiedziałam zdziwiona, gdy uchyliłam mahoniową konstrukcje.
Uniosłam brew do góry jednak na mojej twarzy nadal widniał uśmiech.
-Nie zaprosiłaś nas na parapetówkę, więc sami się wprosiliśmy- Odpowiedział Ruggero, który odkładał przyniesione napoje alkoholowe na stół. - Tak bez zapowiedzi- Dokończył zdanie i obtulił mnie swoimi ramionami. Posłałam mu lekki uśmiech, mocniej się w niego wtulając.
-Ten zwyczaj jest jeszcze kontynuowany?- Uniosłam lewą brew, a moje usta ułożyły się w grymas. –Te opijanie nowego mieszkania?- Wszyscy zaczęli się uśmiechać z politowaniem i kręcić głową.- Nie mam ochoty na imprezę- Wzdychnęłam głośno, na co odpowiedziało mi buczenie przyjaciół, w wyrazie ich dezaprobaty.
-Już nie marudź- Jęknęła Lodovica i podała mi kieliszek, który wyciągnęła z barku.
Wywróciłam wymownie oczami i obrzuciłam wzrokiem po kolei moich towarzyszy.
Pierwszy raz spotykaliśmy się w pełnym gronie. Pierwszy raz od ponad dwóch lat.
Tak strasznie każdy się od siebie różnił. Nie chodziło mi o wygląd, lecz o duszę, o wnętrze.
Nasze grono to całkowita mieszkanka wybuchowa, a mimo wszystko tak wspaniale się dopełniamy i ze sobą współgramy. Teraz dostrzegłam jak ogromnie mi tego wszystkiego brakowało, tam daleko w Amsterdamie.
Rozmyślenia przerwały mi usta na moim policzku, który od razy pod wpływem dotyku szatyna, nabrał czerwonego koloru. Odwróciłam spojrzenie i przeniosłam je na chłopaka.
Mimo głośnej muzyki, która już od paru minut natrętnie leciała z głośników, wpatrywałam się w oczy Jorge jakby wokół panowała niezmącona niczym cisza.
Zatraciłam się całkowicie w jego zielono-szmaragdowych spojówkach.
-A wy co się tak migdalicie?- Zaśmiała się Lodovica, a wzrok wszystkich momentalnie zkierował się na naszą dwójkę. Patrzyliśmy z Jorge na siebie nawzajem a po chwili jego dłoń i moją złączyły się ze sobą.
-My jesteśmy razem- Oznajmił szatyn z szerokim uśmiechem. Przez moment twarze wszystkich zachowały kamienny wyraz, jednak po chwili każdy podszedł i nas przytulił.
-Wiedziałam-Cicho odpowiedziała Mercedes przy moim uchu.
Zareagowałam śmiechem i lekko dźgnęłam ją między żebrami, za co zgardziła mnie wzrokiem.
-Idziemy zatańczyć, kochanie- Szatyn pociągnął mnie za rękę na parkiet, którego rolę tymczasowo ogrywał mój salon.
Po chwili każdy obracał się w rytm muzyki, trzymając w rękach kieliszek z alkoholem,z którego co chwila komuś się coś wylewało.
~~~♦☺☺☺~~~
Przewróciłam się z jednego boku i poczułam mocny ucisk na brzuchu.
W pierwszym momencie próbowałam się wyrwać, jednak zaprzestałam od razu.
O skórę mojego karku równomiernie uderzało ciepłe powietrze, które wywoływało u mnie gęsią skórkę i dreszcze przechodzące po całym rozgrzanym ciele.
Starałam się przewrócić by mieć dogodną pozycję do przypatrywania się.
Po chwili zauważyłam w pełnej okazałości całą twarz szatyna z bliska.
Przyglądałam się każdemu milimetrowi i dokładnie analizowałam każdy skrawek oblicza.
Następnie moje spojrzenie przeniosłam na idealny nieład na głowie Jorge.
To niesamowite, że on nawet prosto z rana wyglądał wspaniale.
Nawet się nie zorientowałam, a jego powieki zaczęły się powoli uchylać, przy czym zabawnie marszczył nos.
Po chwili poczułam jak ramiona Jorge jeszcze mocniej obtulają mnie od tyłu, przez co byłam już całkowicie przyciśnięta do klatki piersiowej zielonookiego.
-Dzień dobry- Usłyszałam zachrypnięty i zaspany głos szatyna oraz zauważyłam jak w jego policzkach pojawiły się delikatne dołeczki.
Posłałam mu uroczy uśmiech jednak nadal nie odwróciłam wzroku od jego twarzy.
Jorge spojrzał na mnie pytającym wzrokiem i zaczął się macać po policzkach, na co ja zareagowałam serdecznym śmiechem. –Co się tak patrzysz jestem brudny?- Pokiwałam przecząco głową nadal się śmiejąc, a on po chwili dołączył do mnie.
-Po porostu lubię się na ciebie patrzeć- Położyłam dłoń na jego lekko nieogolonym policzku i pogładziłam go kciukiem.-Kocham cię wiesz?- Jorge uśmiechnął się do mnie ukazując jednocześnie swoje białe i proste zęby.
-Wiem Tini- On również położył swoją rękę na mojej, która nadal spoczywała na jego twarzy.
Po chwili poczułam jak Jorge napiera na mnie swoim ciałem.
Nim się spostrzegłam szatyn znajdował się nade mną.
Zielonooki przypatrywał mi się uważnie, a jego spojrzenie wędrowało po mojej całej twarzy, zatrzymując się na dłużej przy moich ustach i oczach.
W pewnym momencie jego wargi niespodziewanie złączyły się z moimi.
-To kara za to, że się ze mnie śmiałaś- Pokazał mi swój język, na co odpowiedziałam mu śmiechem.
-Takie kary to mogę mieć zawsze- Szatyn uniósł pytająco brew i zadziornie się uśmiechnął.
Po chwili jego twarz wylądowała w zagłębieniu mojej szyi, a ja ponownie zaczęłam się śmiać , ponieważ jego delikatny zarost drażnił i łaskotał moją skórę, bardzo wrażliwą w tym miejscu.
-A tak w ogóle jak znalazłeś się w moim łóżku?- Spytałam się przez śmiech.
Jorge na chwile zaprzestał swoim „torturom” i spojrzał na mnie z drobnymi ognikami wirującymi w jego oczach.
-Nasi przyjaciele zabalowali do późna, a ja zostałem, bo nie chciało mi się wracać po nocy do domu- Puścił do mnie oczko i lekko się uśmiechnął, a z racji tego, że jest nad mną z łatwością mogę dostrzec każdy detal na jego twarzy.
-Tak, tak nie chciało ci się wracać- Wywróciłam teatralnie oczami. Znam go lepiej niż mu się wydaje.
Szatyn uniósł swoje kąciki ust do góry i przeczesał dłonią swoje gęste włosy.
To chyba taki jego tik.
-No powiedzmy, że była to taka moja drobna intryga- Zachichotałam i ponownie tego dnia z rozkoszą zetknęłam jego usta ze swoimi.
~~~♦☺☺☺~~~
Nigdy więcej. Przenigdy w życiu nie pokuszę się na to drugi raz.
Zapamiętajcie sobie dobrze moje słowa.
Jeśli kiedykolwiek przyjdzie Wam taki sam głupi pomysł jak mi to od razu wybijcie go sobie z głowy.
Siedziałam właśnie ściśnięta, spocona, na granicy cierpliwości oraz czułam się jak jakaś sardynka w puszce. Nie wiem w ogóle jak mogłam dać się sobie na to namówić.
Przekonałam się przez takie idiotyczne argumenty jak ochrona środowiska i to, że przecież to normalne… uhh.
Teraz marzyłam tylko o tym żeby stąd uciec i zamówić tak jak zawsze taksówkę.
Otóż siedziałam na okropnie nie wygodnym fotelu, koło jakiegoś nieładnie pachnącego i…. puszystego pana. Za mną znajdował ryczący bachor, który kopał mnie w siedzenie.
Nie, to nie jest tak, że nie lubię dzieci. Nie lubię po prostu tego dziecka.
W całym pojeździe roznosił się zapach starych skarpetek, a jakby jeszcze tego było mało to czułam jak kropelki potu ciurkiem lecą po moim kręgosłupie.
A wszystko dlatego, że mądra ja zamiast zamówić taksówkę wolała wybrać środek komunikacji miejskiej- prościej autobus.
Teraz wolałabym iść te parę kilometrów do kawiarni, w której umówiłam się z Mechi niż jechać tym pieprzonym autobusem.
Gdy zobaczyłam przystanek, na którym miałam wysiąść opanowała mnie ogromna radość.
Natychmiast przepchałam się do drzwi i z prędkością światła starałam się wysiąść oraz głęboko zaciągnąć się świeżym powietrzem.
Chciałam tak szybko opuścić ten zatłoczony pojazd, że nawet nie spostrzegłam się jak przez przypadek na kogoś wpadałam gdy wychodziłam z autobusu. -Cholera- Szepnęłam z przerażeniem pod nosem- Co ty tu robisz?- Spojrzałam mu prosto w oczy jednak od razu tego pożałowałam ponieważ wydawało mi się, że znajdują się w nich małe, trupie czaszki...
Chyba za dużo sobie wyobrażam.
Chciałam szybko uciec jednak jego ręka na nadgarstku mi to znaczenie utrudniała.
***
Hej. Nie mam dzisiaj czasu na notatkę, więc tylko króciutko.
I tak rozdział jest po czasie, bo w tamtym tygodniu się nie pojawił, ale miałam może z trzy zdania na pisane.
Głupia weno! Wracaj!
Nie będę Was zanudzała na temat tego jak ona jest okropna.
Mam nadzieję, że teraz w czasie przerwy świątecznej napiszę trochę rozdziałów do przodu.
Na szczęście mam jako taki pomysł na koniec tej historii, bo niestety albo stety, nieubłagalnie zbliżamy się wielkimi kokami ku końcowi <333Ale spokojnie jeszcze trochę musicie pocierpieć <33
I tak na koniec dzisiaj coś nowego. Mały szantażyk <33
15 kom --> next ;*