Rozdział dedykowany Maddy <3
"Boję się stracić ludzi, których kocham.
Boję się samotności.
Boję się obudzić i zdać sobie sprawę,
że nie ma już nikogo przy mnie..."
-Powiecie coś wreszcie?- Zniecierpliwiona ponagliłam ich do
odpowiedzi.
Stoję tutaj może od jakiejś godziny, a oni nadal milczą. Chociaż bardziej
prawdopodobne jest to, że stoję tutaj od minuty tyle, że dla mnie to jest
wieczność. Zauważyłam, że tata jakby obudził się z transu.
-Zaskoczyłaś nas tą informacją.- Nareszcie zmusił się do wypowiedzenia czegoś.
Nie wiem, dlaczego są tacy zdziwieni. To chyba jest jasne. Mam dwadzieścia lat.
Ludzie w moim wieku często mają już nawet założone rodziny, więc co w tym
dziwnego, że chcę zamieszkać sama. Nie mogę cały czas żyć pod kloszem.
-Tato. Przecież to nic takiego.- Wywróciłam oczami.
Wiem, że może to trochę niedojrzałe, ale w tym momencie jestem zdenerwowana i nie
obchodzi mnie czy jest to dziecinne.
-Ale dobrze wiesz, że ze względu na twój stan, wolałbym cię mieć na oku.- Wstał
i podszedł do mnie.
-Jaki stan? Przecież dobrze wiesz, że wyszłam z tego i nie mam zamiaru drugi
raz popełnić takiej samej głupoty!- Podniosłam głos i spojrzałam na niego
gniewnie.
-Martina, dobrze wiesz, że twoja choroba to nie były przelewki.- Odpowiedział
mi takim samym tonem.
-Nie możecie cały czas mnie traktować jak małą dziewczynkę! Jestem już dorosła
i mogę o sobie decydować.- Zaczęłam gestykulować rękami.
-A co z pracą? Myślisz, że rachunki się same opłacą?- Założył swoje ręce na
wysokości klatki piersiowej.
Kiedyś ten gest przyprowadzał mnie do porządku, jednak teraz już na mnie nie
robi wrażenia.
-Znajdę pracę i dopiero wtedy się wyprowadzę. Myślisz, że jestem tak strasznie
nie odpowiedzialna?- Posłałam mu pytające spojrzenie i stanęłam w takiej samej
pozie jak on, by go trochę sprowokować.
Mówisz, że jesteś dorosła, a zachowujesz się jak pięcioletnie dziecko.
Moja podświadomość wybrała nieodpowiedni moment na docinki.
Widziałam jak jego wyraz twarzy się zmienia.
Wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze, które zgromadziło się w jego
płucach.
-Nie. Nie zgadzam się. Na razie nie.- Powiedział aż nader spokojnym głosem, za
to ja gotowałam się w środku. Czułam jak puszczają mi nerwy i to naprawdę nie
wróży nic dobrego. Bynajmniej dla mojego ojca.
-Nie pytałam cię o zdanie- Gniewnie prychnęłam.- Poinformowałam cię tylko o
tym, jakie mam zamiary na najbliższy czas.- Napięcie odwróciłam się w stronę
drzwi i stanowczym krokiem wyszłam, a raczej wymaszerowałam z kuchni. Poszłam
do swojego pokoju. Jeszcze mojego.
Usiadłam na łóżku po turecku i głośno westchnęłam. Usłyszałam ciche pukanie do
drzwi.
Mruknęłam proszę, a do pomieszczenia weszła żona ojca. Chce mnie udobruchać i
przekonać do zmiany swojej decyzji oraz prawdy swoich racji? Z przykrością
stwierdzam, że jej się nie uda.
-Wiesz, że tata tak samo jak ja chcemy dla ciebie dobrze- Usiadła koło mnie i
zaczęła gładzić moje ramię.
-Wiem, ale Angie- Jęknęłam z niezadowolenia- Jestem dorosła. Zrozum mnie. Nie
chce całe życie siedzieć wam na głowie. –Spojrzałam na nią błagalnie.
Usłyszałam jej głośne westchnięcie.
-Martwimy się o ciebie. Nie chcemy żebyś przechodziła to jeszcze raz.
-Nie doprowadzę się do tego. Ja już nie mam problemów z sobą. Znajdę pracę i
udowodnię wam, że możecie mi zaufać.- uśmiechnęła się lekko. Wstała z łóżka i
bez słowa wyszła z pokoju.
Wiem, że źle postąpiłam wykłócając się z moim ojcem.
Gdybym miała szansę, rozegrałabym to wszystko inaczej. Powinnam dać mu czas na
przemyślenie tego. Jednak ja wiem, że on mnie kocha i będzie mnie wspierał
niezależnie, jaką decyzję podejmę.
Potrzebuje czasu żeby oswoić się z tą informacją.
Wstałam z łóżka i podeszłam do biurka. Przeleciałam wzrokiem w poszukiwaniu
swojego telefonu.
Wzięłam biały przedmiot do ręki napisałam SMS do Mercedes i Lodo.
Nie widziałam się z nimi od bardzo dawna. Może parę razy w tym ośrodku, ale to
nie to samo.
Przecież siedzenie w celi na niewygodnym łóżku, jest niczym w porównaniu do
kawiarni, w której plotkujesz z przyjaciółkami. Zabrałam swoją torebkę oraz
dzianinowy żakiet z szafy.
Ruszyłam w kierunku naszej kawiarni. Strasznie długo w niej nie byłam.
To takie dziwne uczucie. Po paru latach wracasz do rodzinnego miasta i
poznajesz je na nowo.
Każde wcześniej znane ci miejsce jest inne. Dopiero wtedy doceniasz to, co
miałaś.
Takie przyziemne rzeczy, na które nikt nie zwróciłby uwagi dla ciebie mają
znaczenie.
Każda ławka w parku wiąże się z inna historią i jest czymś wyjątkowym.
Niepewnie otworzyłam drzwi do lokalu. Zaczęłam rozglądać się dookoła i
analizowałam wystrój.
Porównałam go z obrazem, który zapamiętałam i z ręką na sercu mogę stwierdzić,
że nic się tu nie zmieniło. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaciągnęłam się
zapachem kawy pomieszanej z wanilią i cynamonem, która kojarzy mi się tylko z
tym miejscem.
Przy stoliku pod oknem zauważyłam moje przyjaciółki. Widzę, że nasze zwyczaje
również nie uległy zmianie. Ruszyłam niepewnym krokiem jednak za chwilę
odzyskałam pewność siebie.
Delikatnie się do nich uśmiechnęłam, a one podeszły do mnie i od razu się do
mnie przytuliły.
Po chwili zastanowienia wtuliłam się w nie jeszcze mocniej oraz zaciągnęłam się
zapachem ich pomieszanych perfum. Usiadłyśmy przy stoliku, a za chwile podszedł
do nas kelner.
Dobrze, jedyne, co tutaj jest inne to obsługa. Nie znam ludzi, którzy tu
pracują, a wcześniej mogłam ich wymienić z imion i nazwisk. Muszę nadrobić
zaległości.
Składamy zamówienie, po czym każda za nas posyła sobie uśmiechy.
-Cieszę się, że nareszcie do nas wróciłaś- Odzywa się, jako pierwsza Lodo.
Jej styl też się zmienił. Zresztą tak samo jak Mercedes.
Wszystkie dorosłyśmy i to jest normalne, że nasz ubiór też uległ zmianie.
-Też jestem szczęśliwa. Znowu mogę być z wami, z rodziną- Przyniesiono nam
nasze zamówienie, a my w podzięce delikatnie uśmiechnęłyśmy się w kierunku
kelnera.
Zamoczyłam swoje usta w gorącej cieczy.Moja ulubiona kawa, do tego szarlotka na
gorąco i przyjaciółki.
Czego chcieć więcej?
Po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk dzwonka od telefonu. Mechi
wyciągnęła swojego Samsunga i już miała odebrać połączenie, jednak spojrzała na
ekran i wytrzeszczyła oczy.
Odeszła od naszego stolika i dopiero wtedy zaczęła rozmawiać.
Popatrzyłam porozumiewawczo na Lodo jednak ona tylko wzruszyła ramionami.
-Miałyście jakiś kontakt z Cande?- Zadałam niepewnie pytanie, gdy blondynka z
powrotem usiadła na swoim krześle. Kobiety popatrzyły na siebie i kiwnęły głową
na nie.
-Odkąd wyjechała nie zadzwoniła ani razu. Próbowałam się z nią skontaktować,
ale nie odbiera i nie odpisuje na SMSy- Mechi pokręciła głową z rozczarowaniem.
Mówiłam już, że krótko przed moim wyjazdem Cande się ulotniła? Zaczęło się do
tego, że nie było z nią kontaktu i nie dawała znaku życia.
Później napisała nam ,że mamy się nią nie kontaktować, bo jest daleko stąd.
I wtedy słuch o niej zaginął. Tak jak planowała zaczęła od nowa.
Mam nadzieję, że jest szczęśliwa, jednak mimo wszystko brakuje mi jej.
-A co u ciebie?- Lodo ożywiła się i zaczęła konsumować swojego sernika z
malinami.
-Chcę znaleźć pracę i się wyprowadzić.- Moje przyjaciółki zamarły i patrzyły na
mnie z szeroko otwartymi oczami. Nie wiem, dlaczego wszystkich to tak dziwi.
One przecież mieszkają same, a ja nie mogę, ponieważ kiedyś miałam problemy.
–Błagam was nie patrzcie na mnie tym wzrokiem, zresztą i tak zdania nie
zmienię. – Popatrzyłam na nie spod byka.
One posłały sobie dziwne spojrzenia.
-Na pewno to dobry pomysł?- Ostrożnie zaczęła Mechi.
-Może poczekaj jeszcze chwilę, jak wszystko się unormuje…- Spojrzała na mnie
błagalnie Włoszka.
-Kolejne- szepnęłam sama do siebie. Cholera! Ludzie! Jestem już dorosła.
Westchnęłam głośno i pokręciłam głową.- Dobra to nie ma sensu.- Wstałam z
krzesła i zabrałam żakiet z oparcia krzesła.
Zarzuciłam go na ramiona i wzięłam telefon, który leżał na stoliku oraz
wsadziłam go do torebki.
-Cześć. Do zobaczenia- Rzuciłam w stronę moich przyjaciółek i wszyłam z lokalu.
***
Dzisiaj będzie krótko i zwięźle <3
Po pierwsze kocham Was, za wszystko <3
Za wasze komentarze, za wyświetlenia (ponad 20k) <3
Za to, że tu ze mną jesteście i zawsze mogę na Was polegać
<3
Kocham Was <3
Po drugie.
Złóżcie życzenia Horhesowi na TT i życzcie mu duuuuuużo Jortini XDDD
(Tak wiem, moje urojenia. Nie musicie mi ich wypominać xD)
Po trzecie każdy kto przeczytał ten kiepski, badziewny, niefajny rozdział
niech napisze chociaż kropkę <3
Ale proszę <3 KAŻDY bez wyjątku <3 ;**
Po czwarte. Przypominam, że jeszcze tylko półtora tygodnia na wysyłanie prac na
konkurs!
Buziaki <3 AHA! Jeszcze coś! W najbliższym czasie mam dla Was niespodziankę,
jednak musicie być cierpliwi i trochę poczekać <33