sobota, 28 maja 2016

XLVII rozdział - Moja bajka


                                                               rozdział z dedykacją dla Anonimów

                                                                               Przyjaźń poznaje się po tym,
                                                                                że nic nie może jej zawieść,
                                                      a miłość po tym, że nic nie może jej zniszczyć.


Minęło już ponad tydzień.  A dokładnie całe dziesięć dni.
 
Bez jego pocałunków na dobranoc czy na dzień dobry, bez jego uśmiechu, bez jego unikalnego zapachu, który czułam za każdym razem jak mnie przytulał, bez ciepła, które rozchodziło się po moim ciele gdy nasze ręce się ze sobą splatały.
Głośno westchnęłam i zaczęłam bawić się moim kosmykiem włosów, wychodzącym z niedbałego koka.
Nagle dzwonek telefonu przerwał dudniącą w moich uszach ciszę.
Zerknęłam kątem oka na wyświetlacz i przesunęłam palcem zieloną słuchawkę po dotykowym ekranie.
-Halo, Tini?- Odezwał się roześmiany głos po drugiej stronie aparatu.
-Co jest Mercedes?- Starałam się być jak najmilsza jednak chyba za bardzo mi to nie wyszło.
-Może przeszłybyśmy się do klubu?- Blondynka, znajdująca się po drugiej stronie aparatu, ostrożnie wypowiadała wyrazy, analizując i robiąc przerwę po każdym słowie.
Głośno westchnęłam i wymownie przekręciłam oczami, chociaż pewnie Mercedes tego nie wdziała.
Zerknęłam przelotnie na zegar wiszący na ścianie, a następnie mój wzrok zaczął błądzić po całym mieszkaniu.  Pogniecione ubrania porozrzucane po meblach, walające się w każdym kącie puste papierowe pudełka po posiłkach zamówionych w restauracjach na wynos i wszechpanujący zaduch.
-Okej, będę gotowa za dwie godziny przyjedź do mnie- Odpowiedziałam po długim namyśle i szybko się rozłączyłam, przerywając blondynce w wypowiedzi.
Dopiero po chwili zrozumiałam na co się zdecydowałam.  Z moich płuc wydostał się głośny jęk.
Chociaż z drugiej strony, co mi szkodzi? A może akurat mi się spodoba.
To, że nie lubię przebywać w klubach nie oznacza przecież, że nie mogę się dobrze bawić w towarzystwie mojej przyjaciółki na imprezie.
Może to jest jakiś znak.
Znak żeby wreszcie się otrząsnąć wrócić do życia i na dobre zapomnieć o Jorge.

Porywczo wstałam z kanapy i natychmiastowo zaczęłam zbierać porozrzucane rzeczy na podłodze.
Szybko uporałam się z posprzątaniem mieszkania, a raczej doprowadzenia go do w miarę normalnego stanu i wyglądu.
Przeskakując co drugi stopień schodów wspięłam się na drugi poziom mojego domu.
Podbiegłam pod ogromną szafę i z przypływem dobrej, pozytywnej energii wertowałam ubrania znajdujące się na najwyższej półce.
Bezproblemowo wybrałam odpowiednią sukienkę i z zestawem kosmetyków udałam się do dużej łazienki, znajdującej się naprzeciwko mojej sypialni.
~~~
♦☺☺☺~~~
-Mechi proszę cię!- Starałam się przekrzyczeć przyjaciółkę. Masowałam sobie skronie i miałam przymknięte powieki, na które była nałożona ogromna ilość cieni. Miałam wrażenie, że przez to są o wiele cięższe. – Mercedes!- Krzyknęłam na nią jeszcze głośniej, na co ona w końcu zareagowała.
-Uwielbiam tą piosenkę- Zrobiła naburmuszoną minę i
pozwoliła kierowcy przyciszyć radio, które wcześniej było ustawione na maksymalną głośność.  Taksówkarz wiozący nas głośno odetchnął.  Chyba jemu też wyrządziłam przysługę.
-Co nie oznacza, że musisz ją śpiewać na całe Buenos Aires. - Spojrzałam na nią spod rzęs i odgarnęłam lok opadający mi na twarz.
Blondynka lekko fuknęła i mocniej zacisnęła swoje długie palce, przyozdobione pierścionkami, na pasie bezpieczeństwa. – Oszczędzaj swój głos na imprezę- Dodałam by ją trochę rozchmurzyć. Wystarczy, że ja mam nie najlepszy humor.
Taksówka się zatrzymała, a kierowca odwrócił się w naszą stronę. Mechi zapłaciła mu odpowiednią kwotę i jak torpeda wyskoczyła z auta, prawie przewracając się przez krawężnik, który niespodziewanie wyrósł jej pod nogami.  Również wysiadłam z pojazdu, ale z o wiele mniejszym entuzjazmem niż blondynka.
Żałuję, że dałam się jej namówić na tą całą imprezę.  A raczej, że sama się na nią zgodziłam.
To wszystko, to nie moja bajka.
Mercedes otworzyła ogromne metalowe drzwi, a mnie od razu uderzyła fala pomieszanych zapachów alkoholu, potu i tytoniu.  Mój żołądek wykonał serię fikołków, a muzyka, o ile tak można nazwać głośne dudnienie, zaczęła buzować w moich żyłach i tętnicach.
Odruchowo wygładziłam moją sukienkę i lekko poprawiłam włosy.
Weszłam z blondynką do klubu i od razu skierowałyśmy się w stronę jednego ze stolików.
-Jakiego chcesz drinka?- Krzyknęła Mercedes i wstała z siedzenia.
-Obojętnie, tylko pamiętaj, że nie mam takiej mocnej głowy jak ty-Odpowiedziałam równie głośno i posłałam jej lekko wymuszony uśmiech.

Mechi zaśmiała się, machnęła ręką jakby chciała przeciąć nią powietrze i zgrabnym krokiem poszła w stronę baru, przy którym stała ogromna kolejka.
Otarłam moje spocone dłonie o kolana i niespokojnie rozglądnęłam się dookoła.
Szukałam na parkiecie jakiejś znajomej twarzy, bo nie chciałam siedzieć sama, gdy inne osoby bawiły się w tłumie.
Co chwilę moje spojrzenie kierowało się w stronę kolejki, w której stała Mercedes.
Zaciągnęłam się głęboko powietrzem jednak od razu pożałowałam.
W moich płucach zagościła ogromna ilość ohydnego powietrza, zatrutego dymem tytoniowym. 
Po moim ciele przeszła fala dreszczy, gdy sobie to uświadomiłam. 
Ponownie skierowałam swoje spojrzenie w stronę gdzie znajduje się Mercedes i z zawiedzeniem stwierdziłam, że kolejka nic się nie zmniejszyła.  Miałam dosyć siedzenia sama, jak ostatnia kretynka i pewnym ruchem wstałam z wygodnej kanapy.  Zaczęłam przeciskać się przez tłumy osób wirujących w tańcu na parkiecie, w stronę kolejki do baru.
Gdy przez przypadek zagubiłam się w grupie ludzi, ktoś niespodziewanie złapał mnie za nadgarstek. Natychmiastowo poczułam mocy ucisk i gwałtowne szarpnięcie.
Osoba ciągnęła mnie w stronę wyjścia z klubu. Moją rozgrzaną twarz owiał zimny wiatr.
Starałam wyszarpnąć swój obolały nadgarstek jednak uścisk był za mocny.
-Myślałaś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?- Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie z taką siłą, że obiłam się o jego umięśniony tors. 
Niepewnie uniosłam wzrok ku górze, a na mojej drodze stanęło dwoje oczu, czarnych jak otchłań nocy.
-Czego ty ode mnie chcesz?- Starałam się by mój głos był jak najbardziej pewny siebie, jednak chyba z marnym efektem, ponieważ usta Nathana ułożyły się w pogardliwy uśmiech.
Skuliłam się w sobie i zacisnęłam powieki, a on porywczo uniósł rękę.
Byłam przygotowana na wymierzony cios, jednak w pewnym momencie silna ręka złapała Nathana za nadgarstek. Odsunęłam się o parę kroków, nadal z zasznurowanymi powiekami.
Gdy odważyłam się je otworzyć spostrzegłam, że osoba, która była odpowiedzialna za zatamowanie dopływu krwi do mojej dłoni, leży na chodniku z zakrwawionym nosem i podbitym okiem.
Zaczęłam szybko oddychać, a szatyn, który uratował mój policzek, objął mnie swoimi ramionami.  
Nawet się nie zorientowałam, gdy z oczu zaczęły mi wypływać pojedyncze łzy.
-Policja już tu jedzie - Poczułam jak szatyn zaczyna gładzić mnie po włosach- Tini wszystko dobrze?- Pytania zadawane przez zielonookiego w ogóle do mnie nie docierały.
Miałam wrażenie, że cząsteczki jego głosu gubią się we mgle i rozmywają się w innej rzeczywistości.  Podniosłam swój wzrok i gdy moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem szatyna, nie byłam wstanie wypowiedzieć ani słowa.
-Dziękuję ci- Wyszeptałam tak cicho, że miałam wątpliwości czy chłopak mnie w ogóle usłyszał.
Nie zważając na myśli kłębiące się w moim umyśle mocniej wtuliłam swoją twarz w tors szatyna.

***

Hej kochani <3
Ten rozdział miał wyglądać totalnie inaczej i nie mam bladego pojęcia co ja zrobiłam że wyszedł tak jak wyszedł xD
Trochę dramatyczny i tak wydaję mi się, że zakręcony.
Musicie go sami ocenić.
Praktycznie to już koniec.
Opowiadanie zbliża się ku końcowi i pewnie gdyby nie to zaczęłabym narzekać na ten rozdział, ale nie chcę być zrzędą kiedy zostało już tylko parę rozdziałów.
Mam już przygotowany epilog, który napisałam już wcześniej i z którego jestem cholernie dumna ^^

#skromność XD
Także nabijcie komentarzy tak na koniec <333
Kocham Was ;*
Do next ;*

25 ---> next

25 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dlaczego mi to robisz?? Dlaczego kończysz w takich momentach? I co? I dalej nie wiem co z nimi teraz będzie? Będzie happy en czy mnie dobijesz i napisałaś sad end? 😀
      Jorge uratował Tini przed Nathan'em. Dupek się do niej doczepił. Policja go zgarnie i Tini będzie miała spokój.

      Pytanie tylko czy będzie szczęśliwa? ❤

      Impreza okazała się niezbyt udana. Miała się trochę rozerwać to znowu przeżyła koszmar. Tylko skąd tam nagle wziął się Jorge? Czyżby to był podstęp Mechi żeby mogli ze sobą porozmawiać? 😍❤💟

      Przytuuulas 😁
      Tini mimo wszystko może na nim polegać. Gdyby była mu obojętna po tym wszystkim to przeszedł by obojętnie obok nich i patrzył na jej krzywdę. 😗

      Tyś ty wiesz, że ten rozdział jest cudowny? Myślę, że wiesz! ❤
      A ten przytulas. Ahhh.
      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤
      Kocham 💟

      Maddy ❤

      Usuń
  2. Nie zgadzam się żeby Jortini nie była razem. Pff. Dobrze ,że on ją uratował przed Nathanem. Tini idzie do klubu gdzie śmierdzi. Już sobie wyobrażam ten zapach mieszaniny dymów. CZEKAM NA KOLEJNY <3

    OdpowiedzUsuń
  3. super genialne czekam na next a z nie cierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  4. Heej! Uprzedzam ze moze byc dużo błędów. Rosee zrobiła sobie metrowe paznokcie i nie umie pisać kompletnie na niczym. Dobrze ze moge czytać bo w życiu nie dałabym sobie rady bez opowiadania. Mam nadzieje ze zrobisz cos nowego i ze nas nie opuścisz tak szybko :((
    Idąc co do rozdziału!
    Cudenko!
    Malinka!
    Modek!
    Perełka!
    Tini znow smuteczek:((( biedna ja juz sie bałam o nia. Wiem jakie to straszne. Złamane serce jest okropne jakby ktoś dźgał cie w serce a ty musisz z tym zyc. Powiem szczerze ze bałam sie ze będziesz ich długo wytrzymywać z tym ich powrotem. Niby złe ze przyszedł ten jebaniec ale z drugiej dobrze ze przybył Jorge i mam nadzieje ze sobie wybacza! Jak dobrze ze go zabiorą! Ten idiota nie ma prawa zyc!
    Rozdział perfi!
    Kocham
    Całuje
    Rosee 💋

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny❤️
    Czekam na next😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Cuuudowny!;)
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku ❤
    Jak slodko Jorge bohater 😍, swoja droga ma wyczucie , wie gdzie się pojawić :D
    Tini postanowiła pójść na imprezkę i się rozerwać , zapomnieć o Jorge i nagle Nathan... No cóż imprezy nie każdemu służą 😂
    Opowiadanie dobiega końca , ciekawe jak prezentuje się epilog ;)
    Buziaki 😘

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze świetny! Szkoda, że opowiadanie dobiega końca. Czekam na kolejne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oki. jestem i ja <3
    rozdział mega ♥
    ale co ja tu ci bee pisać, skoro ty dobrze to wieszz <3
    Wiesz też w jakim momencie skończyć kurde.
    Uh.
    :/
    Ale i tak cie kocham <33
    Czekam na więcej <333

    OdpowiedzUsuń
  10. Stay Young!
    Kurde xD Nie to miałam napisać no, ale cóż :'D Tak się wymknęło, bo akurat słucham BaM ^^
    Rozdział jest taki bjuti i w ogóle, że no nie wiem co napisać O.O Żal xD Ja nie wiem co napisać? O lol :D
    Dobra miśka spadam i czekam na następny rozdział :3 Czm ja nie umiem rapować? -.-
    Kocham
    Całuje
    Pozdrawiam ;*
    Natalka ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Idealny rozdział :)
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czeeść ❤
    Także ten, pewnie zauważyłaś, że jestem tu nowa ale zostaje na twoim blogu na dłużej, ponieważ to jak piszesz i co piszesz jest so ❤❤ W dwa dni przeczytałam całe opowiadanie i jest jak lovin' with this
    Dzisiaj krótko - rozdział jest cudowny.
    Jeśli rzeczywiście planujesz zakończyć to opo to mam nadzieje, że będziesz pisać dalej.
    Czekam na next
    Kamuflaż.

    OdpowiedzUsuń
  13. czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały! Nie mogę się doczekać next'a;*

    OdpowiedzUsuń

.
.
.
.
.
.
template by oreuis