Rozdział z dedykacją dla Lodo Love ;*
Czas leczy rany za to dziś rani psychikę,
im dłużej Ciebie nie ma tym
bardziej chce Cie usłyszeć..
Obudziły mnie hałasy dobiegające z dołu. Odzwyczaiłam się od mieszkania z kimś.
Założyłam szlafrok i skierowałam się w stronę kuchni, w której zastałam całą rodzinę w komplecie.
Angie krzątała się przy zlewie, tata siedział przy stole czytając gazetę, a Lucas był posadzony w foteliku.
Jego twarz była cała brudna od jakiejś kaszki.
Uśmiechnęłam się delikatnie na ten widok.
-Dzień dobry- Wzrok wszystkich skierował się na mnie.
-Tini- Lucas pomachał do mnie swoją małą rączką i wrócił do jedzenia, a właściwie brudzenia sobie twarzy.
-Uszykowałam ci śniadanie- Angie posłała mi uśmiech i podała mi talerz z kanapkami.
Zaczyna się.
-Dzięki, ale mogłam sobie sama zrobić- Usidłam przy stole i zaczęłam jeść.
Po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości.
Wzięłam ostatni kawałek i pobiegłam do góry do pokoju, gdzie znajdował się mój telefon.
Nie wiem, czemu się tak spieszę, przecież SMS mi nie ucieknie.
„Przyjdź do mnie szybko. Musimy porozmawiać. ~ Mechi „
Westchnęłam i spojrzałam na zegarek- 11.30.
Cholera. U Mer szybko oznacza mniej więcej dziesięć minut.
Jestem jeszcze w pidżamie, nieuczesana, nieumalowana i bez dokończenia śniadania mnie nie wypuszczą.
Szacuję, że się nie zdążę. Zerwałam się i podbiegłam do szafy.
Tym razem, chyba jak nigdy, odbyło się bez problemów z wybraniem odpowiednich ciuchów.
Chyba muszę wybierać ubrania pod presją czasu.
Poszłam do łazienki, by się doprowadzić do normalnego stanu.
Jeśli wszystko będę robiła w takim tempie to do jutra się nie wyrobię.
Wyszłam z łazienki po trzydziestu minutach.
Czuję, że nie obędzie się bez ochrzanu od Mercedes.
Ale przecież ja nigdy nie mogę być punktualna. Normalnie kiedyś to się na własny pogrzeb spóźnię.
Zeszłam na dół po cichu by nie zwracać na siebie dużej uwagi.
-Angie, tato wychodzę. –Krzyknęłam i już miałam szybko ulotnić się z domu, kiedy tata podbiegł do mnie, zagradzając mi drogę.
-Nie zjadłaś całego śniadania.- Skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej.
Czuję się jak jakaś nastolatka przyłapana na uciekaniu z domu do chłopaka.
-Teraz będziecie mnie już tak zawsze kontrolować?- Uniosłam jedną brew i spojrzałam z wyrzutem na ojca.
-Wiesz, jakie miałaś problemy- Nie no, nie wierzę on znowu o tym samym.
Ile jeszcze można nawijać o moich błędach z przeszłości?
-Do śmierci będziesz mi to wypominał?- Zaśmiałam się kpiąco i odgarnęłam kosmyk włosów spadający na moje czoło i zasłaniający mi widok.
-Pomyśl, jak my mamy ci zaufać i pozwolić ci żebyś się wyprowadziła, kiedy ty zachowujesz się jak smarkacz?- Wiecie, co było jedyną rzeczą, za którą nie tęskniłam będąc w Amsterdamie?
Kłótnie z moim ojcem.
Wracasz ty, a za tobą wracają wszystkie problemy…
Nienawidzę się z nim kłócić, a robimy to, co raz częściej. Nie chcę żeby to tak wyglądało.
-Gdzie są te kanapki? – Westchnęłam głośno i spojrzałam na tatę, którego kąciki ust uniosły się tworząc prawie niewidoczny uśmiech. Nienawidzę się podawać, ani chodzić na kompromisy.
Dla mnie liczy się tylko wygrana, ale wiem, że sprzeczając się z tatą przedłużyłabym tylko czas mojego wyjścia, a Mercedes i tak jest pewnie nieźle wkurzona o ile już nie zabija mnie w myślach.
~~~♦☺☺☺~~~
Świetnie, kolejne trzydzieści minut spóźnienia, co u Mechi oznacza kolejną godzinę wykładów na temat mojej punktualności. Co jak co, ale blondynka naprawdę umie gadać w nieskończoność i to nie ważne o czym, o modzie, plotkach, ale mam wrażenie, że najbardziej lubi mnie pouczać.
Chyba nie bez przyczyny poszła na studia prawnicze. Nadaję się jak nikt inny do tego zawodu.
Kiedy tak zaczyna nawijać ci jak bardzo źle postąpiłeś, to zaczynasz mieć wyrzuty sumienia.
Nawet potrafi ci wmówić, że jesteś mordercą, bo zabiłeś muchę, a ty przez poczucie winy nie możesz spać po nocach. Naprawdę. Nie żartuję. Jest w tym świetna.
Wbiegłam do salonu i w pośpiechu zabierałam swój telefon, który włożyłam do tylnej kieszeni moich jasnych dżinsów. Mogłabym iść po torebkę, ale ona jest na górze u mnie w pokoju, a ja nie chcę już tracić więcej czasu. Przez chwilę przez moją głowę przemyka myśl żeby zamówić taksówkę, ponieważ do miejsca zamieszkania mojej przyjaciółki jest spory kawałek.
Jednak odpędzam od siebie ten pomysł, bo zdaję sobie sprawę, że jest południe.
Południe w Buenos Aires oznacza tylko jedno- kosmicznej wielkości korki.
Jestem pewna, że dojdę szybciej pieszo niż gdybym jechała samochodem.
Rozglądam się jeszcze bezsensownie po całym salonie.
Jestem już przy drzwiach, gdy moją uwagę przykuwa ogromne lustro wiszące na ścianie.
Obrzucam wzrokiem moje odbicie i mój wyraz twarzy od razu się zmienia w grymas.
Przelotnie zerkam na swój zegarek, jednak stwierdzam, że i tak już nic nie zdziałam w kwestii mojego wyglądu. Zakładam swój grafitowy żakiet, który wisiał na wieszaku w salonie.
Głośno wzdycham i energicznie wychodzę z domu.
Spokojnie idę ulicami Buenos Aires mijając po kolei wszystkie budynki i pojazdy stojące w korku.
Jednak moja kobieca intuicja nigdy nie zawodzi.
W moim umyśle już pojawia się wizja monologu Mercedes.
Zaczynam układać sobie w głowie, co jej powiem. Muszę znaleźć jakąś dobrą wymówkę.
Im bliżej jestem posesji mojej przyjaciółki tym bardziej zaczynam się denerwować.
Wyciągam swój telefon i piszę do niej SMS, że za chwilę będę, może to trochę złagodzi jej złość.
Jednak jest opcja, że może to ją jeszcze bardziej rozwścieczyć.
Kolejny raz tego dnia spoglądam na swój zegarek. Cholera!
Przez chwilę biję się ze swoimi myślami, jednak w końcowym efekcie zaczynam biec.
Co z tego, że mam metrowe szpilki? Przecież mam dobrą kondycje.
Mechi widzisz jak się dla ciebie poświęcam?
Oglądam się za siebie i w pewnym momencie czuję jak moje ciało odbija się w tył.
Jednak w odpowiednim czasie odzyskuję równowagę i unikam spotkania z ziemią.
Naprawdę ja to mam szczęście. Zawsze muszę na kogoś wpaść, coś zbić lub zepsuć.
Pierwsze, co zauważają moje oczy to dwa prześliczne szmaragdy.
***
Siemka.
Od razu zapowiadam, że dzisiaj nie będę Was zamęczać notatką.
Piszę dosłownie parę zdań i spadam XD
Nie mam ani weny, ani za bardzo humoru na notatkę także wybaczcie <3
Ten rozdział jest taki... w miarę.
Jest okej, ale mógł być lepszy.
A! Jeszcze raz chciałabym Was przeprosić, że nie dodałam rozdziału w sobotę <3
Ten kto przeczyta niech zostawi komentarz <3
Do soboty perełki <3 ;*
PS. Rosee sorki, ale ściągnęłam od ciebie cytat <3 Tak bardzo mi się spodobał, że musiałam <3 :*
Wrócę!!!!! <3
OdpowiedzUsuńKochana...
UsuńJorge!!!!!!
AAAAAAAAAAAAA!!!!!
Ja wiem że to on.Ty też to wiesz.Wszyscy to wiedzą!!
Mechi ją ukatrupi!
I jeszcze jak się dowie że Blanco spotkała...
To już kaplica!
Kłócenie się z ojcem...
Znam ten ból..
Ale ja bardziej to się z matką kłócę!
To jest gorszy temat!
Misia czekam na czacie ;D
Cysia <3
<3
OdpowiedzUsuńNic sie nie stało, jestem wręcz zachwycona ze go wzięłaś :P Rozdział perełka ❤️
OdpowiedzUsuńTini sie spóźnia lecz robi wszystko. Ojciec jest dla niej jakiś kurde zbyt wredny. I przecież ona jest pełnoletnia! Bierna Mechi musi na nią tyle czekać xD Tini wpadła na kogoś z szmaragdami a rzecz jasna ze tylko Jorge ma najlepsze szmaragdy wiec wszystko jasne i może dlatego Mechi kazała przyjść Tini a on sie w końcu w Kurwil czekaniem na nią i szedł do niej do domu i na siebie wpadli *.*.*.*.*.*.**.*.*.*.*.*.*.* Ale supi dupi xD Mam nadzieje ze tak jest ❤️
Dobra to na tyle i do kolejnego :** Czekam na next oraz dużo weny ^^
Pozdrawiam i wysyłam pewno buziaków
Rosee ❤️❤️❤️
Genialny
OdpowiedzUsuńZajmuje ❤
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci już, że bardzo cie kocham?
UsuńNie? To mówię!
K
O
C
H
A
M
C
I
Ę
!!!
P.E.R.E.Ł.K.A.
F.A.N.T.A.S.T.Y.C.Z.N.Y. B.O.S.K.I.
B.O.M.B.O.W.Y.
G.E.N.I.AL.N.Y
Tatulek jak zwykle nad opiekuńczy.
Śniadanie musi być zjedzone.
Słuchaj ojca! Problemy miałaś.
To jego gadanie jest juz nudne.
Ogarnij się facet.
Zmieniam front. Teraz trzymam stronę Tini :*
Spotkanie u Mechi.
Pierwsze, co mi się nasunelo to powrót pewnej osoby...
I co?
Tini biegnie na spotkanie.
Buum zderzenie.
Dwa szmaragdy.
HORHENSEN WRÓCIŁ!!!!!
KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ
❤❤❤❤❤❤❤
CIEKAWE JAK BĘDZIE WYGLĄDAŁO TO SPOTKANIE. BEDZIE BUZI BUZI??
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Cudeńko *.*.*
OdpowiedzUsuńAaaaaaaa!!!
OdpowiedzUsuńTo musiał być Blanco!
Bo kto inny ma ma dwa prześliczne szmaragdy?
No kto jak nie Jorge?!
Już widzę ich spotkanie *-*
Trochę krzyczenia, że nie dzwonił itd. , a potem buzi *-*
O jakbyś wzięła ten wątek to byłabym w 8 niebie ^^
Mechi ją zabije xD
Już widzę jej wykład xDD
Czekam na wyniki konkursu i kolejny rozdział :3
Kocham
Całuje
Pozdrawiam ;*
Nati ♥♥♥
Po:
OdpowiedzUsuń1. Dzięki za dedyk! Nie spodziewałam się =) Wywołała uśmiech na mojej twarzy (po informacji, że Cande przyjedzie do WARSZAWY, a ja jestem z KATOWIC jest mi meeeeega przykro!)
2. Świetny rozdział! Ten tajemniczy gościu to pewnie Leon/Jorge <3
3. Czekam na wyniki konkursu i next! Kiedy wyniki?
4. Sorki za ten dziwaczny 'punktowy' komentarz, ale tak mnie natchnęło! Musisz mi wybaczyć, ale nie jestem w stanie trzeźwo myśleć i pisał przez łzy (Cande =,( ).
Buźka,
LL
Wrócę!
OdpowiedzUsuń