OS dedykuję wszystkim, którzy tu ze mną są <3
Dziewczyna w długiej, niebieskiej sukni przemierzała ogromny korytarz zamkowego dworu.
Dzień, jak co dzień. Czy lubiła swoje królewskie życie? Chyba tak. Przecież innego nie znała.
-Księżniczka gotowa do próby koronacji?- Spytał uśmiechnięty mężczyzna, który był nadwornym projektantem. Szatynka odwzajemniła jego uśmiech i lekko skinęła głową.
-Po, co mamy to ćwiczyć? Do koronacji jeszcze cztery miesiące- Spytała się przyjaciela rodziny.
Ten tylko pokiwał głową z rozbawieniem i zaprowadził Violettę na salę tronową, gdzie za parę tygodni miało się odbyć to ważne wydarzenie dla całego dworu królewskiego.
-Witaj mamo- zwróciła się do swojej rodzicielki, która dopilnowywała, by służba odpowiednio przypięła dekoracyjne wstęgi.
-Dzień dobry córeczko- Królowa chodziła z kąta w kąt, uprzejmie zwracając uwagi dekoratorom. Szatynka zauważyła, że coś jest nie tak. Od kobiety zawsze biła pozytywna energia, a z jej twarzy nigdy nie schodził serdeczny uśmiech. Dziś było inaczej.
Każdy, kto ją choć raz w życiu widział od razu zorientowałby się, że jest smutna mimo iż ukrywała to pod sztucznym uśmiechem. Violetta nie pytała się swojej matki, co się stało, bo wiedziała, że i tak nie uzyskałaby odpowiedzi. Znała ją bardzo dobrze, bo przecież już od dwudziestu dwóch lat, i zdawała sobie z tego sprawę, że na pewno nie powiedziałaby, co jest nie tak. Nie idzie nigdy nic od niej wyciągnąć. Zawsze trzeba czekać aż sama zdecyduje się powiedzieć.
-Violetto oddalisz się ze mną do ogrodu?- Szatynka westchnęła, gdy zobaczyła na twarzy swojej matki niepewność. Domyśliła się, że widocznie dowie się prawdy szybciej niż się tego spodziewała.
Skinęła głową i razem poszły w daną stronę. Ich zamek był ogromny i nawet sama Violetta nie była we wszystkich komnatach. Nigdy nie przyznałaby się do tego, ale nieraz nawet zgubiła się w plątaninie korytarzy.
-Musisz dzisiaj o dwudziestej drugiej wyjść przed zamek. Będzie tam na ciebie czekał helikopter.Służba wybierze ci jakieś ciepłe ubrania, bo noce są jeszcze chłodne.- Violetta nie miała pojęcia, o czym jej mama mówi. Słuchała jej jednak i nie przerywała, bo jak na księżniczkę przystało, była bardzo dobrze wychowana i nauczona zasad savoir vivre.- Chcę żebyś wiedziała, że mimo wszystko bardzo cię z twoim ojcem kochamy i nigdy, choćby nie wiem, co się działo, nie zapominaj, kim naprawdę jesteś.- Drobna szatynka podniosła brew do góry mimo, że to nie było zgodne z jej manierami.
Była w za dużym szoku, by się teraz nimi przejmować.
-Mamo, nie rozumiem, dlaczego mi to mówisz i dlaczego mam gdzieś wyjeżdżać? Przecież koronacja jest za parę miesięcy.- Miała dalej wymieniać swoje rację, ale królowa pokiwała przecząco głową i odeszła, zostawiając zdziwioną córkę. Szatynka wiedziała, że nie może się sprzeciwić rozkazom matki.
Nie była z tego zadowolona, jednak nie miała wyjścia.
~***~
-Stary błagam cię!- Dwójka przyjaciół siedzi w kawiarni i zawzięcie dyskutuje.
-Nie, nie i jeszcze raz nie!- Szatyn zaczął dziwnie gestykulować rękoma.- Przecież może zamieszkać u ciebie.
-Wiesz, że Lu i tak ma mi za złe, że mam taką pracę. Wyobraź sobie, co zrobi jak przygarnę jakąś księżniczkę do naszego domu. A poza tym to wbrew przepisom. Proszę cię. Przecież to tylko parę miesięcy.
-Poinformuję cię, że też mam pracę i nie mam zamiaru zmieniać swojego życia.
-Leon, przypomnieć ci, że wisisz mi przysługę? Poza tym ta księżniczka może pracować u ciebie w biurze.- Szatyn powoli miękł. Widział, że Federico jest w trudnej sytuacji a on musi mu pomóc. Przecież właśnie od tego ma się przyjaciół.
-Po pierwsze księżniczki nie pracują. A po drugie… Pomogę ci- Szatyn westchnął głośno próbując wyrazić swoją frustrację. Na twarzy bruneta od razu pojawił się szeroki uśmiech i pewnie gdyby nie byli w miejscu publicznym, Federico rzuciłby się na szatyna po to by go przytulić.
-Nawet nie wiem jak ci dziękować. A co do księżniczki, to nie wiem na jej temat dużo- Fede, bo właśnie tak na niego wszyscy mówili, poprawił swoją wysoką grzywkę.- Wiem tylko, że ma na imię Violetta. Jej kraj jest zagrożony atakiem wroga i dlatego mój szef kazał mi ją przechować- Zrobił cudzysłów z palców- u nas. Tu nikt jej nie będzie szukał. Będziemy musieli ją przyzwyczaić do normalnego życia i zmienić jej wygląd.- Leon pokiwał tylko głową. Jakoś nie bardzo go to interesowało. Wiedział tylko, że będzie musiał mieszkać z rozpuszczoną księżniczką i prawdopodobnie również znosić ją w pracy. No niestety sam się w to wpakował.
-Dobrze słuchaj ja już muszę iść, skończyła mi się przerwa na lunch.- Poklepał Federico po plecach.
-Cześć. A i jeszcze coś. Ona przyjeżdża już jutro.- Leonowi oczy wyskoczyły z orbit.
-Dzięki, że tak szybko mi o tym mówisz- Odpowiedział przyjacielowi z sarkazmem. Ten się tylko uśmiechnął i odszedł z miejsca spotkania. Szatyn głośno westchnął i wrócił do biura.
Leon w pracy zakładał maskę. Był inny, ale przecież szef największej firmy nie może być potulny jak baranek dla swoich pracowników. Tylko jego prawdziwi przyjaciele wiedzieli, jaki jest naprawdę.
Czasem nawet on wątpił w swoje prawdziwe oblicze. Miał dość, ale nie mógł przestać.
Tego wszystkiego uczył go jego ojciec. Nie może go zawieść z powodu jednego, głupiego kaprysu. Przecież to właśnie Leon musiał słuchać paru godzinnych wykładów na temat tego, co będzie musiał robić jak przejmie firmę. Był już szkolony od małego, przygotowywany do tego, że zostanie prezesem już wtedy wspaniale prosperującej firmy rodziców.
-Przepraszam - Kiedy miał wejść do windy zaczepiła go młoda blondynka.- Nie wyrobiłam się z tymi wykresami, które kazał mi pan zrobić na dzisiaj- Mówiła niepewnie, jąkając się przy każdym wypowiedzianym wyrazie.- Jednak obiecuję, że dostarczę je jutro z samego rana. –Szatyn pokręcił głową i głośną westchnął. Blondynka zrobiła się blada jak ściana i czekała na swój wyrok.
-Jutro z samego rana to ty możesz, co najwyżej opróżnić swój gabinet. – Posłał jej kpiące spojrzenie i podszedł do biurka swojej sekretarki.
-Od jutra szukam nowej asystentki.- Zwrócił się do niej i powiedział to tak głośno, by kobieta, która stała za nim, na pewno usłyszała i przyjęła do wiadomości, że jest definitywnie zwolniona.
Odszedł powolnym krokiem do swojego gabinetu nie zawracając uwagi na to, że wszystkie pary oczu były zwrócone na niego. Jego pracownicy byli przekonani, że jest po prostu chamem z natury. Jednak tylko nieliczni znali jego prawdziwą twarz. Niektórzy myślą, że to niemożliwe żeby człowiek mógł tak udawać. Widocznie się mylą. Verdasowi się to udaje i jest w tym naprawdę dobry.
~***~
-Mamo proszę cię. Powiedz po, co mam opuszczać nasz kraj- Zdenerwowana księżniczka stała przed gmachem zamku.
-Zaufaj mi wszytko się ułoży. – Matka szatynki pogłaskała ją po ramieniu i mocno przytuliła.
Obawom Violetty nie było końca. Przecież bez wyjaśnienia wyjeżdża ze swojego państwa i nawet nie wie gdzie. To wszystko jest chore.
Dziewczyna mimo wszystko po chwili wsiadła do helikoptera i odleciała. Violetta wyglądała przez małe okno w kabinie, by ostatni raz spojrzeć na jej ukochany kraj. Nie jest to duża wyspa, a helikopter był już na wystarczającej wysokości, by mogła zobaczyć ją w całości. Po jej policzku spłynęła jedna łza. Na więcej nie mogła sobie pozwolić.
Głośno westchnęła i wygodniej ułożyła się w fotelu, przygotowując się do spania.
Chciała, chociaż na chwile zapomnieć o problemach.
-Wasza wysokość, wylądowaliśmy.- Zbudził ją głos pilota.
Delikatnie ziewnęła i przeczesała palcami swoje włosy, by w minimalnym stopniu doprowadzić je do ładu. Z pomocą pilota wysiadła z ogromnej maszyny i zaczęła się rozglądać dookoła.
Nigdy nie była dobra z geografii, a nawet jeśli to znajdowali się w lesie przez co nie mogła ocenić gdzie przylecieli.
-Gdzie teraz podążymy?- Uniosła dostojnie głowę, by zamaskować swój niepokój.
Księżniczka nie może okazywać swoich słabości.
-Proszę za mną- Starała się iść z gracją, tak jak ma w nawyku, jednak nie było to proste, ponieważ szli przez jakieś zarośla. Po pół godzinie nareszcie doszli na miejsce. Dla Violetty to była jakaś męczarnia. Nie była przyzwyczajona do długich wędrówek. Jej sukienka zaczepiła się o krzaczek maliny, przez co była poszarpana, na nadmiar złego Violetta wpadła w jakąś pajęczynę. Więc gdy ujrzała cel wyprawy ogromnie się ucieszyła.
-Witam Wasza wysokość.- Wysoki brunet ukłonił się i pocałował ją w rękę.- Jestem Federico.- Odwzajemniła jego uśmiech.
-Gdzie się znajdujemy?- Poprawiła swoje włosy i mocniej wypięła pierś do przodu, przez co jej postawa była jeszcze prostsza.
-Jesteśmy w USA. Dokładniej na obrzeżach Nowego Jorku- Pokiwała zrozumiale głową. – A teraz zapraszam- Otworzył drzwi od auta by Violetta mogła do niego wsiąść.
-Nie wyrażam zgody!- Krzyknęła na cały salon fryzjerski. Violetta zapuszczała swoje włosy przez wiele lat, przecież nie może pozwolić, by teraz jednym płynnym ruchem je obcięto.
Federico głośno westchnął i kucnął przy księżniczce.
-To konieczne?- Spojrzała na niego błagalnie. Ten tylko pokiwał głową. Violetta wzięła głęboki wdech-Dobrze. Tylko zróbcie to szybko.- Księżniczka przymknęła oczy by nie patrzeć na to, jak jej kasztanowe włosy lądują na podłodze.
Kiedy wyszła z salonu nikt z jej poddanych by jej nie poznał. Z szatynki o długich falowanych włosach zmieniła się w blondynkę o włosach do ramion.
-Gdzie będę mieszkać?- Spytała się Federico. Wydał jej się całkiem miły i nie miała powodów by mu nie ufać.
-U mojego przyjaciela- Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła jego gest.- Jednak najpierw idziemy do mnie.
~***~
-Kochanie to jest księżniczka Violetta- Federico przedstawił szatynkę, która stała obok niego w nienagannej postawie.- Zabierzesz ją dzisiaj na zakupy dobrze?- Zwrócił się do swojej dziewczyny, a w jej oczach pojawiły się iskierki.
-A! Nie wierzę! Nareszcie będę miała z kim chodzić do galerii!- Blondynka rzuciła się na szyję Violettcie, a ta stała w osłupieniu. Nie wiedziała, co oznacza gest Ludmiły i jak ma się zachować.Jeszcze nigdy nikt nie postąpił w ten sposób. – Dobra to nie ma czasu do stracenia. Idziemy.- Zakomunikowała Lu i pociągnęła Violettę za rękę w stronę jej ulubionej galerii handlowej.
-Co to jest?- Zapytała szatynka z szeroko otwartymi oczami. Nigdy jeszcze nie była w podobnym miejscu.
-No wiesz, tu się kupuje ciuchy i w ogóle...- Blondynka zaczęła gestykulować rękami.
-Ciuchy?
-No ubrania. – Uśmiechnęła się Ludmiła.
-Ale… To gdzie są projektanci?- Księżniczka zaczęła rozglądać się dookoła.
-Nie ma ich. Tutaj są już uszyte ubrania, a ty je tylko kupujesz- Zrobiła dziwną minę i pociągnęła swoją nową znajomą do najbliższego sklepu. – Zobacz ta jest prześliczna! Będzie do ciebie idealnie pasować.- Pokazała sukienkę w kwiaty.
-Ona jest za krótka- Odparła spokojnym tonem.
-Oj Violu ona jest do kolan. Nie możesz nosić sukienek jak stara babcia.
-Violu?- księżniczka uniosła brew do góry.
-No zdrobnienie twojego imienia- Zaśmiała się Ludmiła i zaprowadziła szatynkę do przymierzalni.- Ja za chwilę przyjdę, a ty się przebierz. – Violetta rozejrzała się dookoła. Jak to ma się przebrać?
-Pomożesz mi to założyć- Zakomunikowała pracownikowi sklepu, który przechodził obok kabiny przymierzalni. Ten tylko zmierzył ją wzrokiem i lekko się uśmiechnął.
- W czym jest problem?- Zapytał serdecznie i zaczął oglądać sukienkę.
-Masz mnie przebrać- Posłała mu uśmiech. Dziewczyna nie była nauczona, żeby mówić poproszę, dziękuję… Zawracała się do służby z rozkazami, a oni je wykonywali.
Chłopak spojrzał na nią zakłopotany.
-Przepraszam za nią… Ona… nie jest stąd.- Na szczęście w odpowiednim momencie pojawiła się Lu.
Violetta popatrzyła na blondynkę niezrozumiale.- Ja ci pomogę chodź- Ludmiła cicho westchnęła i z uśmiechem skierowała się do kabiny, w której znajdowała się królewna.
-Bierzemy ją!- Pisnęła tak głośno, że Violetta zakryła sobie uszy.
Księżniczka przejrzała się w dużym lustrze i okręciła się dookoła. Po chwili zaczęła się kierować do wyjścia, jednak Lu jej to uniemożliwiła przytrzymując jej kościste ramię. – To jeszcze nie wszystko- Zaśmiała się blondynka-Mam dla ciebie jeszcze parę rzeczy- Na twarzy byłej szatynki pojawił się grymas, jednak bez żadnego sprzeciwu znów zaczęła przymierzać coraz to nowe ciuchy, które jak szalona znosiła Ludmiła.
-Jestem wyczerpana- Westchnęła Violetta.
-To jeszcze nic.- Lu serdecznie się zaśmiała- Tylko trzy godzinki.
-Dobra ta kawa- Powiedziała Viola, która zamoczyła swoje usta w gorącym napoju.
Ludmiła spojrzała na zegarek i gwałtownie podniosła się z krzesła.
-O kurde Fede nas zabije. Miałyśmy już dawno przyjść- Pociągnęła zdezorientowaną Violettę za rękę i razem wybiegły z kawiarni.
-Jesteśmy!- Głośno krzyknęła Lu, żeby Federico, nie ważne w którym zakątku domu się znajdował na pewno mógł ją usłyszeć.
-Nareszcie- Uśmiechnął się i podszedł do swojej dziewczyny oraz pocałował ją w policzek.
Violetta przyglądała się tej scenie z zachwytem i niezrozumieniem.
-Dobrze, Wasza wysokość, wszystko jest już gotowe możemy pojechać do twojego tymczasowego miejsca zamieszkania. -Federico od razu zmienił ton i sposób wyrażania się. Jest już od wielu lat w tej branży i wie, jak się zachowywać w towarzystwie ludzi z wyższej sfery. Viola skinęła głową i dumnym krokiem poszła za brunetem.
~***~
-Cholera Leon!- Fede dziękował Bogu za to, że Violetta jest na górze i ich nie słyszy.- To jest księżniczka, a ty paradujesz przed nią w samych bokserkach!- Szatyn posłał mu groźne spojrzenie.
-To mój dom, a poza tym nie wiedziałem, że przyjedziecie.- Podrapał się nerwowo po karku.
-Nie wkręcaj mnie. Tylko nie rób więcej takich numerów.- Federico poprawił swoją grzywkę. –Spadam. Zachowuj się- Rzucił, kiedy był już przy drzwiach.
-Dobrze mamo- Odburknął Leon i gdy tylko jego przyjaciel wyszedł popędził do góry się ubrać.
Oczywiście jak na złość na korytarzu musiał wpaść na Violettę. Na jej policzkach pojawiły się wypieki i patrzyła wszędzie byle nie w dół, a szatyn zaczął się nerwowo rozglądać dookoła.
-To podoba ci się mój dom?- Odchrząknął głośno i przyjął wyluzowaną pozę, co wyglądało komicznie w samych bokserkach.
-Yy… Jestem przyzwyczajona do większych.- Leon uniósł brew do góry i kpiąco popatrzył na farbowaną blondynkę.
Violetta w tym momencie uraziła jego męskie ego, które jak u każdego osobnika płci męskiej jest bardzo wysokie. Poczuł się urażony, ponieważ jego dom, oczywiście pomijając samochód, był rzeczą, z której był naprawdę dumny. Spodziewał się, że księżniczka zacznie go wychwalać, za nowoczesność, ogromne pokoje, wspaniałe wyposażenie wnętrz… Zresztą tak jak robią to wszyscy, których tutaj zaprosi. A ona jednym zdaniem obraziła obiekt, którym najbardziej się chwalił.
Leon lekko prychnął i wymijając kobietę poszedł do sypialni, zostawiając ją zdezorientowaną na środku korytarza.
~***~
Violetta siedziała na kanapie, oczywiście z przeraźliwie wyprostowanymi plecami, i cierpliwie czekała.
Szczerze to nawet nie wiedziała, czego oczekuje. Po prostu nie wiedziała, co ma robić.
Jest w obcym kraju, w obcym domu, u obcych ludzi, a grzeczne siedzenie na sofie wydało jej się najstosowniejszym zachowaniem.
-Gotowa?- Zapytał Leon, który schodził ze schodów w granatowym garniturze, dopinając ostatni guzik koszuli.
-Gdzie?- Blondynka spojrzała na niego podejrzliwie. Ten się tylko pobłażliwie uśmiechnął. Szczerze mówiąc nie polubił Violetty. Jest tu czwarty dzień, a on już wyrobił sobie o niej opinie.
-Do pracy. Normalni ludzie pracują.- Powiedział podkreślając ostatni wyraz, jakby mówił do pięcioletniego dziecka.
-A gdzie ja będę pracować?- Zapytała wstając z kanapy i podchodząc bliżej do szatyna.
-U mnie w firmie- Niestety-Dodał w myślach poczym wziął swój neseser i wyszedł przepuszczając Violettę w drzwiach.
-Więc siedzisz tutaj przynosisz mi kawę i jeśli jesteśmy na jakiś spotkaniach to tylko potakujesz- Mimo, że się na to zgodził, Leon wiedział, że i tak nic z tego nie wyjdzie. Jego zdaniem księżniczki nie są stworzone do pracy i tego zdania nie zmieni. Natomiast Violetta nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Nigdy nie była w podobnym budynku. Uśmiechała się serdecznie do każdego mijanego pracownika, jakby byli jej poddanymi. Łatwo jest zmienić swój wygląd, ale nie swoje zachowania. – Rozumiesz? – Kobieta pokiwała głową i usiadła na krześle.
Szatyn westchnął i poszedł za swoje biurko. Nie miał dzisiaj na nic ochoty. Tym bardziej na użeranie się z pracownikami lub Violettą. Przymknął oczy i policzył do dziesięciu. Wziął w palce długopis i zaczął wypełniać robotę papierkową. Oderwał się dopiero po dwóch godzinach.
-Violetta przynieś mi kawę.- Zwrócił się do niej oschłym głosem. Kobieta wykrzywiła twarz w grymas i niechętnie wstała. Wyszła na korytarz i niepewnym krokiem powędrowała do firmowej kuchni.
Zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Podeszła do ekspresu i uważnie mu się przyglądała.
Nacisnęła jeden guzik, przez co zaczął on migać. Ruszyła kolbką i przez nie uwagę podłożyła rękę pod gorącą wodę.
-Ała- Krzyknęła i gwałtownie się odsunęła ściskając rękę.
-Pokaż.- Podszedł do niej wysoki blondyn ubrany w czarny garnitur. – Chodź mamy gdzieś apteczkę.- Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła gest.
-Teraz powinno być dobrze- Skończył owijanie bandażem dłoni księżniczki i spojrzał jej głęboko w oczy.
-Dziękuję Carl- Schowała swoje zarumienione policzki w włosach.
-Cholera Violetta ile można czekać na głupią kawę?- Do pomieszczania wpadł rozłoszczony Leon, jednak mówił bardzo spokojnym i drwiącym tonem. Kiedy zobaczył rozgrywającą się scenę zacisnął szczękę i zaczął zgrzytać zębami. – Amory proszę rozgrywać po pracy.- Normalnie skomentowałby to przewróceniem oczu, ale w tym wypadku chodziło o Violettę, i nie mógł inaczej zareagować, sam nie wiedział dlaczego.
-Przepraszam- Blondynka wstała z podeszła do swojego szefa.
-Co ci się stało?- Zapytał troskliwym tonem, którego chyba nikt z jego pracowników jeszcze nie słyszał. Carl stał z szeroko otwartymi oczami i patrzył z niedowierzaniem. Leon poczuł się zazdrosny, mimo, że nie był zadowolony z dodatkowego współlokatora, myślał, że księżniczka będzie ufać tylko jemu, będzie mu się zwierzać i żalić, a on będzie mógł ją pocieszyć i mimo, że nikt nie zrozumie jego logiki, on nie zmieni swojego rozumowania.
Postanowił pokazać, kto tutaj rządzi i się troszeczkę pobawić w aktora.
-Chciałam ci zrobić kawę i się oparzyłam- Wytłumaczyła Violetta podnosząc na niego wzrok.
-Dobrze, nic się nie stało- Szatyn nie miał pojęcia, co on w ogóle gada, jednak kierował się czymś, co na pewno nie było rozumem. Kobieta lekko się uśmiechnęła i poszła razem z Leonem do ich wspólnego gabinetu, zostawiając oszołomionego blondyna.
***
Dzień dobry! Kocham cię! XD
Przychodzę do Was z obiecanym OS.
To dla mnie naprawdę aż niemożliwe.
Nadal nie mogę uwierzyć, że mój blog ma aż tak dużo wyświetleń!
Nie wiem czy mi się to udało, ale to już wy musicie ocenić.
Świat wydawałoby się, że idealny zlewa się z naszym zwykłym światem.
I teraz uwaga! Przyznaję się bez bicia, inspirowałam się Disney'owskim filmem!
Niektóre wątki są podobne, ale większość wymyśliłam sama.
Także proszę bez hejtów! XD
Oczywiście pojawi się druga część gdzieś na przełomie listopad-grudzień. <3
Na początku miał to być jeden długi OS, ale napisałam o wiele więcej niż podejrzewałam i musiałam go podzielić.
Rozdział pojawi się w następną sobotę <3 Do zobaczenia! Besos! :***
OS cudowny. Czekam w takim razie na drugą część.
OdpowiedzUsuńOd razu pokapowalam, ze chodzi o film Disney'a. Coś tam z Demi i Sel.
Bodajże " Program ochrony księżniczek " ?
Czy coś takiego .
Nie przeszkadza mi to , bo i tak mi się podoba.
Aaaaa sobota bez rozdziału?
Królik bedzie płakał!
Kolejny tydzień niepewności.
No jak możesz robić to Królikowi? No jak?
Ehhhh wytrzymam. Nie wytrzymam! !
Czekam na rozdział i na drugą część OS.
Pozdrawiam Królik!
Buziaczki :* ❤ ❤
OMG! Pierwsza czesc OS jest.... WoooW ! Gratki kochana <3 czekam na dalszą część <3
OdpowiedzUsuńŁał świetny blog
OdpowiedzUsuńOS jest genialny już czekam na następną część :)
Wroce :**
OdpowiedzUsuńBoski!
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam tak dobrego shota!
Podziwiam cie!:*
Przepraszam że ostatnio nie komentowalam nie miałam czasu:(
Sorki że z anonimka
Całuje:*
NYC
Cuuudowny os nie mogę się doczekać kolejnej jego części ;*
OdpowiedzUsuńAlly ♥♥♥