Rozdział dedykowany Pandaa 01 <3
"Jest wiele szans, które daje miłość,
możesz serce otworzyć lub od razu zginąć.
Bo człowiek, który nie kochał bądź kochać nie umie,
czuje się samotny, czy sam, czy to w tłumie."
Po oderwaniu się od siebie, szatyn patrzy na mnie uważnie tymi swoimi szmaragdowymi oczami, jakby chciał zapisać w swoim umyśle każdą cząstkę mojej twarzy.
Widzę, że chce coś powiedzieć, jednak ja kiwam przecząco głową i odchodzę.
Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Mogłam przecież tam zostać i spędzić te nasze ostatnie chwile razem.
Ale oczywiście ja najpierw robię, potem myślę.
Nie wierzę, że to wszystko dzieje się naprawdę. To jest jakiś chory sen.
Czuję jak w moich oczach ponownie tego dnia zbierają się łzy.
Dlaczego nie może być idealnie? Wtedy życie straciłoby sens- Przypomniały mi się słowa Jorge.
W tym momencie chcę jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju i wypłakać wszystkie żale w poduszkę.
Kiedy docieram na próg swojego domu szarpię za klamkę i nie zważając na krzyki Angie idę, a raczej biegnę do swojego pokoju, by uniknąć dalszych pytań.
Nie mam ochoty teraz z nikim rozmawiać. Chcę pobyć sama.
Po chwili łzy już bez przeszkód spływają po moich policzkach.
Mogłam zadziałać wcześniej, tak jak mi wszyscy mówili.
Mogłam mu powiedzieć, co czuję, wtedy może to wszystko wyglądałoby inaczej.
Nie, i tak na pewno wszystko byłoby tak samo beznadziejnie. Przecież to, że bym była z Jorge nie zmieniłoby tego, że on wyjeżdża. Nawet nie wiem gdzie. Nie wiem kiedy.
Bo jak skończona kretynka uciekłam.
Jeszcze Cande… Nie! Tego wszystkiego jest za dużo.
Nie wytrzymuję już tego. Za wiele spraw zwaliło mi się na głowę w tym samym momencie.
Słyszę ciche pukanie do moich drzwi. Nie, nie i jeszcze raz nie!
Świecie czy ty nie rozumiesz, że chcę być sama?!
W drzwiach ujrzałam burzę blond loków.
- Po, co przyszłaś?- Powiedziałam oschłym tonem ścierając z policzków mokre ślady łez.
-Wiem, że jest ci źle, ale to nie znaczy, że musisz się wyżywać na mnie- Ona ma racje.
Przecież to nie jest niczyja wina. Los tak chciał, a my musimy tylko przyporządkować się do jego decyzji.
-Przepraszam.-Powiedziałam prawie niesłyszalnie, ponieważ jakaś wielka gula stanęła mi w gardle.
-Pomyśl, że nie jesteś sama.- Mechi usiadła obok mnie na łóżku i położyła swoją dłoń na moim kościstym ramieniu.- To jest mój brat. Będzie mi go strasznie brakowało. Też go kocham w inny sposób niż ty, ale kocham. Najchętniej zatrzymałabym go siłą, ale nie idzie.- Zobaczyłam jak w jej oczach, tak samo jak w moich, zbierają się słone krople- Uwierz, że czuję się podobnie jak ty- Zakończyła swój monolog i mocno się do mnie przytuliła. Odwzajemniłam jej uścisk z całych moich sił i przycisnęłam ją jeszcze bardziej do siebie. Z ogromnym trudem powstrzymałam napływające łzy.
-Ty mnie nie zostawisz, prawda?- Zaśmiała się smutno i pokiwała twierdząco głową.
-Obiecuję.- Potarła moją dłoń.
-Cande też nas opuszcza.- Przerwałam ciszę. Spuściłam swoją głowę, by uniknąć spojrzenia Mercedes.
-Co?- Zapytała szeptem. W jej głosie można było wyczuć zdziwienie i smutek.
-Spotkałam się z nią dzisiaj i powiedziała, że wyjeżdża, bo chce zacząć wszystko od nowa.
-Nie radzi sobie z tym, że się rozstała z Samu.- Powiedziała jakby sama do siebie. – Próbowałaś ją przekonać żeby została?- Podniosła swój wzrok na mnie.
-Nic to nie dało.- Pokręciłam głową z rozczarowaniem- Wiesz, jaka ona jest. – Uśmiechnęłam się blado.
-Jak się uprze to nie odpuści- Dokończyła za mnie Mechi.
Westchnęłam głośno i opadłam na łóżko.
-Nie mam już na to wszystko siły- Odparłam i zakryłam swoją twarz dłońmi.
-Wszystko się ułoży.- Zapewniła mnie.
-Sama w to nie wierzysz- Przeniosłam wzrok na jej oczy.
Były podobne do oczu Jorge, jednak inne.
Ona ma je zielone, takie zwyczajne, a jej brat ma… Nadzwyczajne.
Jego oczy są takie wyjątkowe. Szczerze to nie wiem do końca, jaki jest ich kolor.
Zielony pomieszany z niebieskim, ale nie szare. Jakby te dwa kolory nie zlewały się ze sobą tylko były oddzielnie.
Już może nigdy w nie spojrzysz…
-On wróci?- Zapytałam szeptem, ale na tyle głośno żeby blondynka mnie usłyszała.
Zauważyłam, że waha się nad odpowiedzią. Zawsze, kiedy się zastanawia przygryza górną wargę.
Teraz też tak robi.
-Tak.- Odpowiada nie patrząc mi w oczy.- Chyba- Dodaje cicho.
Patrzę na nią zawiedzionym wzrokiem.
-Obiecał mi.- Mówi pewna siebie i swoich słów.
Jeszcze nie wyjechał, a ja już za nim tęsknię. Jorge coś ty ze mną zrobił…
~~~♦☺☺☺~~~
Dwa dni. Czterdzieści osiem godzin. To tak cholernie mało czasu.
Później go już nie będzie. Odleci samolotem o czternastej trzydzieści do Denver.
Jestem nie do życia. Nic mnie nie interesuje.
Westchnęłam głośno i ponownie tego dnia powędrowałam do salonu.
To już dzisiaj moja stała wędrówka. Kolejny raz tego dnia wstaję z łóżka w swoim pokoju i idę na kanapę do salonu. Robię to już chyba setny raz i podejrzewam, że wydeptałam dróżkę w podłodze.
W jednej chwili mój świat stał się czarno- biały, żadnych kolorów.
To jest aż niemożliwe, że jedna, a właściwie dwie osoby, potrafią zniszczyć radość z życia.
Parę wydarzeń, a tak bardzo zmieniły się mój światopogląd.
Cande też opuszcza BA, mimo, że razem z dziewczynami błagałyśmy ją by została, ona nadal trzyma się swojej opcji. Wiem, że moje życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni.
Nie wyobrażam sobie jak będzie wyglądało bez tych osób.
Jak ja będę normalnie funkcjonować wiedząc, że nie ma ich przy mnie?
-Proszę cię Tini- Angie przerwała moje rozmyślenia i dosiadła się do mnie na kanapę- Nie możesz się załamywać.- Pogłaskała mnie po ramieniu.
-To boli. Nie chcę żyć bez nich.- Powiedziałam szeptem.
-Wiem, ale przecież życie mknie dalej. On wróci, na pewno. A decyzje Cande musimy zaakceptować. Może będzie jej lepiej. Przecież chcesz jej szczęścia. – Pokiwałam twierdząco głową.
-Dziękuję- Przytuliłam się do niej uważając na jej brzuch.
-Zawsze postaram się ci pomóc. Obiecuję- Zaczęłam mnie głaskać po głowie, jak małą dziewczynkę.
Ten gest przypomniał mi moją mamę. Zawsze mi tak robiła jak się do niej przytulałam.
Jak nie mogłam zasnąć zawsze kładła się koło mnie, śpiewała mi kołysanki i głaskała po włosach.
Niby taki nic nieznaczący gest, a dla mnie tak wiele znaczy i tak dużo przywołał wspomnień.
Cieszę się, że wreszcie może, chociaż w malutkim stopniu Angie zastąpi mi pustkę w sercu po mamie.
***
Welcome.
Od razu mówię, że jeśli chcecie mnie zakopać żywcem lub coś w tym stylu to okej xD
Nawet Wam pomogę znaleźć łopaty. :))))
Bardzo mnie smuci to, że nie dostałam jeszcze ani jednej pracy na konkurs.
Ja Was naprawdę rozumiem, szkoła, obowiązki i te sprawy,
ale przecież może to być OS już opublikowany na Waszym blogu.
Naprawdę.
Więc jak chcecie mieć więcej czasu, bo wiecie, że się nie wyrobicie do 8 listopada,
ja mogę przedłużyć termin wysyłki na jak długo tylko chcecie.
Jeśli nie będzie chociaż czterech prac, konkurs niestety się nie odbędzie.
Bardzo nad tym ubolewam.
Nawet już myślałam, że podałam zły adres e-maila XD
Więc mam do Was prośbę. Ten kto wie, że napisze tego OS niech mnie powiadomi w komentarzu.
Jeśli chcecie przedłużenia daty też piszcie.
Po to podaję te wszystkie formy gdzie możecie się ze mną skontaktować.
Jeśli coś Wam leży na wątrobie, bo np. nie podoba Wam się coś w moim stylu pisania też możecie mi napisać. Ja to biorę na klatę i spróbuję się poprawić. Oczywiście, wszystkim się nie dogodzi, ale wiedzcie, że możecie się żalić.
Okej. Miałam się nie rozpisywać, ale znowu mi nie wyszło.... xD
Cała ja xD
Do zobaczenia aniołki <33 :**