Rozdział dedykuję Melka xD <333
Wyczerpana opadłam na kanapę. Wszystkie moje siły zostały wykorzystane.
Nawet nie wiem czy zdołam dojść na własnych nogach do domu.
-Koniec!- Krzyknęła radośnie Mechi i również opadła na kanapę obok mnie.
Nie wiem skąd u niej tyle energii. Naprawdę.
Ja ledwo mogę oddychać ze zmęczenia, a ona jakby właśnie się obudziła.
Bije od niej taka magiczna moc.
Tak, jakby nad nią cały czas było słońce i rzucało na jej głowę promienie.
Zaraża wszystkich swoją pogodnością. Po prostu nie idzie jej nie lubić.
To jest takie nasze prywatne, osobiste słoneczko.
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem totalnie wykończona- Powiedziałam ostatkiem sił.
Po dwugodzinnym sprzątaniu udało nam się ogarnąć ten syf.
Odkurzałyśmy ten dywan chyba z pięć razy.
Ale udało się. Stałyśmy całą mąkę z mebli i chyba zajrzałyśmy w każdy kąt, w którym się znajdowała.
Usłyszałam jak ktoś schodzi ze schodów, więc obróciłam głowę w tamtą stronę.
Podobnie zrobiły dziewczyny.
Jorge kierował się w naszą stronę. Jego rozczochrane włosy dodawały mu uroku.
Zobaczyłam, że na sobie ma tylko spodnie od dresu.
Na widok jego gołej klaty w moich oczach zaczęły wirować iskierki.
Moje policzki nabrały koloru różu. Cholera, dlaczego ja na niego tak reaguję?
Dzisiaj znowu Jorge był taki.. Nieswój.
Jego twarz, która zawsze była uśmiechnięta i rozpromieniona, teraz nie wyrażała żadnych emocji.
Nie, wyrażała tylko jedno uczucie- smutek.
Ile bym dała, żeby znowu się uśmiechnął ,by po prostu był szczęśliwy.
Czy to właśnie na tym polega miłość? Na pragnieniu, by osoba, którą kochamy była szczęśliwa?
- Jorge odwieziesz dziewczyny do domów?- Spytała pogodnie Mechi.
Chyba też zauważyła to, co ja.
On nic nie odpowiedział tylko mruknął „myhym”.
Może to przeze mnie? Może to przez to wydarzenie na mojej osiemnastce?
Na pewno on się teraz obwinia. Czyli jego smutek jest spowodowany moją osobą?
Nie, ja muszę coś z tym zrobić. Nie pozwolę na to, by on się smucił z mojego powodu.
Tak nie może być.
-To zbieramy się- zakomunikowała Lodovica.
Podniosłyśmy się z kanapy, a następnie pożegnałyśmy się z Mechi buziakiem w policzek.
Jorge zabrał klucze, od swojego samochodu, z komody i poszedł w stronę garażu.
Podążyłyśmy za nim, a naszym oczom ukazało się Audi R7.
Jorge otworzył nam drzwi i wpuścił nas pierwsze do auta.
Przez całą drogę się nie odzywał.
Za to my, gadałyśmy jak oszalałe. Zresztą jak zawsze. Nigdy nie możemy się ze sobą nagadać.
Liczyłam się z tym, że kiedy Lodo i Cande wysiądą ja zostanę z nim sama.
Siedziałam na miejscu pasażera z przodu. Dziewczyny już wysiadły, a ja zostałam sam na sam z Jorge.
Trwała między nami niezręczna cisza. Zauważyłam, że przed nami tworzył się gigantyczny korek.
Nie no! Zresztą, czego ja się spodziewałam? Jesteśmy w centrum Buenos Aires w godzinach szczytu.
A niech to szlag! Czeka mnie, co najmniej godzina spędzona z nim w samochodzie.
- Jorge- Postanowiłam przerwać ciszę ona mnie już dobijała od środka.- Czemu taki jesteś?
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, jakbym właśnie zadała pytanie nie z tej ziemi.
- Nie rozumiem- Odpowiedział i wymusił sztuczny uśmiech. Błagam, on myśli, że się na to nabiorę?
-Jorge, proszę cię nie udawaj.
-Tini, nie przejmuj się. Wszystko jest dobrze- Dotknął moją rękę, która leżała na moim udzie.
-Po prostu się martwię-Pogłaskałam go po ramieniu.- To przez mnie prawda? – Spojrzałam mu prosto w oczy.- To przez to, co zrobiliśmy na mojej osiemnastce?
-Przepraszam cię za to.- Zignorował moje pytanie- Naprawdę. Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Byłem pjany. Nie myślałem o tym, co robię… Rozdziewiczyłem cię prawda?- Nic nie powiedziałam. Nie byłam wstanie. Wszystkie wspomnienia wróciły z podwojoną mocą i uderzyły w moje delikatne serce.
Też nie chciałam żeby to tak wyszło. Spuściłam głowę i pokiwałam nią lekko na tak.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą za wszelką cenę chciałam powstrzymać.
Nie wyszło mi. Tini, nie rycz idiotko. Co się z tobą dzieje?
-Mocno cię bolało?- troskliwie zapytał i starł łzę.
-Nie… Nie pamiętam- Powiedziałam prawdę. Spojrzałam mu w oczy. Wyrażały troskę i smutek.- Nie cofniemy czasu. Trzeba zapomnieć.- Powiedziałam cały czas patrząc mu w oczy.
-Ile razy jeszcze będziemy zapominać?- Podniósł lekko głos jednak nadal mówił spokojnie i opanowanie.- Pocałunek, pierwszy raz.. Co jeszcze będziemy musieli zapomnieć?- Nie odpowiedziałam.
Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Nie chciałabym tego wszystkiego zapominać…
Oparłam głowę o szybę i modliłam się o to, by korek się zmniejszył.
Chociaż żeby samochody, choć trochę się ruszyły. Jak na razie stoimy w miejscu już od dwudziestu minut.
~~~♦☺☺☺~~~
-Jestem!- Wydarłam się na cały głos, by wszyscy domownicy mnie usłyszeli.
Po godzinnym staniu w korku wreszcie wróciłam do domu.
Jorge przez resztę drogi się nie odzywał, podobnie ja. To był dla nas trudny temat.
Ale kiedyś trzeba to będzie wyjaśnić.
- O Tini! Myślałam, że będziesz wcześniej- Uściskała mnie Angie.
-Ogromne korki- Rzuciłam jej radosny uśmiech.
-Korki? Ktoś cię podwiózł?
-Jorge- Rzuciłam obojętnie.
-Uuu- Kobieta dziwnie poruszyła brwiami i dźgnęła mnie między żebrami.- Szczęściara.
- Kto?- ni stąd ni zowąd zjawił się tata.
-Podsłuchiwałeś?- Szybko zmieniłam temat.
-Jorge podwiózł Tini do domu- Zdradziła mnie Angie. Afera jest nieunikniona.
-To wy ten…. No jesteś z nim?- Tata dziwnie gestykulował rękami.
-A nawet jeśli to jakiś problem tato?- Postanowiłam się z nim podroczyć.
Każdy musi mieć trochę radości z życia. A widok zatroskanego tatusia to naprawdę niezły ubaw.
-Nie…Fajny chłopak.- Zdziwiła mnie jego odpowiedź- A był z wami na tej imprezie?
-Odczepcie się.- Wywróciłam oczami- Nie! Nie jestem z nim i nie był z nami podczas nocowania.-
Mam dość tych wszystkich wywiadów. Dlaczego zawsze muszę się czuć jak na komisariacie?
Poszłam do kuchni zostawiając dorosłych samych w salonie.
Zapach spaghetti, które pewnie Angie zrobiła na obiad, dostał się do moich nozdrzy.
Poczułam jak mój żołądek robi fikołka a jego zawartość podnosi się do gardła.
Cholera.
***
Jak zwykle rozdział mi się nie podoba.
Jak Wam minął pierwszy tydzień w szkole?
Ja już chcę WAKACJE! I'm missing you summer :'(
Nie wiem jak Wy, ale ja nadal nie przyswoiłam wiadomości, że już początek roku szkolnego.
Jak ten czas szybko leci.
Nie będę Wam streszczać rozdziału, bo mam nadzieję, że go calutkiego przeczytaliście.
A i jeszcze Was proszę o jedno- KOMENTUJCIE.
To dla mnie naprawdę ważne, więc każdy kto przeczyta niech zostawi chociaż kropkę lub serduszko.
To chyba tyle. Pozdrawiam Was <3 Do soboty :**
. ;-)
OdpowiedzUsuńNo to sobie pogadali!
OdpowiedzUsuńJorge się troszkę wściekł!
Widac, że on nie chce zapominać. .
Yyyyy ona chyba nie jest wciąż, co nie?
Bo tego ton juz nie będzie się dało zapomnieć.
Czekam na next :-)
Dziewczyny posprzątały ten bałagan :))
OdpowiedzUsuńNo, a Jorge je odwiózł
Tylko milczał ;cc
Oj, ale sobie pogadali ;cc
Przykro ;cc
Czekam na więcej i zapraszam do mnie: http://historiabianco.blogspot.com/
Wspaniały rodział. Prawda chyba nie wróciłam tam ale ostatnio choruje na brak weny. Moja prośba do ciebie jest taka byś jak najszybciej ich złączka bo ja już ledwo co wytrzymuje. Sprzątanie to jedna z moich najgorszych lenisctwa cech xD wiem jak to jest zwłaszcza ja nienawidzę sprzątać. Uhh. Jorge powinien się troszkę uśmiechnąć i poderwać ją i potem będzie ruchanie tak z uczuciem *-* Potem dzieci xD Dobra ja kończę musze zrobić jeszcze matmę. Ehe. Szkoła , najgorsze w tym że nowa szkoła i nie mam od kogo zgapic xD To Bay ^^ Do kolejnego ❤
OdpowiedzUsuńRosee kocha Mar Tyne ❤
Fajne nie moge doczekać na stepnego rozdzialu
OdpowiedzUsuńCódowny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :* ♡.