Rozdział dedykuję Cysia Verdas. <33
-To mogę?- Męczę go już od piętnastu minut. Jeśli nie ulegnie to zaraz wyciągnę moją tajną broń.
-Martina- Mówi opanowanie. Jeszcze.- Możesz, ale wrócisz na noc do domu.
-Ale tato!- Dobra teraz to nie wytrzymam- Co to za Pidżama Party, kiedy trzeba wrócić na noc do domu!?
-Nie krzycz.
-Angie!- Mam nadzieję, że ona pomoże.
-Co się stało? Pali się?- Schodzi z góry po schodach i kieruję się w naszą stronę.
-Tata nie chce mnie puścić na Pidżama Party do Mechi! Powiedz mu coś.- Angie lekko zachichotała i puściła mi oczko.
- Oj no słońce- Usiadła na kolanach mojego taty i rzuciła ręce wokół jego szyi- Weź ją puść. Młoda jest musi się wyszaleć.
-Błagam cię bądź chłopcem, bo sam z tymi dziewczynami nie wytrzymam- Mówiąc to pogłaskał już delikatnie wypukły brzuch Angie. Zachichotałam na ten gest.
-To mogę?- Pytam delikatnie się uśmiechając.
-No możesz- Odpowiada nie chętnie. Najpierw Angie całuje go w policzek, a następnie ja.
-Dzięki- Przytulam się do Angeles. Nie wiem jak ona to robi, że umie przekonać tatę.
Chyba wezmę sobie u niej korepetycje.
-Nie ma sprawy kochanie. Jakby, co to dzwoń- Śmiejemy się razem.
Biegnę do swojego pokoju, prawie zabijając się na schodach.
Spakowałam swoją pidżamę i podstawowe kosmetyki do mojej neonowo-różowej torby z Pumy.
Okej. Jestem gotowa.
Spojrzałam na zegarek. Jest 18.27, mam jeszcze pół godziny do imprezy.
Postanawiam wziąć szybki prysznic żeby się odświeżyć, bo wątpię żebym miała czas zrobić to u Mechi.
Jak zawsze mam ten sam problem. Nigdy nie wiem, co na siebie włożyć. To już się robi wkurzające.
Mam szafę pełną ciuchów, ale jak przychodzi, co, do czego to okazuje się, że jest pusta.
Po długich namysłach wybrałam sobie krótkie spodenki i luźną bluzkę z nadrukiem.
-Wychodzę- Krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami trochę za mocno.
Poprawiłam swoją bluzkę, to już chyba taki nawyk, i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi.
-No nareszcie jesteś!- Otworzyła mi jak zawsze uśmiechnięta Mechi- Czekamy tylko na ciebie.
Pocałowałyśmy się w policzek na powitanie.
Od progu było słychać piski i krzyki Lodo i Cande.
Jak już mówiłam. Wariatki.
-Hej- Kiedy weszłam ucichły- Obgadywałyście mnie?- Zaśmiałam się a one spojrzały się na mnie dziwnym wzrokiem. Troszeczkę niezręcznie…
-Więc na początek, mam chyba ze sto filmów, które tylko czekają aż je obejrzymy- Przerwała ciszę Mechi.
~~~♦☺☺☺~~~
-Pff wiedziałam!- Wydarła się na cały głos Lodo, wycierając swoje policzki chusteczką- Wiedziałam, że zdradzi!
Wszystkie cztery siedziałyśmy w ogromnym salonie na kanapie, oglądając już kolejny z rzędu film.
Co chwilę płakałyśmy albo ze wzruszenia albo ze złości na głównych bohaterów.
-Wszyscy są tacy sami- Powiedziałam łamiącym głosem.- Głupia Leila! Mogła związać się z Chrisem! Teraz cierpi!
-Dobra dziewczyny trzeba się ogarnąć- Cande zaczęła ścierać łzy ze swoich policzków.
-Okej, to co przebieramy się i sobie pogadamy? – Zaproponowała podekscytowana Mercedes.
Podeszłam do swojej torby i zabrałam z niej swoją pidżamę.
Bluzka była na szerokich ramiączkach w duże kwiaty, a do tego różowe krótkie spodenki. To jest tylko pidżama, więc za bardzo mnie nie obchodziło jak to ze sobą współgrało.
Rozłożyłyśmy swoje śpiwory w pokoju Mechi.
Ma naprawdę śliczny pokój. Jest o wiele większy od mojego.
Całe ściany pokryte są farbą w kolorze malinowym. Na środku znajduje się ogromne łóżko.
Mimo to w pokoju było jeszcze masę miejsca na nasze śpiwory.
Wielka narożnikowa szafa, a obok niej komoda, w kolorze białym, idealnie komponowały się z wyrazistymi ścianami. Całość dawała naprawdę niesamowity efekt.
Wystrój dopełniały jeszcze zdjęcia, które wisiały nad jej łóżkiem. Było ich strasznie dużo.
Parę z jej dzieciństwa, z rodzicami, z Jorge, nawet znalazłam tam kilka zdjęć z nami.
-Kto zgłasza się na ochotnika?- Zachichotała Mercedes, kiedy wszystkie już leżałyśmy w swoich śpiworach.- Lodo?- Zapytała z wesołym uśmieszkiem.
-Więc..- Lodovica zrobiła dramatyczną pałzę- Chodzę z Diego!- Wszystkie zaczęłyśmy piszczeć i rzuciłyśmy się na naszą przyjaciółkę. – Ostatnio zabrał mnie na plażę i od tego momentu jesteśmy parą- Cieszę się widząc uśmiech na jej twarzy.
-Dlaczego nam wcześniej o tym nie powiedziałaś?- Zapytała jak zawsze ciekawska Cande.
-Bo nie wiedziałam czy to wypali i w ogóle… Chciałam zostawić tą wiadomość na nasz dzisiejszy wieczór- Posłała sympatyczny uśmiech, które wszystkie odwzajemniłyśmy.
-Tini, może teraz ty?- O kurde.
-Yymm. Pewnie jak wszyscy wiecie nie długo będę miała rodzeństwo, z czego się strasznie cieszę- Powiedziałam, by tylko odwrócić temat od Jorge.
-Przecież nie o tym miałaś nam opowiadać. -Przewróciła oczami Candelaria. Jak zawsze szczera do bólu.
-Jorge do mnie nic nie czuje, jestem dla niego TYLKO przyjaciółką- Przeszłam do sedna. Wiem, że i tak by to ze mnie wyciągnęły.- A to, że się w nim zakochałam to mi minie. Kiedyś na pewno- Szepnęłam ostanie zdanie.
-Dlaczego nie chcesz spróbować?- Poproszę o inny zestaw pytań!
Zawsze to samo i zawsze tłumacze to w ten sam sposób.
-Nie wiem. Boję się.- Sama tego nie wiem. Jak więc mam odpowiedzieć? Że co? Że boję się przed nim ośmieszyć? Że boję się nieodwzajemnionych uczuć? Że boję się zniszczyć naszą przyjaźń? Tak, właśnie im to powiedziałam. Boję się. To wszystko jest za bardzo skomplikowane na mój mały umysł. – No to teraz Mechi się spowiada. – Zaśmiałam się żeby rozluźnić atmosferę.
-Ale, o czym ja mam opowiadać? – Zaśmiała się nerwowo.
-No taa.. A myślisz, że nie widzimy, że podoba ci się mój kochany kuzynek? – Puściłam jej oczko.
-On mi… się podoba- Wydusiła to z siebie.- Ale to jest tylko głupie zauroczenie. Przejdzie tak samo szybko jak przyszło.- Wyszeptała.
-Dobra! Pora rozruszać tą imprezę!- Wrzasnęła, pełna energii Cande.
-Co wy na to, żebyśmy zrobiły pizze?- No racja Lodo jest Włoszką i kocha swoje ojczyste dania.
Pizza… Czuję jak przewraca mi się w żołądku.
Dziewczyny z piskiem pobiegły do kuchni.
-To już wszystkie składniki?- Spytała się Mechi naszej specjalistki od włoskiej kuchni.
-Ymm… Jeszcze mąka- Opowiedziała Lodovica, podchodząc do szafki i sięgając wcześniej wymieniony produkt.
Ja stoję z boku. Nie angażuję się.
Nie jestem głodna ani nie mam nastroju na zjedzenie tej pizzy.
-AA! Ty się dobrze czujesz?!- wydarłam się na Cande kiedy obrzuciła mnie mąką.- Nie tak się nie będziemy bawić!- Wykrzyknęłam.
Oddałam jej wysypując na jej rude włosy całą garść białego proszku.
Jest grubo po dwudziestej trzeciej. Może trochę za głośno się zachowujemy.
Piszczymy, krzyczymy i rzucamy się mąką. Cały dom jest pokryty w białym puchu.
Jeśli zaraz nie przestaniemy się drzeć mogą przyjść sąsiedzi.
Jestem cała biała, zresztą jak wszystkie. Wyglądamy jak jakieś duchy.
Ja naprawdę nie wiem jak my to wszystko ogarniemy przed przyjazdem mamy Mechi.
***
I jest następny rozdział. Jak zwykle jestem z niego niezadowolona.
Ale cóż. Nigdy nie może być idealnie.
Nie podoba mi się i tyle.
Mam nadzieję, że nie jest taki makabryczny i Wam chociaż w minimalnym stopniu się spodoba.
Więc mamy za sobą już koncert w Wawie i Krk.
Dzisiaj jest ostatni.
To takie smutne.
Ostatni raz cała ekipa jest w Polsce i śpiewa nasze fioletowe piosenki.
Życzę wszystkim udanej zabawy i żebyście wykorzystali ten czas jak najlepiej.
A tak z innej beczki za około tydzień szkoła. :'(
Jaka MASAKRA.
Rozdziału nie będę Wam streszczać, bo macie go wyżej ;3
Kocham Was moje misiaczki ! Do next ! <333
Noe marudz! Nie jest makabryczny! Jest zajebisty!
OdpowiedzUsuńDomówka u Mechi.
Szaleństwo na całego.
Tini myśli, że się odkocha. Taaa z pewnością
Lodo chodzi z Diego.
A Mechi podoba się kuzynem Violi
Zajebiście!
Czekam na next :-)
Uuuaaaa *-* Wrócę jutro jestem zmęczona.. Koncertem Violi xD
OdpowiedzUsuńRosee (Rosalie)
Powrócę ;*
OdpowiedzUsuńNo więc jestem xD (to ja Forever xd)
UsuńNa początku zrobię recenzje z mojego dnia żebyś się uśmiała xD
Dziś obudzono mnie o 14 chociaż i tak tylko leżałam i kazano mi wyjść z psem. No i ja z tym psem chodzę już 15 minut po parku i se z nim chodzę i się zaczynam wnerwiać że tego kupska nie robi (xDDDD) . No i on robi ale nagle okazuje się że siatek na kupska nie wzięłam xD . No i nikogo nie zauważyłam więc uciekłam xd . Potem po godzinie idę do sklepu po żelki i zaczepia mnie jakaś baba pytając czy nie wiem co to siatki na gówna ja udaje taką głupią i nw o co chodzi i ona DOSŁOWNIE przyniosła mi siatkę z psa gównem TY TO ROZUMIESZ?! PSIE GÓWNO DOSTAŁAM XD No to już odechciało iść po te żelki wyrzuciłam po drodze te gówno i wróciłam do domu odkarzałam ręce z 30 min xD Potem pisałam se z Olą i mama mnie po prosiła żebym poszła do sklepu. No to wychodzę z mojej ulicy i patrze... wypadek. Serio wypadek. Na głównej ulicy zasłabł jakiś facet. I ja 30 min patrze się na to jak reanimują go i mnie muruje po prostu . Potem jak go karetka zabiera to idę do tego sklepu po zakupy i wracam do domu potem mówie mamie dlaczego się spóźniłam (telefonu down nie wziął) i idę napisać Oli co się stało i Night Shadow . Byłam dosłownie 15 m od wypadku i to było 5 sekund wcześniej przed moim wyjściem na ulicę główną. No a później stworzyłam nowego bloga (link dam później) i teraz pisze tu :)
No więc tak rozdział wspaniały jak zawsze . Czekam na nexta ;*
Moje blogi :
http://gwiazdy--naniebie.blogspot.com/
http://zostanjeslilukehemmingsff.blogspot.com/
Wspaniały rozdział.! <3
OdpowiedzUsuńVils musi się wyszaleć :))
German chce mieć syna :D
Jej.!
Lodo jest z Diegiem :))
Tini jest zakochana w Jorgu :))
Czekam na więcej ;**
No i zapraszam do mnie: http://historiabianco.blogspot.com/
zakochałam się <3
OdpowiedzUsuńPiżama patry ..jej <3
Lecę dalej :)