Tyle planów, tyle idei i tak wiele ważnych słów, które muszą
stanąć na naszej drodze i wejść butami do naszego życia, zostawiając w nim
stały ślad.
Rozpalając w nas iskrę nadziei, że wszyscy ludzie są dobrzy, że świat jest idealny i bez najdrobniejszej skazy, że nasze życie może płynąć po naszej myśli, a marzenia mogą stawać się rzeczywistością.
A przecież wystarczy tylko parę słów ważnej dla nas osoby, które sprawią, że wszystkie wyobrażenia będą się wydawały tak realne i na wyciągnięcie ręki.
-Violetta- Szatyn lekko dźgnął dziewczynę w jej kościste ramię.- Violu- Powtórzył rozbawiony i czekał aż wreszcie odwróci swoje spojrzenie od ściany, która dla niej wydawała się bardzo fascynująca.- Vivi- Posunął się do ostateczności, która od razu poskutkowała.
-Hym?- Spojrzała na Leona ze zmarszczonymi brwiami i niezadowolonym wyrazem twarzy- Wiesz, że nienawidzę jak się do mnie tak mówi- Lekko uderzyła chłopaka jej drobną piąstką w tors.
-Tak się wpatrywałaś w te ścianę… Myślałem, że objawienia doznałaś- Zaśmiał się i wygodniej ułożył na łóżku szatynki, które okrywała fioletowa kołdra.
-Rozmyślałam- Violetta wywróciła oczami i zaczęła przypatrywać się szatynowi.
-Nad czym?- Posłał jej uśmiech ukazując przy tym małe zagłębienia w policzkach.
-Myślisz, że kiedyś osiągnę coś wielkiego?- Spuściła wzrok i odgarnęła swoje włosy za ucho.
-Dlaczego się pytasz?- Leon lekko się zaśmiał, za co został skarcony wzrokiem przez szatynkę.
-Ja mówię na poważnie- Zrobiła naburmuszoną minę, jednak nie zagościła ona długo na jej twarzy.
-Nie wątp w to, że jesteś kimś wyjątkowym- Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał Violettcie prosto w oczy.- Kiedyś, jak już wydasz własną płytę i wyruszysz w trasę koncertową, to ja będę siedział w pierwszym rzędzie na widowni i najgłośniej krzyczał twoje imię- Musnął wargami zaczerwieniony policzek dziewczyny i posłał jej szczery uśmiech.-Uwierz w siebie.
Oczy są odzwierciedleniem naszej duszy. Wszystkie nasze pragnienia są w nich zawarte.
Zawsze możemy z nich wszystko wyczytać.
Za każdym razem, kiedy patrzymy się w czyjeś oczy powierzchownie, możemy dostrzec w nich nasze odbicie. Lecz kiedy się zagłębiamy w czyjeś tęczówki zauważamy jego.
Widzimy tę osobę w całości, bez żadnej maski zakładanej przez codzienność, bez pancerza, który wzmacnia się przy każdym wypowiedzianym słowie.
Bez zbędnego makijażu, który nakłada samo życie, by zamaskować niedoskonałości.
Nasze oczy są jedyną prawdziwą częścią w naszym organizmie, która nie została zniszczona przez ludzkość i jej okropność.
Nasze oczy są nami w pełniej okazałości.
Dlatego tak wiele osób boi się w nie szczerze patrzeć...
-Możesz przestać?- Zaśmiała się szatynka i ponownie ułożyła swoją głowę na umięśnionej klatce piersiowej chłopaka, którą w tym momencie okrywała koszula w niebiesko-czerwoną, drobną kratkę.
-Dlaczego?- Szatyn uśmiechnął się i przeniósł swój wzrok na granatowe niebo, na którym tej nocy nie było ani jednej ciemnej chmury.
-Bo mnie to krępuje- Policzki Violetty nabrały odcień koloru szkarłatnego, ale na jej szczęście chłopak tego nie zauważył, ponieważ na dworze panowała ciemność, którą lekko rozświetlał księżyc i jego małe towarzyszki na niebie.
-Znamy się od tak dawna, a ty jeszcze nie przywykłaś do mojego wzroku?- Leon spojrzał na szatynkę, a jego kąciki ust ponownie uniosły się ku górze.
-To nie jest takie łatwe-Zaczęła bawić się swoją srebrną bransoletką i starała się unikać spotkania ze szmaragdowymi oczami szatyna.-Chyba nigdy do niego nie przywyknę- Dodała i lekko uniosła głowę w górę.- Twój wzrok jest po prostu wyjątkowy- Szepnęła nieśmiało i zakryła swoją twarz włosami.
-Jest po prostu przepełniony miłością- Odpowiedział równie cicho i złapał drobną dłoń Violetty- Miłością do ciebie- Szatynka podniosła wzrok na chłopaka i jej usta mimowolnie ułożyły się w szczery uśmiech.
Rozpalając w nas iskrę nadziei, że wszyscy ludzie są dobrzy, że świat jest idealny i bez najdrobniejszej skazy, że nasze życie może płynąć po naszej myśli, a marzenia mogą stawać się rzeczywistością.
A przecież wystarczy tylko parę słów ważnej dla nas osoby, które sprawią, że wszystkie wyobrażenia będą się wydawały tak realne i na wyciągnięcie ręki.
-Violetta- Szatyn lekko dźgnął dziewczynę w jej kościste ramię.- Violu- Powtórzył rozbawiony i czekał aż wreszcie odwróci swoje spojrzenie od ściany, która dla niej wydawała się bardzo fascynująca.- Vivi- Posunął się do ostateczności, która od razu poskutkowała.
-Hym?- Spojrzała na Leona ze zmarszczonymi brwiami i niezadowolonym wyrazem twarzy- Wiesz, że nienawidzę jak się do mnie tak mówi- Lekko uderzyła chłopaka jej drobną piąstką w tors.
-Tak się wpatrywałaś w te ścianę… Myślałem, że objawienia doznałaś- Zaśmiał się i wygodniej ułożył na łóżku szatynki, które okrywała fioletowa kołdra.
-Rozmyślałam- Violetta wywróciła oczami i zaczęła przypatrywać się szatynowi.
-Nad czym?- Posłał jej uśmiech ukazując przy tym małe zagłębienia w policzkach.
-Myślisz, że kiedyś osiągnę coś wielkiego?- Spuściła wzrok i odgarnęła swoje włosy za ucho.
-Dlaczego się pytasz?- Leon lekko się zaśmiał, za co został skarcony wzrokiem przez szatynkę.
-Ja mówię na poważnie- Zrobiła naburmuszoną minę, jednak nie zagościła ona długo na jej twarzy.
-Nie wątp w to, że jesteś kimś wyjątkowym- Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał Violettcie prosto w oczy.- Kiedyś, jak już wydasz własną płytę i wyruszysz w trasę koncertową, to ja będę siedział w pierwszym rzędzie na widowni i najgłośniej krzyczał twoje imię- Musnął wargami zaczerwieniony policzek dziewczyny i posłał jej szczery uśmiech.-Uwierz w siebie.
Oczy są odzwierciedleniem naszej duszy. Wszystkie nasze pragnienia są w nich zawarte.
Zawsze możemy z nich wszystko wyczytać.
Za każdym razem, kiedy patrzymy się w czyjeś oczy powierzchownie, możemy dostrzec w nich nasze odbicie. Lecz kiedy się zagłębiamy w czyjeś tęczówki zauważamy jego.
Widzimy tę osobę w całości, bez żadnej maski zakładanej przez codzienność, bez pancerza, który wzmacnia się przy każdym wypowiedzianym słowie.
Bez zbędnego makijażu, który nakłada samo życie, by zamaskować niedoskonałości.
Nasze oczy są jedyną prawdziwą częścią w naszym organizmie, która nie została zniszczona przez ludzkość i jej okropność.
Nasze oczy są nami w pełniej okazałości.
Dlatego tak wiele osób boi się w nie szczerze patrzeć...
-Możesz przestać?- Zaśmiała się szatynka i ponownie ułożyła swoją głowę na umięśnionej klatce piersiowej chłopaka, którą w tym momencie okrywała koszula w niebiesko-czerwoną, drobną kratkę.
-Dlaczego?- Szatyn uśmiechnął się i przeniósł swój wzrok na granatowe niebo, na którym tej nocy nie było ani jednej ciemnej chmury.
-Bo mnie to krępuje- Policzki Violetty nabrały odcień koloru szkarłatnego, ale na jej szczęście chłopak tego nie zauważył, ponieważ na dworze panowała ciemność, którą lekko rozświetlał księżyc i jego małe towarzyszki na niebie.
-Znamy się od tak dawna, a ty jeszcze nie przywykłaś do mojego wzroku?- Leon spojrzał na szatynkę, a jego kąciki ust ponownie uniosły się ku górze.
-To nie jest takie łatwe-Zaczęła bawić się swoją srebrną bransoletką i starała się unikać spotkania ze szmaragdowymi oczami szatyna.-Chyba nigdy do niego nie przywyknę- Dodała i lekko uniosła głowę w górę.- Twój wzrok jest po prostu wyjątkowy- Szepnęła nieśmiało i zakryła swoją twarz włosami.
-Jest po prostu przepełniony miłością- Odpowiedział równie cicho i złapał drobną dłoń Violetty- Miłością do ciebie- Szatynka podniosła wzrok na chłopaka i jej usta mimowolnie ułożyły się w szczery uśmiech.
Samotność. Jest czymś nieodłącznym w naszym życiu.
Przecież każdy, chociaż na chwilę pozostał sam ze sobą. Jednak nikt nigdy nie chce być osamotniony.
Ludzie podświadomie szukają swojej drugiej połówki, bratniej
duszy, kogoś kto będzie przy nas nawet wtedy kiedy zostaniemy sami.
Każdy boi się zostawać sam i dążyć samemu przez życie.
Tylko, czym naprawdę jest strach przed samotnością?
Każdy boi się zostawać sam i dążyć samemu przez życie.
Tylko, czym naprawdę jest strach przed samotnością?
Przecież wszystkie nasze lęki mają swoje wytłumaczenie.
Boimy się ciemności, bo nie wiemy co się może w niej znajdować.
A jakie wytłumaczenie ma lęk przed samotnością?
Boimy się ciemności, bo nie wiemy co się może w niej znajdować.
A jakie wytłumaczenie ma lęk przed samotnością?
Boimy się, że ludzie, których kochamy nas opuszczą, że nas
zostawią, a my będziemy zdani sami na siebie. Zdani na wszystkie złośliwości
tego świata, przed którymi nie będziemy umieli się bronić. Przed którymi nikt
nam nie pomoże uciec, bo będziemy sami.
Boimy się, że pewnej nocy obudzimy się i nikt nie będzie nam
dawał swojego ciepła.
Nikt nas nie przytuli, nie pocieszy nawet na nas nie
spojrzy, bo będziemy sami.
Boimy się po prostu utraty drugiego człowieka, który jest
dla nas całym światem.
Po twarzy szatynki kolejny raz spłynęła gorzka łza, którą natychmiastowo wytarła.
Jednak jej policzek nie został suchy na długo, ponieważ od razu zaczęło się toczyć po nim jeszcze więcej kropli wody.
Violetta była zła na siebie za to, że jest tak strasznie bezsilna i nie może nic zrobić, za to, że się rozkleiła, chociaż obiecała mu, że nie będzie płakać...
Nie wyszło.
-Naprawdę musisz?- Szatynka kolejny raz zadała to samo pytanie.
Za każdym razem, kiedy je wymawiała miała nadzieję, że Leon odpowie „nie”,
jednak on jakby się uparł i jej marzenia zawsze legły w gruzach.
-Dobrze wiesz, że tak- Szatyn uśmiechnął się niemrawo, przez co bardziej wyszedł mu grymas.
-Nie możesz zostać?- Spytała ze łzami w oczach i lekko drżącą dolną wargą.
Leon spojrzał na nią pobłażliwie i tylko niechętnie pokiwał przecząco głową.
Położył delikatnie swoją dłoń na jej aksamitnym policzku i zaczął go gładzić kciukiem.
-Wolałbym tu być z tobą- Szepnął cicho, a po chwili zamknął szatynkę w żelaznym uścisku.
-A ja wolałabym zostać tu w twoich ramionach- Violetta odpowiedziała łamiącym się głosem.
-Jak już wrócę to cię z nich nie wypuszczę- Szatyn mocniej przycisnął do siebie drobne ciało swojej dziewczyny.
-Wrócisz?- Szatynka patrzyła takim wzrokiem, że pewnie gdyby Leon był sam już dawno po jego policzkach spływałyby łzy. Tak bardzo nienawidził jej cierpienia, a teraz sam jej je zadał.
-Obiecuję- Odpowiedział szybko by nie usłyszała jak drży jego głos. – Wrócę bo cię kocham.
Cześć kochani.
Zdziwieni?
Nie, od razu mówię że rozdziały jeszcze nie będą się pojawiały.
Było tu tak pusto więc stwierdziłam że to jest odpowiedni moment żeby dodać OS z okazji 50 000 wyświetleń.
Co z tego ze ta liczba wybiła mi już dobre parę miesięcy temu xD
Ten OS napisałam już potwornie dawno, ale zapomniałam o nim i zawieruszył mi się w wersjach roboczych.
To jest aktualnie ostatni OS jaki napisałam i na razie nie mam pomysłu na następny xD
Muszę przyznać, pewnie będzie w szoku, ale on mi się podoba.
Serio xD może nie jest jeszcze do końca taki jaki bym chciała ale biorąc pod uwagę to że pisałam go tysiąc lat temu i nadal mi się podoba to chyba nie może być taki zły.
Nie wiem w ogóle czy zdania które pisze się lepią ale są wakacje a ja już zapomniałam jak się pisze wypracowania, wyróżnia rodzaje białek czy daty bitew za czasów Cezara.
A wam jak minęło zakończenie roku i pierwszy dzień wakacji?
Ja jeszcze ich nie czuję ale myślę że jeszcze mi się to zmieni, kiedy w poniedziałek nie będę musiała wstać o 6.
Znowu mi taka długa notka wyszła :/
Rozdziały się niedługi pojawią, obiecuję ale dajcie mi jeszcze chwilkę.
Miłych wakacji słoneczka i do zobaczenia ;*