Rozdział
dedykuję Zgση ♪ ♥ <33 ;*
"Samotność to najgorszy rodzaj umierania.
Bez fizycznego bólu, długotrwały
i perfekcyjnie wyniszczający"
"Samotność to najgorszy rodzaj umierania.
Bez fizycznego bólu, długotrwały
i perfekcyjnie wyniszczający"
-Odleciał już?- Spytałam z rozpaczą w głosie. Cały czas
miałam nadzieję, że się nie spóźnię.
-Myślałem, że nie przyjdziesz.- Usłyszałam ten głos, który najbardziej pragnęłam usłyszeć.
- Jesteś- Powiedziałam jakbym w to nie wierzyła. Doszedł do mnie smutny chichot moich przyjaciółek.
-Jeszcze jestem.- Powiedział, a ja zdałam sobie sprawę, że on za parę chwil wyleci. Będzie w samolocie, który wywiezie go daleko od Buenos Aires. Moje oczy stały się mokre przez to, że napłynęły do nich łzy, które tak bardzo pragnęły się uwolnić. Ja jednak na razie im na to nie pozwalałam. Nie płacz, nie płacz nie płacz…
Na marne poszło powtarzanie sobie tego zdania w myślach. Po moim policzku spłynęła pierwsza, i niestety nie ostatnia łza. Jorge natychmiastowo ją starł jednak na jej miejsce pojawiła się kolejna.
Mocno wtuliłam się w jego tors, a on jeszcze mocniej mnie przycisnął.
-Nie zostawiaj mnie.- Wyszeptałam przez łzy. On pogłaskał mnie po włosach i odsunął od siebie na odległość jego ramion. Wiem, co chce zrobić, ale boję się, że przez to będzie mi jeszcze trudniej się z nim pożegnać. Zaczął się do mnie zbliżać, a ja wyłączyłam myślenie. W głowie miałam pustkę, po prostu nicość.
Chciałam tylko dotknąć jego warg.
Po chwili, która wydawała się wiecznością, poczułam smak jego ust.
Nie wiem ile to trwało, ale czas się dla nas zatrzymał. Mogłabym już tak zawsze.
Nie chcę żeby naszła chwila, kiedy będziemy musieli się od siebie odsunąć. Niestety stało się.
-Kocham cię- Wyszeptał tak cicho żebym tylko ja to usłyszała. Mimo łez uśmiechnęłam się blado.
-Ja ciebie też- Założył za ucho, kosmyk moich włosów, które spadały mi na policzek.
Miałam nadzieję, że teraz mi powie, że zostaje. Dla mnie. Nie odleci, bo mnie kocha.
Jednak nadzieja matką głupich. Takie rzeczy tylko w bajkach i w filmach romantycznych.
A życie nie jest bajką. To jest rzeczywistość. Niestety.
- To już koniec.- Powiedziałam łamiącym głosem i spuściłam głowę.
-To początek.- Uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie po policzku- Wrócę. Obiecuję.-
Kiwnęłam głową i stanęłam na palcach, by móc pocałować go w policzek.
Jorge przytulił się po kolei z każdym i szepnął coś na ucho swojej siostrze, a ta lekko się uśmiechnęła i pokiwała głową. Nadeszła kolej na mnie. Kolejny raz tego dnia powstrzymywałam łzy.
-Nie zapomnij o mnie- złapał mnie za rękę i zaczął gładzić kciukiem moją dłoń.
-Poczekam na ciebie- Posłałam mu lekki uśmiech.
Krótko jeszcze musnął moje usta i chwycił za rączkę od walizki. Widziałam, że jemu też było trudno.
I pewnie gdyby mógł też by się rozpłakał. Ja o dziwo na razie się trzymałam. Nie chcę płakać w tym momencie. Jorge ruszył w stronę jego prywatnego samolotu i pomachał nam ręką oraz puścił oczko.
Uśmiechnęłam się na jego gest. Obserwowałam każdy jego ruch.
Jak podaję walizkę stewardessie.
Jak pochodzi do schodów, które prowadzą na pokład samolotu.
Jak pokonuje każdy ich stopień…
Teraz już nie powstrzymywałam swoich łez. Nie mogłam znieść widoku, jak siedzi na swoim fotelu w samolocie.
Czułam jak Rugg obejmuje mnie ramieniem. Bez zastanowienia się w niego wtulam, jednak to nie to samo, co ramiona Jorge.
Samolot wystartował.
Przejechał kilka metrów na pasie startowym i wzniósł się w powietrze.
Odleciał…
~~~♦☺☺☺~~~
-Odwiozę cię- Z transu obudził mnie Rugg. Potrząsnęłam głową i zorientowałam się ,że cały czas gapię się w przestrzeń. Samolot już odleciał, a Jorge razem z nim.- Dalej. -Ponaglił mnie spokojnym i troskliwym głosem.
-Sama wrócę- Odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Czym niby wrócisz?
-Masz tu samochód? Przecież nie masz prawka.- Zaśmiał się cicho.- W ogóle jak tu dojechałaś?
-Biegłam.- Na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech.
Zobaczyłam minę Ruggero, która mówiła sama za siebie. Zachichotałam cicho.
-To jakieś siedem kilometrów!- Krzyknął Rugg.
-Znaczy, najpierw pojechałam taksówką, były ogromne korki i później zaczęłam biec. – Spojrzałam na niego jeszcze raz. Widać było, że nadal nic nie rozumie.- A nieważne, długa historia.
-Czyli jedziesz ze mną. Chodź mam po drodze.- Posłał mi uśmiech jednak nie byłam w stanie go odwzajemnić. Kiwnęłam tylko głową i bez oporu ruszyłam za nim na parking.
-Wiesz, że gapiłaś się tak przez piętnaście minut?- Zapytał pewnie, dlatego bo chciał mnie rozchmurzyć. Nie udało mu się, niestety. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i sam wsiadł do auta.
Między nami zapadła dołująca cisza, jednak nie miałam ochoty i siły jej przerywać.
Ruggero widocznie miał inne plany, dlatego też włączył radio.
Oparłam głowę o szybę pojazdu i patrzyłam pusto w przestrzeń.
Nie ma go od kilku godzin, a ja już nie daję sobie z tym rady.
-Może przejdziemy się na jakąś imprezę?- Przerwał moje rozmyślania.
-Nie. Doceniam to, że chcesz mi pomóc, ale poradzę sobie sama- Pogłaskałam go po ramieniu.- Pozbieram się.- Westchnął i całkowicie skupił się na drodze, ponieważ deszcz utrudnił warunki jazdy.
Wiem, że wszystkich to boli. Wszyscy jesteśmy jak jedna wielka, kochająca się rodzina, której teraz brakuje jednego członka. A może zabraknąć aż dwóch. Cande była dzisiaj na lotnisku pożegnać się z Jorge, więc mamy pewność, że nie wyleciała z kraju. Na razie.
Jednak ja wiem, że ona tak szybko zdania nie zmieni , więc wiem ,że w najbliższym czasie również nas zostawi. To wszystko boli. Wiem, że nie jestem sama w tym wszystkim, ale mam wrażenie, że ja wszystko przeżywam dwa razy mocniej niż inni. Zawsze byłam, jestem i będę wrażliwa.
Jakbym mogła, to zlikwidowałabym całe zło tego świata. Jednak nie mogę.
Po chwili zaczęłam się wsłuchiwać w to, co mówią w radiu. Znowu są te cholerne korki.
Gdziekolwiek się nie ruszysz, niezależnie o której godzinie i tak zawsze będą.
-Przerywamy audycję, by poinformować o wydarzeniu z ostatniej chwili- Dźwięki radia zagłuszały krople deszczu, które z hałasem odbijały się od przedniej szyby samochodu- Silniki samolotu, który dzisiaj wylatywał z Buenos Aires do Las Vegas, zostały uszkodzone. Samolot wpadł do Zatoki Meksykańskiej i prawdopodobnie nikt z pasażerów nie przeżył. Nasz reporter jedzie na miejsce i próbuje uzyskać więcej informacji na ten temat. Będziemy państwa o wszystkim informować.- Nie słuchałam dalej. Moje serce przestało bić, a w oczach zaczęły zbierać się łzy. Spojrzałam na Ruggero.
-Zatrzymaj się- Krzyknęłam przez płacz. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i strachem. Czy on naprawdę nie rozumie, co się stało!? Do jasnej cholery samolot, w którym leciał Jorge spadł!- Zatrzymaj się!- Powtórzyłam swoją prośbę. Rugg jak najszybciej zjechał na pobocze widząc mój stan. Moje ręce się trzęsły, a łzy lały się strumieniami. Nie, nie to nie może być prawdą.
***
Ka bum! Blanco wyjechał XD
Upss.
Tini ma lekką (mocną) załamkę ;))
I jeszcze ten dramatyczny koniec ^^
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ja bardzo Was kocham <3
Te wszystkie piękne komentarze, które piszecie i które czytam setki tysięcy razy...
Jeszcze chciałabym jedna zaznaczyć, że ja od nikogo nie ściągam historii.
Piszę ją sama, a to ,że pojedynczy wątek się powtórzy, to chyba normalne.
Jest tyle blogów o Leonettcie i Jortini, także jest to raczej niemożliwe żeby nie było podobnych sytuacji.
Każdy się kimś inspiruje i czasem nawet nieświadomie wykorzystamy czyiś wątek.
Ja nic nie zrobiłam specjalnie i musiał to być czysty przypadek.
Przypominam o konkursie na OS!
#PrayForParis Francjo modlę się za Was [*]
-Myślałem, że nie przyjdziesz.- Usłyszałam ten głos, który najbardziej pragnęłam usłyszeć.
- Jesteś- Powiedziałam jakbym w to nie wierzyła. Doszedł do mnie smutny chichot moich przyjaciółek.
-Jeszcze jestem.- Powiedział, a ja zdałam sobie sprawę, że on za parę chwil wyleci. Będzie w samolocie, który wywiezie go daleko od Buenos Aires. Moje oczy stały się mokre przez to, że napłynęły do nich łzy, które tak bardzo pragnęły się uwolnić. Ja jednak na razie im na to nie pozwalałam. Nie płacz, nie płacz nie płacz…
Na marne poszło powtarzanie sobie tego zdania w myślach. Po moim policzku spłynęła pierwsza, i niestety nie ostatnia łza. Jorge natychmiastowo ją starł jednak na jej miejsce pojawiła się kolejna.
Mocno wtuliłam się w jego tors, a on jeszcze mocniej mnie przycisnął.
-Nie zostawiaj mnie.- Wyszeptałam przez łzy. On pogłaskał mnie po włosach i odsunął od siebie na odległość jego ramion. Wiem, co chce zrobić, ale boję się, że przez to będzie mi jeszcze trudniej się z nim pożegnać. Zaczął się do mnie zbliżać, a ja wyłączyłam myślenie. W głowie miałam pustkę, po prostu nicość.
Chciałam tylko dotknąć jego warg.
Po chwili, która wydawała się wiecznością, poczułam smak jego ust.
Nie wiem ile to trwało, ale czas się dla nas zatrzymał. Mogłabym już tak zawsze.
Nie chcę żeby naszła chwila, kiedy będziemy musieli się od siebie odsunąć. Niestety stało się.
-Kocham cię- Wyszeptał tak cicho żebym tylko ja to usłyszała. Mimo łez uśmiechnęłam się blado.
-Ja ciebie też- Założył za ucho, kosmyk moich włosów, które spadały mi na policzek.
Miałam nadzieję, że teraz mi powie, że zostaje. Dla mnie. Nie odleci, bo mnie kocha.
Jednak nadzieja matką głupich. Takie rzeczy tylko w bajkach i w filmach romantycznych.
A życie nie jest bajką. To jest rzeczywistość. Niestety.
- To już koniec.- Powiedziałam łamiącym głosem i spuściłam głowę.
-To początek.- Uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie po policzku- Wrócę. Obiecuję.-
Kiwnęłam głową i stanęłam na palcach, by móc pocałować go w policzek.
Jorge przytulił się po kolei z każdym i szepnął coś na ucho swojej siostrze, a ta lekko się uśmiechnęła i pokiwała głową. Nadeszła kolej na mnie. Kolejny raz tego dnia powstrzymywałam łzy.
-Nie zapomnij o mnie- złapał mnie za rękę i zaczął gładzić kciukiem moją dłoń.
-Poczekam na ciebie- Posłałam mu lekki uśmiech.
Krótko jeszcze musnął moje usta i chwycił za rączkę od walizki. Widziałam, że jemu też było trudno.
I pewnie gdyby mógł też by się rozpłakał. Ja o dziwo na razie się trzymałam. Nie chcę płakać w tym momencie. Jorge ruszył w stronę jego prywatnego samolotu i pomachał nam ręką oraz puścił oczko.
Uśmiechnęłam się na jego gest. Obserwowałam każdy jego ruch.
Jak podaję walizkę stewardessie.
Jak pochodzi do schodów, które prowadzą na pokład samolotu.
Jak pokonuje każdy ich stopień…
Teraz już nie powstrzymywałam swoich łez. Nie mogłam znieść widoku, jak siedzi na swoim fotelu w samolocie.
Czułam jak Rugg obejmuje mnie ramieniem. Bez zastanowienia się w niego wtulam, jednak to nie to samo, co ramiona Jorge.
Samolot wystartował.
Przejechał kilka metrów na pasie startowym i wzniósł się w powietrze.
Odleciał…
~~~♦☺☺☺~~~
-Odwiozę cię- Z transu obudził mnie Rugg. Potrząsnęłam głową i zorientowałam się ,że cały czas gapię się w przestrzeń. Samolot już odleciał, a Jorge razem z nim.- Dalej. -Ponaglił mnie spokojnym i troskliwym głosem.
-Sama wrócę- Odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Czym niby wrócisz?
-Masz tu samochód? Przecież nie masz prawka.- Zaśmiał się cicho.- W ogóle jak tu dojechałaś?
-Biegłam.- Na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech.
Zobaczyłam minę Ruggero, która mówiła sama za siebie. Zachichotałam cicho.
-To jakieś siedem kilometrów!- Krzyknął Rugg.
-Znaczy, najpierw pojechałam taksówką, były ogromne korki i później zaczęłam biec. – Spojrzałam na niego jeszcze raz. Widać było, że nadal nic nie rozumie.- A nieważne, długa historia.
-Czyli jedziesz ze mną. Chodź mam po drodze.- Posłał mi uśmiech jednak nie byłam w stanie go odwzajemnić. Kiwnęłam tylko głową i bez oporu ruszyłam za nim na parking.
-Wiesz, że gapiłaś się tak przez piętnaście minut?- Zapytał pewnie, dlatego bo chciał mnie rozchmurzyć. Nie udało mu się, niestety. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i sam wsiadł do auta.
Między nami zapadła dołująca cisza, jednak nie miałam ochoty i siły jej przerywać.
Ruggero widocznie miał inne plany, dlatego też włączył radio.
Oparłam głowę o szybę pojazdu i patrzyłam pusto w przestrzeń.
Nie ma go od kilku godzin, a ja już nie daję sobie z tym rady.
-Może przejdziemy się na jakąś imprezę?- Przerwał moje rozmyślania.
-Nie. Doceniam to, że chcesz mi pomóc, ale poradzę sobie sama- Pogłaskałam go po ramieniu.- Pozbieram się.- Westchnął i całkowicie skupił się na drodze, ponieważ deszcz utrudnił warunki jazdy.
Wiem, że wszystkich to boli. Wszyscy jesteśmy jak jedna wielka, kochająca się rodzina, której teraz brakuje jednego członka. A może zabraknąć aż dwóch. Cande była dzisiaj na lotnisku pożegnać się z Jorge, więc mamy pewność, że nie wyleciała z kraju. Na razie.
Jednak ja wiem, że ona tak szybko zdania nie zmieni , więc wiem ,że w najbliższym czasie również nas zostawi. To wszystko boli. Wiem, że nie jestem sama w tym wszystkim, ale mam wrażenie, że ja wszystko przeżywam dwa razy mocniej niż inni. Zawsze byłam, jestem i będę wrażliwa.
Jakbym mogła, to zlikwidowałabym całe zło tego świata. Jednak nie mogę.
Po chwili zaczęłam się wsłuchiwać w to, co mówią w radiu. Znowu są te cholerne korki.
Gdziekolwiek się nie ruszysz, niezależnie o której godzinie i tak zawsze będą.
-Przerywamy audycję, by poinformować o wydarzeniu z ostatniej chwili- Dźwięki radia zagłuszały krople deszczu, które z hałasem odbijały się od przedniej szyby samochodu- Silniki samolotu, który dzisiaj wylatywał z Buenos Aires do Las Vegas, zostały uszkodzone. Samolot wpadł do Zatoki Meksykańskiej i prawdopodobnie nikt z pasażerów nie przeżył. Nasz reporter jedzie na miejsce i próbuje uzyskać więcej informacji na ten temat. Będziemy państwa o wszystkim informować.- Nie słuchałam dalej. Moje serce przestało bić, a w oczach zaczęły zbierać się łzy. Spojrzałam na Ruggero.
-Zatrzymaj się- Krzyknęłam przez płacz. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i strachem. Czy on naprawdę nie rozumie, co się stało!? Do jasnej cholery samolot, w którym leciał Jorge spadł!- Zatrzymaj się!- Powtórzyłam swoją prośbę. Rugg jak najszybciej zjechał na pobocze widząc mój stan. Moje ręce się trzęsły, a łzy lały się strumieniami. Nie, nie to nie może być prawdą.
***
Ka bum! Blanco wyjechał XD
Upss.
Tini ma lekką (mocną) załamkę ;))
I jeszcze ten dramatyczny koniec ^^
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ja bardzo Was kocham <3
Te wszystkie piękne komentarze, które piszecie i które czytam setki tysięcy razy...
Jeszcze chciałabym jedna zaznaczyć, że ja od nikogo nie ściągam historii.
Piszę ją sama, a to ,że pojedynczy wątek się powtórzy, to chyba normalne.
Jest tyle blogów o Leonettcie i Jortini, także jest to raczej niemożliwe żeby nie było podobnych sytuacji.
Każdy się kimś inspiruje i czasem nawet nieświadomie wykorzystamy czyiś wątek.
Ja nic nie zrobiłam specjalnie i musiał to być czysty przypadek.
Przypominam o konkursie na OS!
#PrayForParis Francjo modlę się za Was [*]
Majne miejscówa ❤
OdpowiedzUsuńSzakalalaakakaaa buuum!
UsuńKrólik się doczekał! !
Z.A.J.E.B.I.S.T.Y.
B.O.S.K.I .
B.O.M.B.O.W.Y.
Będę płakać. !! Cholera ja juz płacze.
Jorge wyjechał. :( :(
Szczęście w nieszczęściu, że Tini się z nim pożegnała.
Obiecał , że do niej lub nich wróci.
Taaa faza ciążowa dalej aktualna. ;*
Odleciał. Nie ma go. Wyjechał . Zostawił ja.
Obiecał. Ale czy wróci? Musi wrócić!
A co jak nie wróci? Ja się nie zgadzam.
Królik chce happy end.
Taaa ja to sobie mogę chcieć.
Rugg odwozi Tini. Pomaga jej.
Impreza?! Chłopie serio? Ehh ;(
Samolot. Katastrofa. Rozbił się. Zatoka Meksykańska. O kurwa!
Ale on nim nie leciał prawda?
To jakiś drugi samolot prawda?
To nie ten w którym leciał Jorge prawda?
Cholera jasna powiedz, że on żyje i wróci cały i zdrowy!
Ja tego nie przeżyje. :( :( :(
Królik smuta...
Biedna Tini...
Ehhh lubisz trzymać w niepewności i kończyć w takich momentach?
Ejjj, ale to chyba nie był jeden z ostatnich rozdziałów... powiedz, że nie.
On wróci. On żyje. On będzie z Tini.
Oni muszą być razem i powiedzieć sobie jeszcze z milion razy te dwa piękne słowa
"KOCHAM CIĘ " ❤❤
A tu za tydzień wbijam i co widzę? Epilog!
Zgon Królika natychmiastowy.
A najgorsza wiadomość to, że to był TEN samolot.
Czekam na next :-)
Pozdrawiam Królik!
Buziaczki :* ❤ ❤ ❤
Genialny!
OdpowiedzUsuńMiśka oni po godzeni a ty co?
O wypadku gadasz?
Mam przy sobie żelki!
Haha groźba żelkami!
Pomódlmy się za Paryż ...
Czekam na next
Pozdrawiam
Zel
Cudo
OdpowiedzUsuńNormalnie rycze...
OdpowiedzUsuńDlaczego ?! Dlaczego on musiał być w tym samolocie? Czemu nie został z nią?
Cande musi zostać , nie może wyjechać .
Biedna Violka ma załamke :(
Oby z tego wyszła.
Dziękuję za dedykację ❤
Czekam na szybki next.
Zajmuję ;3
OdpowiedzUsuńTo ja, Julia Aleksandrowicz.
Sorry, że piszę z anonimowego.
Ma tel nie mogę wejść na konte google.
Lecę czytać! :3
Cudny...
OdpowiedzUsuńPrzepiękny ♡♡
OdpowiedzUsuńNie mów ze Jorge zginął ...
Czekam na next słonko ♡
Przepiękny ja tu normalnie płacze :(((
OdpowiedzUsuńCudowny ❤
OdpowiedzUsuńNie nie nie!!! Tylko nie to! On wyjechał?! Nie ;c
OdpowiedzUsuńTo nie ten samolot prawda nie ten ;(
To nie może się tak skończyć! On musi wrócić... musi :'(
Ja ja się potem jeżeli to ten samolot!
To groźba! Ja ci mówiem !
Aeee mój os jest w trakcie produkowania więc proszę o cierpliwość xD
Rozdział?
Z A J E B I S T Y
Ty rozumiesz?
Z
A
J
E
B
I
S
T
Y
XD Ja chcem hapy end!!! XD
Bieeeedna Tini (i ja też xD)
Ma wieeeelką załamke ;/
Mam nadzieję, że on żyje ^^
Czekam na next *-*
Kaceły
Buziole i
Pozdery ;*
Nati ♥♥♥
Miejsce dla Rosee ;3
OdpowiedzUsuńJak zwykle spóźnialska ;P
Hej!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ze dawno nie komentowalam
Ale juz nadrobilam wszystko!
Genialne rozdzialy! <3
Cuda!
OS byl najlepszy jaki ostatnio czytałam!
Piękny!!!
Czekam na nexta!
I na OS:*