Rozdział dedykuję Rosee. Cieszę się, że wróciłaś do żywych XD <33
"Jestem zmęczona rozmowami,
które prowadzą do nikąd.
Moje serce staje się smutne, gdy przypomina sobie
wszystkie złamane obietnice i puste słowa..."
Tydzień. Siedem dni. Sto sześćdziesiąt osiem godzin.
Świruję. Odliczam czas odkąd go nie ma.
Właśnie siedzę w swoim pokoju. To już dla mnie normalne.
Nie opuściłam go jeszcze od paru dni. Praktycznie cały czas leżę na łóżku i myślę, przez co jeszcze bardziej mi się pogarsza. Nie wiem, już nic. Niczego nie jestem pewna. Nawet tego czy nadal żyję.
Przecież to tylko głupia nastolatka. Straciła swoje zauroczenie i teraz rozpacza. Przejdzie jej.
Pewnie większość właśnie tak myśli. Nie wiedzą jak się czuję, co przeżywam.
Ale nikt przecież nie zabroni im mnie oceniać. No właśnie nikt...
Zawsze są cztery stany smutku.
Szok.
Rozpacz.
Złość.
Akceptacja.
Ja obecnie jestem na etapie drugiego.
Od wyjazdu Jorge nie widziałam się z nikim. Tata ma chwilowe problemy z pracownikami, więc jego też nie widuję. Czasem Angie przynosi mi coś do jedzenia.
Chociaż i tak to nigdy nie ląduje w moim żołądku. Nie mam ochoty jeść i nie jestem głodna.
Nie wiem ile jeszcze będę tak żyć. Ile można się wgapiać w jedno głupie zdjęcie, które stoi na biurku?
Przecież to wszystko jest strasznie niedorzeczne. Może powinnam udać się do psychologa?
Zresztą nawet on mi nie pomoże, prawdopodobnie jeszcze parę tygodni i albo umrę z głodu, albo wyląduję w szpitalu psychiatrycznym. Moja przyszłość zapowiada się naprawdę wspaniale.
Słyszę ciche pukanie do drzwi. Dziwne. Nagle się wszystkim przypomniało, że istnieje taka osoba jak Martina. Jestem pod wrażeniem.
-Cześć- Gdy drzwi się uchylają, do pokoju wchodzi Lodo. Bierze głęboki wdech i na jej twarzy widnieje grymas. Tak wiem, nie wietrzyłam mojego pokoju od tygodnia, nie musisz mi tego uświadamiać. -Ile tu siedzisz?- Siada obok mnie na skaju łóżka.
-Dwadzieścia cztery godziny na dobę.- Odpowiadam obojętnie jakby to była najzwyklejsza rzecz.
-Nie możesz tak. Chodź przejdziemy się na zakupy, do kina, do parku. Obojętnie.- Wymienia, wyliczając na palcach.
-Nie będziecie mi mówić, co mam robić.- Odpowiadam cały czas tym samym tonem.
Jednak Lodo, to nie zniechęca. Ciągnie mnie za rękę w stronę szafy i wybiera mi pierwszą lepszą bluzkę.
Nie wiem, po co mam się przebierać. Dobra rozumiem ta już jest trochę poplamiona, ale jakoś nie obchodzi mnie, co ludzie o mnie pomyślą. Głośno wzdycham z niezadowolenia i siłą zostaję wepchnięta do łazienki. Przebieram się i lekko poprawiam mojego koka.
-Gdzie idziemy?- pytam smętnie, kiedy wyszłyśmy już z mojego domu. Czuję się jakby ktoś wyssał ze mnie całą radość życia. Zaciągam się głęboko świeżym powietrzem, którego tak dawno nie wdychałam.
-Przejdziemy się po parku. Spacer dobrze ci zrobi.- Uśmiechnęła się do mnie.
Pokiwałam głową i patrzyłam przed siebie. Co chwilę jakiś chłopak przechodzący obok nas miał coś wspólnego z Jorge. Do jednego chciałam nawet podejść, jego wygląd był uderzająco podobny. Na szczęście Lodovica zdążyła mnie powstrzymać. Okej, jest ze mną źle.
-Może już wracajmy- Powiedziała troskliwie, kiedy zaczęłam się przypatrywać kolejnemu chłopakowi.
Ten był też bardzo podobny. Taki sam kolor włosów, nawet podobne rysy twarzy. Jednak oczy rozwiały moje wątpliwości. Tęczówki Jorge są wyjątkowe i nic tego nie zmieni. Można z nich wszystko wyczytać.
~~~♦☺☺☺~~~
-Angie już jestem.- Powiedziałam, kiedy przekroczyłam próg domu.
-A gdzie Lodo?- Przede mną stanęła narzeczona mojego ojca.
-Poszła już do domu- Skierowałam się w stronę schodów, by znowu zaszyć się w swoim pokoju, jednak przerwała mi ręka Angie, która wylądowała na moim nadgarstku, skutecznie psując moje zamiary.
Posłałam jej pytające spojrzenie.
-Nigdzie nie idziesz uszykowałam kolacje.- Uśmiechnęła się do mnie.
Moja mina od razu zrzedła.
-Nie chcę- Powiedziałam szeptem.
-Nie jadłaś normalnego posiłku już od dłuższego czasu. Będę przy tobie siedzieć aż nie zjesz wszystkiego.- Westchnęłam cicho i z ogromnym oporem skierowałam się razem z Angie do jadalni.
-Smacznego- Posłała mi uśmiech i zachęciła gestem ręki żebym zaczęła jeść.
Teraz to się już nie wywinę. Muszę to zjeść, bo wiem, że Angie mi nie odpuści.
A poza tym z kobietą w ciąży lepiej się nie wykłócać.
Wzięłam widelec do ręki i wpakowałam pierwszy kawałek. Kilka razy wykonałam jeszcze ten sam ruch. To są jakieś tortury, czuję jak jedzenie podnosi mi się do gardła.
-Nie mogę- Wysyczałam z zaciśniętymi zębami i gwałtownie wstałam od stołu biegnąc do łazienki.
Historia lubi się powtarzać. Kolejny raz zwymiotowałam po jedzeniu. Pieprzony żołądek.
Wstałam i wypłukałam usta wodą.
-Miałaś już kiedyś podobnie?- Spytała Angie, która opierała się o futrynę drzwi.
Pokiwałam głową na tak. Słyszałam westchnięcie kobiety.-Dlaczego nic nie mówiłaś?
-Nie chciałam. Po co? Myślałam, że to chwilowe, że mi przejdzie.- Spuściłam głowę i skupiłam swój wzrok na moich podniszczonych trampkach, jakby był to najbardziej interesujący widok na świecie.
Angie po raz kolejny głośno westchnęła, jednak nie miałam odwagi żeby spojrzeć jej w oczy.
Zdałam sobie sprawę, że zataiłam przed nią i tatą, ważną wiadomość, bo przecież to, że wymiotuje, nie jest rzeczą normalną. Strasznie mi głupio. Przełamałam się i popatrzyłam w oczy Angie.
Nie mogłam już dłużej znieść jej przeszywającego spojrzenia. Nie jestem osobą bez serca i mam uczucia.
Nawet jestem aż ponad wrażliwa i świadomość, że ktoś jest smutny z mojego powodu wcale mnie nie pociesza, a jeszcze bardziej pogarsza mój nienajlepszy nastrój.
-Tini, zapytam wprost- Dotknęła mojego ramienia i zaczęła je delikatnie gładzić-Od kiedy, ci się to zdarza?- Popatrzyłam na nią zdziwionym wzrokiem. Zaczęłam sobie przypominać wszystkie sytuacje, kiedy mi się to stało. Było to może z pięć- sześć razy, albo troszeczkę więcej.- Mniej więcej po moich urodzinach.- Przymrużyłam powieki i zaczęłam sobie to wszystko analizować. Czuję się jak na wywiadzie.
-Czy między tobą a jakimś chłopakiem doszło do czegoś więcej?- Rozszerzyłam oczy. Angie przysiadła na brzegu wanny i patrzyła na mnie wyczekująco. Szybko chciałam zaprzeczyć, bo przecież nic takiego nie miało miejsca, jednak w ostatniej chwili przypomniało mi się wydarzenie z imprezy.
Wplotłam swoje chude palce we włosy i usiadłam na ziemi. Cholera! Wszystko się zgadza.
Wymioty, brak chęci do jedzenia, zawroty głowy, mroczki przed oczami…
Czyli od mniej więcej miesiąca jestem w ciąży i nic o tym nie wiem?
A najlepsze jest to, że ojciec dziecka jest daleko stąd i nie ma o nim pojęcia.
Nie mogę mieć dziecka. Nie teraz. Nie możesz tak myśleć Martina. Może to tylko jakiś zbieg okoliczności.
-Co teraz?- Spojrzałam na Angie i poczułam łzy na swoich policzkach.
-Pójdę z tobą do ginekologa. Nie przejmuj się, pomogę ci.-Mocno się do niej wtuliłam, mocząc jej bluzkę.
***
YYY.... Tam tam dammmmm!
Także ten no.. Już widzę spam pod tym rozdziałem, że Tini jest w ciąży xDDD
Jednak pamiętajcie <3 Ja uwielbiam Was zaskakiwać <3 ^^
-Angie już jestem.- Powiedziałam, kiedy przekroczyłam próg domu.
-A gdzie Lodo?- Przede mną stanęła narzeczona mojego ojca.
-Poszła już do domu- Skierowałam się w stronę schodów, by znowu zaszyć się w swoim pokoju, jednak przerwała mi ręka Angie, która wylądowała na moim nadgarstku, skutecznie psując moje zamiary.
Posłałam jej pytające spojrzenie.
-Nigdzie nie idziesz uszykowałam kolacje.- Uśmiechnęła się do mnie.
Moja mina od razu zrzedła.
-Nie chcę- Powiedziałam szeptem.
-Nie jadłaś normalnego posiłku już od dłuższego czasu. Będę przy tobie siedzieć aż nie zjesz wszystkiego.- Westchnęłam cicho i z ogromnym oporem skierowałam się razem z Angie do jadalni.
-Smacznego- Posłała mi uśmiech i zachęciła gestem ręki żebym zaczęła jeść.
Teraz to się już nie wywinę. Muszę to zjeść, bo wiem, że Angie mi nie odpuści.
A poza tym z kobietą w ciąży lepiej się nie wykłócać.
Wzięłam widelec do ręki i wpakowałam pierwszy kawałek. Kilka razy wykonałam jeszcze ten sam ruch. To są jakieś tortury, czuję jak jedzenie podnosi mi się do gardła.
-Nie mogę- Wysyczałam z zaciśniętymi zębami i gwałtownie wstałam od stołu biegnąc do łazienki.
Historia lubi się powtarzać. Kolejny raz zwymiotowałam po jedzeniu. Pieprzony żołądek.
Wstałam i wypłukałam usta wodą.
-Miałaś już kiedyś podobnie?- Spytała Angie, która opierała się o futrynę drzwi.
Pokiwałam głową na tak. Słyszałam westchnięcie kobiety.-Dlaczego nic nie mówiłaś?
-Nie chciałam. Po co? Myślałam, że to chwilowe, że mi przejdzie.- Spuściłam głowę i skupiłam swój wzrok na moich podniszczonych trampkach, jakby był to najbardziej interesujący widok na świecie.
Angie po raz kolejny głośno westchnęła, jednak nie miałam odwagi żeby spojrzeć jej w oczy.
Zdałam sobie sprawę, że zataiłam przed nią i tatą, ważną wiadomość, bo przecież to, że wymiotuje, nie jest rzeczą normalną. Strasznie mi głupio. Przełamałam się i popatrzyłam w oczy Angie.
Nie mogłam już dłużej znieść jej przeszywającego spojrzenia. Nie jestem osobą bez serca i mam uczucia.
Nawet jestem aż ponad wrażliwa i świadomość, że ktoś jest smutny z mojego powodu wcale mnie nie pociesza, a jeszcze bardziej pogarsza mój nienajlepszy nastrój.
-Tini, zapytam wprost- Dotknęła mojego ramienia i zaczęła je delikatnie gładzić-Od kiedy, ci się to zdarza?- Popatrzyłam na nią zdziwionym wzrokiem. Zaczęłam sobie przypominać wszystkie sytuacje, kiedy mi się to stało. Było to może z pięć- sześć razy, albo troszeczkę więcej.- Mniej więcej po moich urodzinach.- Przymrużyłam powieki i zaczęłam sobie to wszystko analizować. Czuję się jak na wywiadzie.
-Czy między tobą a jakimś chłopakiem doszło do czegoś więcej?- Rozszerzyłam oczy. Angie przysiadła na brzegu wanny i patrzyła na mnie wyczekująco. Szybko chciałam zaprzeczyć, bo przecież nic takiego nie miało miejsca, jednak w ostatniej chwili przypomniało mi się wydarzenie z imprezy.
Wplotłam swoje chude palce we włosy i usiadłam na ziemi. Cholera! Wszystko się zgadza.
Wymioty, brak chęci do jedzenia, zawroty głowy, mroczki przed oczami…
Czyli od mniej więcej miesiąca jestem w ciąży i nic o tym nie wiem?
A najlepsze jest to, że ojciec dziecka jest daleko stąd i nie ma o nim pojęcia.
Nie mogę mieć dziecka. Nie teraz. Nie możesz tak myśleć Martina. Może to tylko jakiś zbieg okoliczności.
-Co teraz?- Spojrzałam na Angie i poczułam łzy na swoich policzkach.
-Pójdę z tobą do ginekologa. Nie przejmuj się, pomogę ci.-Mocno się do niej wtuliłam, mocząc jej bluzkę.
***
YYY.... Tam tam dammmmm!
Także ten no.. Już widzę spam pod tym rozdziałem, że Tini jest w ciąży xDDD
Jednak pamiętajcie <3 Ja uwielbiam Was zaskakiwać <3 ^^
Wiecie już się wszystko układa, a ja tu nagle daję takie
KABUM! ;)))
Powiem jeszcze tylko tyle, że to jest już KONIEC XDD
Powiem jeszcze tylko tyle, że to jest już KONIEC XDD
Koniec pierwszej części :D
Po prostu podzieliłam moje opowiadanie na jakby dwa tomy.
Dziś jest opublikowany ostatni rozdział pierwszego tomu <3
Zdradzę jeszcze, że następny rozdział .....Yyy... Zaskoczy Was na pewno xD
Bardzo dziękuję za te parę prac, które wysłaliście na konkurs <33
Jednak nadal zachęcam do wysyłania OS'ów
Ogromnie dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, które wywołują banana na mojej twarzy <3
Wiem, że już to mówiłam jadnak powtórzę jeszcze raz KOCHAM WAS ;**
Naprawdę jesteście wspaniali i mam nadzieję, że skomentujecie ten rozdział, bo ostatnio komentarze i wyświetlenia trochę spadły ;'( ;\
Pozdrawiam Was moje motylki <333
Do soboty ;***
A w sobotę mam dla Was niespodziankę, ale ciii... :)))
Po prostu podzieliłam moje opowiadanie na jakby dwa tomy.
Dziś jest opublikowany ostatni rozdział pierwszego tomu <3
Zdradzę jeszcze, że następny rozdział .....Yyy... Zaskoczy Was na pewno xD
Bardzo dziękuję za te parę prac, które wysłaliście na konkurs <33
Jednak nadal zachęcam do wysyłania OS'ów
Ogromnie dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, które wywołują banana na mojej twarzy <3
Wiem, że już to mówiłam jadnak powtórzę jeszcze raz KOCHAM WAS ;**
Naprawdę jesteście wspaniali i mam nadzieję, że skomentujecie ten rozdział, bo ostatnio komentarze i wyświetlenia trochę spadły ;'( ;\
Pozdrawiam Was moje motylki <333
Do soboty ;***
A w sobotę mam dla Was niespodziankę, ale ciii... :)))