sobota, 26 września 2015

XXII rozdział - Instynkt przywódcy

                                                            

                                                      Rozdział dedykuję AlexandraBeckham ;3

Od trzech godzin siedzimy z Jorge na kanapie i czekamy aż tłum reporterów, dziennikarzy i fotografów opuści mój podjazd.
-Jezus Tini!- Jorge podszedł do okna i lekko odsłonił roletę.- Oni tu namioty rozkładają!
-Co ty pieprzysz?- Wytrzeszczyłam oczy oraz zerwałam się z beżowej kanapy, by podbiec do okna przy którym stał szatyn.
-Nie pieprzę tylko solę.- Gdyby nie to, że jestem wkurzona rozśmieszyłby mnie ten dowcip.
-Na suchary ci się zebrało.- Wykręciłam oczami,  po czym na moje usta wkradł się lekki uśmiech.
Usłyszeliśmy jak ktoś dobija się do drzwi balkonowych.
Za przezroczystymi szybami zobaczyłam tatę i Angie.
Wpuściłam ich do środka. Są wkurzeni. No to mam przechlapane..
Zaraz przecież ja nic nie zrobiłam! To wina tych, co koczują przed naszym domem.
-Możecie mi łaskawie wytłumaczyć, co tutaj się dzieje? – Tata patrzy raz na mnie raz na Jorge.
Angie trzyma go kurczowo za ramię, by go trochę uspokoić. 
Wiem, że gdyby nie ona pewnie teraz by wszystko wysadził łącznie z nami.
-Bo..- Nawet nie wiem jak mu to wszystko wytłumaczyć. Zresztą ja sama nie wiem, co chcę w tym momencie powiedzieć. Jakby w moim mózgu skończyła się zawartość słów.
-Tini się zakręciło w głowie jak byliśmy w parku- Posyłam Jorge wdzięczne spojrzenie- i zaniosłem ją do domu i widocznie przyłapali nas fotoreporterzy, a teraz czekają pod domem żeby wyciągnąć od nas jakieś informacje na nasz temat. – Powiedział na jednym wydechu. Widać, że jest spięty.
Bo jakby nie było jest temu trochę winny. Gdyby się mnie posłuchał i dał mi dojść samej do domu to by ta sytuacja nie miała miejsca.
-Dobra.- tata usiadł razem z Angie na kanapie, a my z Jorge naprzeciwko nich.- Po pierwsze nikt stąd nie wychodzi, bo nawet nie ma jak.  Po drugie Jorge zadzwoń do twoich rodziców i powiedz, że nocujesz dzisiaj u nas. – Wspominałam kiedyś, że mój tata był we wojsku? Teraz ujawnia się u niego instynkt przywódcy.- Po trzecie słoneczko zrobisz kolacje? Jestem potwornie głodny- zrobił maślane oczy do Angie, a my się zaśmialiśmy.
Kobieta pocałowała mojego ojca w policzek i zgrabnym krokiem ruszyła do kuchni. 
Tata natomiast udał się do swojego gabinetu, bo musiał wysłać dokumenty do firmy.
A ja zostałam sama z Jorge w salonie. Co chwile któreś z nas posyłało drugiej osobie spojrzenia.
Raczej żadne nie miało odwagi się odezwać, a może raczej nie chciało.
-Dzieciaki kolacja- Przerwała ciszę Angie, która wołała z kuchni.
Podnieśliśmy się z kanapy i powolnym krokiem ruszyliśmy do jadalni.
Po chwili było słychać jak tata wychodzi ze swojego gabinetu i też kieruje się w naszą stronę.
W całym domu pachniało zapiekanką warzywną a ja czułam jak mój żołądek robi fikołki.
Robiło mi się niedobrze na zapach jedzenia a co dopiero jak to zjem?
Razem z Jorge nakryliśmy do stołu, a Angie na środku postawiła szklane naczynie, w którym znajdował się posiłek.
Wzięłam do ręki widelec i zaczęłam grzebać nim na talerzu.  Wzięłam jeden kęs i poczułam jak jedzenie rośnie mi w buzi. Choćbym nie wiem jak chciała nie mogłam tego przełknąć.
-Tini wszystko okej?- Jorge położył swoją rękę na moim ramieniu.
-Nie smakuje ci?- Angie posłała mi zatroskane spojrzenie.
-Nie, to jest bardzo dobre. Przepraszam, ale nie jestem głodna. – Wstałam od stołu i pobiegłam do łazienki, która znajdowała się na górze.
Po chwili bicia się ze swoimi słabościami, zwymiotowałam.
Nie mogłam dużej wytrzymać.
Wstałam i podeszłam do umywalki, by opłukać usta wodą.
Nie długo po tym w łazience znalazł się Jorge. Kurde zapomniałam zakluczyć!
-Co jest?- Posłał mi pytające spojrzenie.
-Wszystko okej.- Poczułam jak nadchodzi kolejna fala.
-Właśnie widzę.- Kontem oka dostrzegłam w ogromnym lustrze, że moja twarz jest cała blada.
-Jorge wyjdź- Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
 Jednak on stał w tym samym miejscu i ani mu się śniło ruszyć.
 Z powrotem ukucnęłam i znowu zwróciłam.  Cholera!
Jorge podszedł do mnie i położył mi swoją dłoń na plecy.
Wstałam i ponownie wypłukałam buzie przezroczystą cieczą.
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, co jest?- Powiedział to z wyrzutem.
-A ty to niby lepszy?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie- Też nie chcesz mi powiedzieć, czemu cały czas jesteś smutny.- Podniosłam głos, jednak po chwili spuściłam głowę.
-Dowiesz się, ale jeszcze nie teraz- Położył mi swoją dłoń na ramieniu. – Zaufaj mi.
-Ufam.- Powiedziałam szeptem, a zielonooki szatyn mnie przytulił.
Bez zastanowienia oddałam ten gest. 
To takie wspaniałe uczucie, kiedy on mnie dotyka, przytula, całuje w policzek…
Czuję jak ciepło od niego rozchodzi się po całym moim ciele.
Dociera do każdej komórki mojego organizmu.
-Idziemy z powrotem na kolacje?- Przerywa chwile mojej rozkoszy.
-Nie. Nie jestem głodna. – Ruszam szybkim i stanowczym krokiem do mojego pokoju, skąd zabieram moją koszulę nocną.
Wracam ponownie do łazienki, gdzie nadal w tym samym miejscu stoi Jorge.
Odchrząkuję myśląc, że przez ten gest przekaże mu żeby sobie poszedł. 
Jednak szatyn nie jest za bardzo taktowny i chyba nie zrozumiał, co miałam na myśli.
-Mógłbyś wyjść?- Zwracam mu uwagę ze szczerym uśmiechem na twarzy.
-Po, co?- Odpowiada mi tym samym.
-Bo chciałabym się wykąpać- Chichoczę.
-A to sobie chętnie popatrzę- Uśmiecha się cwaniacko i zaczyna się śmiać oraz siada na brzegu wanny. Co jak co, ale poczucie humoru to ma.
Czuję jak moje policzki oblewa czerwony kolor. Na szczęście szatyn tego nie komentuje.
Pukam się palcem w czoło poczym pokazuję mu drzwi. Tym razem Jorge zrozumiał moją aluzje i wychodzi bez sprzeciwu. Głośno wzdycham, a następnie rozbieram się ze swoich rzeczy i naga wchodzę pod prysznic. Czuję jak zimne krople obmywają moje ciało.
Po chwili woda zmienia swoją temperaturę na wyższą.
Wykąpana i ubrana w swoją pidżamę wchodzę do swojego pokoju.
Zakluczam drzwi i zapalam światło.  Moje serce zamiera a ciało odmawia posłuszeństwa.
-Idioto, co ty tu robisz?!- Wydarłam się- Wiesz jak się wystraszyłam?!

***


Witam! Szczerze?
Nie miałam żadnego pomysłu na ten rozdział i wyszedł jakiś taki nijaki.
Ale koniec użalania się nad sobą. STOP.
Uhh... SZKOŁA to ZŁO
Naprawdę mam już dość, a to dopiero początek XD
Nie mam dzisiaj weny na notatkę więc wybaczcie.
Zostawiam Was z rozdziałem Skarbeńki <3
Zapraszam do komentowania <3 Napiszcie chociaż kropkę :*
Do nexta Miśki <3 <3

7 komentarzy:

  1. Hejo hejo hejo hej! !! ♥
    Cudeńko.
    Królik dalej stoi przy swoim i twierdzi, że Tini jest w ciąży.
    Jorge dalej coś ukrywa.
    Noc w jednym domu i może nawet w jednym łóżku? Kto wie?
    Trzymasz mnie w mega napięciu.
    Jak tak dalej pójdzie to eksloduje nim się dowiem co jest Tince i co gryzie Jorge.
    Czekam na next :-)
    Pozdrawiam Królik!
    Buziaczki :* ❤ ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!
    Dzięki za dedykacje :*
    To takie dziwne uczucie przeczytać swoją nazwe u góry xD hehe
    Na mojej twarzy jest mega uśmiech :D

    Jestem z Królik Tini w ciąży!
    Niech kurde bydą razem!
    No Jorge rusz dupe i ją zapytaj! XD

    Szkoła jest do D U P Y !

    Czekam na nexta! Ciekawi mnie to jak cholera! :*

    Pozdrawiam ;)
    Tak Królik cb też! Szacun zgarniasz wszystkie dedykacje i jesteś pierwszy (znowu sorki zawsze) xD heheh Jak to robisz?

    :* To chyba mój pierwszy tak długi jak na mnie kom! Jej! I to na twoim blogu! :*

    Kocham♡♥♡

    Sorki że z anonimka! :(
    Coś sie psuje hehe

    AlexandraBeckham

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuuu!!! Rozdział cudny i interesujący z reszta jak wszystkie :D czekam na następny i pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział ♥
    Zapraszam do mnie: http://historiabianco.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudeńko...
    Dziś tak malutko... Rosee oczywiście nie ma weny nawet na czytanie.. I krótki komentarz ...
    Świetny rozdział! <3
    Rosee ;3

    OdpowiedzUsuń

.
.
.
.
.
.
template by oreuis