środa, 13 stycznia 2016

2 miejsce ~ Nawet jeden dzień może zmienić całe życie


To, czego nie ogarniamy umysłem,
trzeba czasem objąć ramieniem.

    Poniedziałek. Pewnie ty też nie lubisz tego słowa.
   Gdy tylko się je usłyszy dreszcze przechodzą po ludzkim ciele.
  Ale dla mnie ten dzień zmienił moje życie. A dlaczego? 
  
    Przesuwam nacisk na iPhonie by wyłączyć budzik. 6:30 czyli godzina czasu by wyjść z domu do szkoły. Podnoszę się z łóżka i lekko ziewam, wyłączam telefon z ładowarki a ładowarkę z kontaktu. Podchodzę do wielkiej szafy z lustrem i wyciągam z niej przepiękną czarną sukienkę z białym kołnierzykiem. Wchodzę do łazienki i biorę szybki prysznic. Poprawiam włosy przed lustrem i ubieram się. Wychodzę z zaparowanej łazienki i kieruje się do mojej toaletki.
Siadam i nucę piosenkę One Direction - Perfekt. Wyciągam jakąś bransoletkę oraz naszyjnik.
Gdy widnieją oba te przedmioty na moim nadgarstku oraz szyi maluje oczy czarnym tuszem do rzęs oraz robię kreski eyelinerem. Oczy maluje jeszcze jakimś jasnym kolorem.
Usta maluje pięknym, rzucającym się w oczy czerwonym.
    Biorę biały plecak z napisem "All you need is love" który jest koloru białego na tle czarnego.
Tak, bardzo lubię kolor biały i czarny. Tego samego koloru i ten sam cytat jest na moim case od telefonu. Wyglądają bardzo podobnie wręcz idealnie tak samo.

    Idę ciemnym chodnikiem, mrocznie wszędzie. Nigdzie nie widać żywej duszy.
Naglę czuje jak ktoś na mnie wpada. Zostałam wypchnięta na ulicę gdy wiedziałam, że zaraz może się to źle skończyć. Zamknęłam mocno oczy i czekałam... Lecz po chwili poczułam czyjeś ręce podnoszące mnie do góry. W ostatniej chwili słychać trąbnięcie, ale... Ja wszystko nadal słyszę.
    Otwieram oczy przerażona i patrzę na chłopaka. Zielone oczy, postawione włosy na żel, przystojny, wysoki, brunet. Skądś go znam... Tylko skąd? Chłopak również dobrze mi się przygląda.
      - Przepraszam.- Mówi i odchodzi. Ja szybko korzystam z okazji i podchodzę do niego.
Łapię go za ramię.
      - Może wybierzemy się na kawę? Zimno się...
      - Nie mam czasu, przepraszam.- Przerywa mi i odchodzi. Stoję zszokowana i patrze jak oddala się jego sylwetka. Nic nie rozumiem...

    Siedzę w szkole wpatrzona w sufit. Godzina wychowawcza jest jedyną lekcją... Chodź myślę na każdej lekcji i nie dziwię się, że ledwo co zdaję. Nie moja wina...
      - Violu, słuchasz mnie? Miały być lekcje jeszcze jutro i w środę ale naszła zmiana i jutro już nie idziecie do szkoły a o 16 dziś macie wigilie klasową z specjalnym gościem.- Mówi nasza wychowawczyni. W jej głosie słyszę takie wielkie chamstwo. Oczywiście po słowach pani "nie będziecie mieć lekcji" wszyscy zaczęli ryć mordy, że nie ma testu z geografii. Chociaż jakiś plus.
    Ciągle zastanawiam się kim był ten chłopak... Skądś na pewno go znam... Tylko skąd?

    Tak zaczyna się romantyczna historia no nie? Tak masz racje nic zmienić nie mogę.
Może domyślasz się kto już jest tym specjalnym gościem? Pewnie tak.
A tu cię zdziwię, to nie będzie nasz nieznajomy a ktoś inny. 


    Przeglądam w szafie wszystkie suknie, które mam lecz dylemat jest zawsze taki sam.
Nie wiem czy ubrać czarno-białą czy biało-czarną. Różowa, zielona, niebieska, fioletowa. Nadal nie wiem co wybrać. Muszę jeszcze jechać i kupić prezent dla Fran, to nie trudne. Dziewczyna uwielbia biżuterie więc pójdę do jakiegoś sklepu i kupie jej wymarzoną bransoletkę z nieskończonością z perełkami.
      - Gdzie ty znowu idziesz młoda?- W progu moich drzwi stoi mój brat. Jedyna osoba, która mnie rozumie. Od dziecka jesteśmy tylko my. Rodzice ciągle pracują więc nie mają dla nas czasu, rozpieszczają nas kupując drogie rzeczy i co tydzień na nasze karty kredytowe przybywa kolejne milion dolarów. Nigdy nie słyszałam od nich tych dwóch najważniejszych słów...
      - Mamy dziś wigilię klasową.- Odpowiadam i spoglądam na niego. Podchodzi do mnie.
      - Wspaniale wyglądasz. A na którą ta wigilia?
      - Za godzinę.
      - Czyli rozumiem, że Lu się ze mną nie spotka.- Wzdycha.
      - Jeszcze ci nie powiedziała? Pewnie nie ma czasu, chyba możesz pójść ze mną najwyżej będziesz siedział przed klasą.- Śmiejemy się.
      - Nie trzeba napiszę do Ludmiły najwyżej później się spotkamy lub jutro.- Przytakuje a chłopak wychodzi z pokoju.
    No to czas iść kupić prezent.

    Oglądam każdy przedmiot ale nic mi się nie podoba. Kurczę, zostało jeszcze 20 minut zaraz muszę iść. W końcu wybieram tą najdroższą gdy ona naglę mi spada. Gdy się schylam by go podnieś ktoś również to robi. Dotyka mojej ręki i w tym samym momencie patrzymy sobie prosto w oczy. Znów on, uśmiecha się szeroko i podaje wisiorek. Nawet nie wiem kiedy podniosłam rękę.
      - Znów się spotykamy.- Uśmiecha się, tym razem jest bardziej uprzejmy.
      - Chyba nie za bardzo mamy o czym gadać, wystawił mnie Pan.- Chłopak poważnieje.
      - Śpieszyłem się.- Wyjaśnia. Nic nie mówię, wstaje i kieruje się do kasy.- Może za parę godzin chcesz się spotkać?.- Podchodzi do mnie,
      - Nie mam czasu.- Mówię oschle, czemu dla niego jestem taka. Przecież chce się dowiedzieć trochę więcej o nim, przecież skądś go znam. - Ile płaczę?- Zwracam się tym razem do ekspedientki.
      - Tysiąc dolarów poproszę, płaci Pani kartą kredytową?
      - Tak.- Odpowiada chłopak. Patrze na niego z zdziwieniem, to ja płacę nie ty człowieku. Szukam w torebce portfela gdy on wyciąga swoją kartę i płaci.
      - Zwariowałeś?
      - Proszę jeszcze zapakować.- Mówi.
      - Jezu, słyszysz mnie?- Znów nic nie odpowiada.
    Wypycha mnie do wyjścia i uśmiecha się. No jeszcze jemu wesoło? Zapłacił sporą sumę pieniędzy na prezent który miałam kupić JA a nie ON, nie znamy się a on musi mnie wkurwiać.
      - Oddam ci pieniądze tylko powiedź numer konta.- Chłopak prycha i zaczyna się śmiać. Co do cholery? On mnie coraz bardziej wkurwia.
      - Nic nie oddawaj, masz i leć, a przy okazji jestem León, León Verdas.- Podaje mi rękę i daje ładnie zapakowany prezent. León... León... Coś mi to mówi... Tylko co?
      - Violetta, ja muszę lecieć. Eee... Jak kiedyś się spotkamy to ci wszystko oddamy tylko teraz muszę lecieć.- Mówię i zaczynam biec.

    Tak właśnie zaczęła się nasza kolejna historia. Tak, znam go tylko dajcie mi czas żeby sobie przypomnieć. Chłopak się zmienił przez ten długi okres czasu. 
    Wchodzę do szkoły i patrze na zegarek, minuta. Wbiegam po schodach do naszej klasy, wszyscy już siedzą tylko jedno miejsce wolne. Oczywiście moje. Siadam koło Fran i się uśmiecham.
      - Gdzie ty byłaś tak długo?
      - Kupowałam prezent dla ciebie.
      - Tak długo? - Patrzy na mnie z zdziwieniem. Chicho się zaśmiałam.
      - Tak, po musiał by perfekcyjny.
      - No ja myślę, bo w końcu dla mnie.- Śmiejemy się oboje. 
    Do stali wchodzi wysoki blondyn w czarnej marynarce chyba cholernie drogiej, a za nim ... León? Co on tu robi. Przecieram oczy czy to nie zwidy ale tak to León. 
      - Ej Violka coś się stało?- Znów patrzy na mnie z nutką zdziwienia.
      - Nic, nic, nic.- Szybko odpowiadam. 
    Chyba mnie zauważył, popatrzał na mnie chyba też z lekkim niedowierzaniem i usiadł koło swojego przyjaciela. Gdy zobaczy, że na niego patrzę uśmiechnął się a ja spuściłam wzrok. Poczułam lekkie mrowienie w brzuchu, nie, nie, nie... Proszę tylko nie motylki. Nie chce się zakochać, jeszcze nie teraz...
      - Dzieci przywitajcie Jasona oraz jego przyjaciela Leóna, chłopacy przyjechali z Meksyku by zobaczyć jak wygląda wigilia w Buenos Aires.- León Verdas pochodzi z Meksyku... Coś mi to mówi... Naglę poczułam straszny ból głowy, złapałam się za nią i lekko jęknęłam z bólu. 
      - Jim! Przynieś mi tę lalkę!- Krzyknęłam i tupnęłam nóżką. Jejku ale ten chłopak jest nieogarnięty. Uhh! Nienawidzę go, zawsze jak coś chce to głupek nic nie zrobi a jak ja mam coś zrobić to mnie szantażuje. - Uhh! No dobra pójdę sama, ale jak będziesz coś chciał to ci nic nie przyniosę!- Krzyczę. 
    Przechodzę koło piaskownicy i huśtawek gdy naglę Jim rozhuśtał się na tyle mocno by mnie popchnąć. Dostałam mocnego kopniaka w ... Talie i czuje, że lecę. Ale w ostatniej chwili ktoś mnie złapał. Przerażona zaczęłam cicho płakać. 
      - Nic ci nie jest? - Mówi chłopak.- Cześć, jestem León i nie lubię jak dziewczynki płaczą.- Mówi a chłopacy rechoczą z niego. Uśmiecham się lekko i wycieram łzy. 
      - Nic mi nie jest, troszku boli ale da się wytrzymać. A! I jestem Violetta.- Uśmiechamy się do siebie.
    - Violu, co się stało?- Wyrywa mnie Fran ze wspomnienia.
   
    No tak zapomniałam dodać, gdy miałam 10 lat przeżyłam tragiczny wypadek samochodowy i nic od tamtej pory nie pamiętałam z przeszłości. Co prawda Fran oraz moi przyjaciele przypomnieli mi o najważniejszych rzeczach lecz raczej nikt nie pamiętał takiego wydarzenia. Co do Jim'a chłopak był moim najlepszym przyjacielem ale nie przeżył w wypadku, w którym wtedy straciłam pamięć... Ale wrócimy do opowiadania.
     
      - Nie, nie, wszystko w porządku.- Skłamałam. Zastanawiam się nad jednym... Czy León mnie jeszcze pamięta... Czy tak po prostu... Chce się zaprzyjaźnić.
      - Cześć jestem Jason i pochodzę z Meksyku, to mój przyjaciel León. Chodzimy razem do tej samej szkoły i chcieliśmy wam opowiedzieć trochę o naszych świętach, miło by było gdybyście wy powiedzieli coś nam o waszych świętach.- Uśmiecha się i kończy.- Na początek podzielcie się na dwie grupy.- Wszyscy jak w przedszkolu zaczęli się wybierać. W końcu rozdzieliliśmy się na dwie grupy.- Dobra to ja idę do tej a León do tej.- Wskazuje na grupy. León idzie do nas... Nie wiem czy się cieszyć czy płakać. 
      - No więc cześć...
    Tak tak tu opowiadał o ojczyźnie i świętach nie będę zanudzać i przejdźmy od razu do zakończenia wigilii. 

    Wzięłam swój prezent i wyszłam z sali. Szczerze mówiąc nie było źle, chłopak ciągle mi się przyglądał. Czułam się lekko niezręcznie, ale po pewnym czasie jakoś mi się to spodobało. Naglę ktoś mnie złapał za rękę. 
      - Poczekaj.- Mówi.
      - Zrobiłeś wystarczająco dużo rzeczy dla mnie.
      - Violetta nie mów, że mnie nie poznajesz.
      - No tak... Ty jesteś ten co kupiłeś prezent dla mojej przyjaciółki.- Kłamie, sama nie wiem czy to wspomnienie było realne czy nie. Nie będę robić z siebie idiotki bo może było całkiem inaczej.
      - Chodziliśmy razem do przedszkola, byłem twoim drugim najlepszym przyjacielem... Wyjechałem byłaś zrozpaczona... Dałem ci to.- Wskazał na bransoletkę którą miałam na sobie. Spojrzałam na nią, miałam ją odkąd pamiętam zawsze ją nosze, podoba mi się, jest słodka i skromna, z złotym motylkiem. Mama mówiła, że to od niej... Czyżby znów mnie okłamywała? I jeszcze jedno, z każdym naszym spotkaniem on się zmienia, raz jest oschły a raz przyjazny a teraz się martwi... Nie rozumiem chłopaków, zwłaszcza jego.- Słyszałem, że miałaś wypadek parę lat temu... Może dlatego mnie nie pamiętasz. Dobra zapomnij...- Twierdzi i odchodzi.
      - Nie, León poczekaj.- Podchodzę widzę w oczach chłopaka smutek i rozczarowanie. Kurde jak ta wizja była realistyczna...- To... Ty mnie uratowałeś jak Jim kopnął mnie w bok i się przewróciłam a ty...
      - To było nasze pierwsze spotkanie, co z tego że byliśmy już rok w przedszkolu poznaliśmy się przez przypadek.- Przerywa mi. 
    Czyli to była wizja. Miałam je trzy lub cztery razy. Niektóre się sprawdzały a inne nie. Naglę chłopak mnie lekko przytulił. Zdziwiona również go obięłam. 
      - Może chciałabyś się umówić na kawę?
      - Jasne.
    I tak się zaczęło w pewnym sensie... 

Tydzień później. 

      - Fede posprzątaj tu.
      - Bo co?- Zaczyna pyskować. O boże jak ja go kocham. 
      - Bo dziś León przychodzi.- Mówię jego tonem.
      - Uuu, moja siostra się zakochała, moja siostra się zakochała!
      - Nie zachowuj się jak dziecko!- Krzyczę i tupie nogą.
      - I kto tu się zachowuje jak dziecko co siostra?- Śmieje się. Przewracam oczami.- I widzisz znowu!- Podchodzę do niego lecz ten zaczyna mnie łaskotać.
      - Prze...Przesta...Przestań.- Wyduszam z siebie. 
      - To mnie przeproś.
      - Prze...Prze...Przepraszam.- Mówię od niechcenia. Nie chce go przepraszać, nawet nie wiem za co, ale chce żeby przestał. - A tak na poważnie posprzątaj tu na serio.- Mówię gdy skończył. Chłopak podnosi ręce w kontekście "nie strzelaj" 
    Słyszę znany mi dzwonek telefonu. 
Od: León 
Tak trochę zapomniałem, że miałem iść do ciebie. A bardziej się pomyliłem, bo myślałam, że ty przychodzisz do mnie. Może chciałabyś przyjść do mnie bo wszystko już przygotowałem. Mówię ci uśmiałem się jak nie wiem gdy sobie przypomniałem, że mam iść do ciebie. :D
Lekko się zaśmiałam.
Do: León
Jasne to będę za 30 minut. Pasi? 

Od: León
Ok, czekam :D

    On coś przygotował a ja jak zwykle nic bym nie miała. No dobra chyba czas się do niego przygotować. Ubieram sukienkę którą niedawno dostałam od Verdasa, jest kremowa najwyraźniej od Chanel. Zakładam kolczyki perfumuje się i wychodzę z pokoju. 
      - Posprzątałem... Gdzie ty idziesz?
      - Do Leóna.- Zaczynam się śmiać.
      - To on nie miał przyjść tu?
      - Naszły lekkie zmiany.- Znów się śmieje. Chłopak zaczyna być nerwowy.
      - I ja musiałem posprzątać bo tak?
      - Przepraszam braciszku.- Całuje go w policzek i wychodzę. 
    Pukam do domu Verdasów. Otwiera mi jakaś mała dziewczynka. 
      - Cześć, czego tu szukasz?- Pyta.
      - Hej, a szukam Leóna.
      - Aa! To o tobie ciągle nam mówi.- Czuje jak moje poliki się rumienią. Tak tak wiem minął tydzień od naszego "poznania się" a ja już się w nim zakochałam. Gdybym mogła wybierać na pewno bym się nie zakochała.
    Dziwne, że przyjechał tu z Meksyku a ma dom w Buenos Aires. Tak, to dom jego babci, stary jego dom, bo razem z rodziną wyjechał do ojczyzny lecz Babcia po prostu nie chciała i została tu. 

      - Lion! Violka do ciebie!- Krzyczy biegnąc do niego. Po paru minutach chłopak jest przy drzwiach. 
      - Cześć, wchodź do środka. - Uśmiecham się i wchodzę.- Musimy pogadać.- Powiedział to bardzo poważnie. Kolejna strona Leóna.
      - Dobrze.- Odpowiadam krótko
    Idę za Leónem najprawdopodobniej do jego pokoju. Gdy już jesteśmy widzę jedzenie oraz coś do picia. Chłopak dużo nie zrobił, ale jak na faceta to można dawać już Oskara.
      - Wyjeżdżam.- Mówi prosto z mostu, krztuszę się ciastkiem. Patrze na niego z smutkiem. W sumie czego ja oczekiwałam, że zostanie tu dla mnie. W końcu przyjechał tylko na święta. - Wszystko dobrze?- Nic nie mówię lecz podchodzę do niego i przytulam. Przywiązałam się do niego. Będzie mi brakować ... Jego uśmiechu, żartów, Jego. Zaczynam moczyć mu koszule. Ten gładzi moje plecy. 
      - Musisz?- Mówię i wycieram oczy.
      - Wrócę, w wakacje... Może.- Ostatnie słowo mówi cicho. Zaczynam jeszcze bardziej płakać.- Ale muszę ci coś jeszcze powiedzieć i... Pokazać. Chodź.- Mówi i łapie mnie za rękę. 
    Wychodzimy z domu i kierujemy się w stronę jakiegoś lasku? Czy on chce mnie zgwałcić? Po paru minutach jesteśmy niedaleko jakiegoś jeziorka. Ślicznie tu. Siadamy na jakiejś ławeczce. Nikt nic nie mówi. Cisza, rozpacz, miłość, tęsknota.
      - Chce, żebyś wiedziała, że jak dojadę...- Przerwał na chwilę.- Musisz wiedzieć coś jeszcze. Dla mnie nie jesteś zwykłą przyjaciółką, koleżanką, znajomą. Jesteś kimś ważniejszym. Jakby ci tu to powiedzieć... Podobasz mi się.- Mówi szybko.- Chyba się w tobie zakochałem, nic nie mów, wiem że teraz mnie znienawidzisz, wiem ale musiałem ci to powiedzieć ta informacja by mi nie dała żyć... Kocham cię Violetta.- Zamieram. Radość i smutek, radość i smutek. Jezu człowieku nie wiem co czuć, powiedzieć. Jestem w kropce. 
      - Ja ciebie też kocham.- Po moich słowach zaczęliśmy się do siebie zbliżać, milimetry dzieliły nasz. Z każdą chwilą czuło się coraz wyżej nad niebem. W końcu dotknął moich ust. Odwzajemniłam pocałunek. 
      - Nie przeżyje bez ciebie Violu.- Mówi po skończonym pocałunku, uśmiecham się sztucznie.
    I tak wyglądał nasz pierwszy pocałunek. 

Następny dzień.

   Maluje lekko oczy, bo i tak wiem, że się rozmaże. Tak to dzień w którym León wyjeżdża. Ubieram białą sukienkę i po ok. godzinie wychodzę z domu. Zamawiam taksówkę i jadę na lotnisko. Dzięki bogu nie było korków. Wchodzę do wielkiego pomieszczenia rozglądam się i nigdzie nie widzę chłopaka. Dzwonie... Nie odbiera. Piszę SMS'a nie odpisuje. Naglę ktoś mnie łapie za talie a ja podskakuje. 
      - Myślisz, że z tobą bym się nie pożegnał.- Odwracam się uśmiecham się sztucznie i mocno go do siebie przytulam. Znów zaczynam płakać, on przytula mnie jeszcze mocniej.- Kocham cię.- Mówi i zbliża się do mnie. Bez żadnych problemów całuje go, pocałunek był cholernie namiętny oraz długi. Nie obchodzi mnie ile jest tu ludzi. Nie będę go widziała parę dobrych miesięcy. 
      - Halo, halo!- Mówi starsza pani. Ja z Leónem odrywamy się od siebie. Lekko się rumienie. - Czego wy płaczecie.- Wzdycha kobieta.- León ci nie powiedział, że zostaje ze mną? Spać nie mogłam przez niego bo leżał na podłodze i błagał, żeby został.- Patrze na niego, on wzrusza ramionami.- León bierz tą walizkę jedziemy do domu.- Uśmiecham się najszerzej jak mogę. León przytula swoją babcie i cicho mówi dziękuje. Najwyraźniej dopiero teraz się dowiedział. Po chwili rozłożył ręce. Podbiegłam do niego i wskoczyłam w ramiona. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa. 
      - Już nigdy cię nie zostawię, obiecuje.- Mówi a ja uśmiecham się coraz bardziej.
      - Violu o czym myślisz?- Pyta mnie León.
      - Wspominam.- Uśmiecham się i lekko go przytulam.

***
One Shot by Rosee

9 komentarzy:

  1. Czytałam na blogu autorki :*
    Jest cudowny!
    Gratuluje skarbie drugiego miejsca!

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa I nie mogę się doczekać shota zwyciężczyni! :*

      Usuń
  2. Dziwnie tak komentować swój os. Hahah. Nadal nie wierze ze to ja jestem 2 ❤️ Ogólnie chce podziękować za uszanowanie mojej dość długiej pracy..
    To chyba tyle no serio nie wiem co napisać xD
    Pozdrawiam i wsypałem całuski
    Rosee ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest cudowny! Jeden z najlepszych jakie czytałam! Jeśli ten dostał II. miejsce to ten na I musi być... Nwm jaki! Gratki!
    LL

    OdpowiedzUsuń
  4. wow. . On jest przecudowny :)
    Uhh...taki perfekcyjny ze szokkkkkk
    Kocham.
    Czekam na zwycięzcę i na nexta
    :*
    Zapraszam do mnie na rozdział :)
    Kocham
    Violetta Vilu; )

    OdpowiedzUsuń

.
.
.
.
.
.
template by oreuis