sobota, 7 listopada 2015

XXVII rozdział - Nie nauczyłam się mówić żegnaj


Rozdział z dedykacją dla Julia Aleksandrowicz <3
                                                            
                                                               "Oni pat­rząc na siebie nawza­jem.
                                                        Pat­rzą w mil­cze­niu nie pot­ra­fiąc się odezwać.

                                                              Chcąc zmienić bieg spraw i lo­su spiralę.
                                                   Myślą ile poświęci­li siebie i wspom­nień ulotnych."

                                                                                       
-Nigdzie nie pójdę!- Podniosłam głos i spojrzałam na niego spod rzęs.
-Dlaczego? Jedziemy wszyscy. Wszyscy, czyli ty też- Uśmiechnął się do mnie i dotknął mojego ramienia.
-Rugg… Ja się tam załamie.- Opadłam bezsilnie na kanapę.
-Zrobisz mu przykrość. Wiesz jak dużo dla niego znaczysz.- Ile mnie jeszcze będzie przekonywał żebym jechała na to lotnisko? Nigdzie nie pójdę. Ja się tam zaleję łzami, kiedy Jorge będzie odlatywał.
Nie chcę mu pokazywać, że jestem słaba.-Zastanów się.- Pocałował mnie w policzek i wyszedł z mojego domu.  Westchnęłam głośno i oparłam na swoich rękach głowę.
W życiu tam nie pójdę. Będą mnie musieli siłą wyciągać.
Czy to tak trudno zrozumieć, że nie chcę przy nim płakać?
Nie chcę widzieć jak będzie wsiadał do tego pieprzonego samolotu.
Nie chcę widzieć jak będzie odlatywał.
Nie chcę.
Będzie mnie to wszystko mniej boleć, jeśli zostanę w domu.
Nie wyobrażam sobie stać z nim twarzą w twarz i powiedzieć mu żegnaj.
Nie nauczyłam się mówić żegnaj. To za dużo jak dla mnie.
Wstałam z kanapy i wyszłam na balkon. Jest już późno a noce jak na razie nie są wcale takie ciepłe.
Jeszcze tylko trochę i moje upragnione lato. Zawsze z dziewczynami organizowałyśmy w pierwszy dzień wakacji noc w namiotach. Pamiętam, że Cande często wykręcała nam żarty.
Raz włożyła mi sztucznego pająka do śpiwora.
 Nie zapomnę jak się wtedy na nią wściekłam. Właśnie Cande…
Nie widziałam się z nią od czasu naszej kłótni? Nawet nie wiem jak to nazwać.
Nie odbiera telefonów ode mnie, od dziewczyn… Szczerze, to nawet nie wiem czy jest jeszcze w naszym kraju. Ona jest nieprzewidywalna i nie zdziwiłabym się gdyby w nagłym przypływie złości wsiadła w najbliższy samolot i wyjechała na drugi koniec świata. Jednak Angie ma racje, jeśli ta wyprowadzka sprawi, że poczuje się szczęśliwa, musimy jej na to pozwolić.  Kocham ją.
Jest moją przyjaciółką i chcę by była zadowolona ze swojego życia.  
-Kochanie- Tata położył swoją dłoń na moich plecach- Będzie dobrze.- Wszyscy mi to mówią.
„Będzie dobrze” a i tak wszyscy wiemy, że to nie prawda. Dwie ważne osoby, opuszczają mnie i możliwe, że nie wrócą, a jeśli nawet to na pewno nie tak szybko. 
Tata pocałował mnie w czoło. Uwielbiam, gdy tak robi. Czuję się wtedy bezpieczna, wiem, że ktoś jest przy mnie i zawsze mnie obroni przed złem tego świata. Jednak to nie możliwe.
Trzeba pogodzić się z tym, co mamy napisane i grać według scenariusza. Po prostu żyć.
-Chodź, zjesz coś.-westchnęłam głośno i pokręciłam przecząco głową. –Musisz coś jeść.- Zaśmiałam się cicho na jego słowa, ale on był nader poważny. Bez słowa poszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Zaczęłam wpatrywać się w jeden punkt i znowu pojawiły mi się przed oczami te cholerne czarne plamki, jakbym zaraz miała zemdleć. Szybko usiadłam na łóżku i zaczęłam głęboko oddychać.
Zamknęłam oczy w nadziei, że to coś pomoże. Może to wszystko przez ten stres?
Ostatnio mam bardzo dużo zmartwień. Albo jestem przeziębiona?  Wstałam ostrożnie z łóżka i podeszłam do szafy, by wziąć z niej koszulę nocną.
Nawet nie miałam sił i ochoty, by iść pod prysznic.
Przebrałam się i położyłam się z powrotem do łóżka. Marzyłam teraz tylko o tym by zasnąć, ale jak na złość mi to nie wychodziło. Przekręcałam się z boku na bok i wierciłam się na łóżku.
To wszystko przez to, że przed snem za dużo myślę, za dużo sobie wyobrażam. Ale, kto powiedział, że noc jest od spania?
~~~
♦☺☺☺~~~
Siedzę na kanapie i co chwila zerkam na zegar, który wisi na ścianie. Niech go ktoś stamtąd zabierze!
Próbuję się skupić na czymś innym, ale nie wychodzi. Za każdym razem mój wzrok kieruję się w stronę zegara. W domu jest bardzo cicho i słyszę tylko charakterystyczny dźwięk przy przesuwaniu się wskazówek.
Czternasta sześć. Czternasta siedem.
Widzę każdą mijającą sekundę i minutę. Mówiłam, że tam nie pojadę, ale coraz bardziej mam ochotę go zobaczyć. Nie wiem. Może liczę na jakiś cud, że jednak zostanie. Naprawdę w to wierzysz?
Jak zawsze moja podświadomość  jest bardzo pomocna. Myhym.
Usłyszałam głośne westchnięcie. Odwróciłam więc spojrzenie na źródło tego dźwięku.
-Teraz będziesz tak siedzieć i wpatrywać się w zegar?- Angie usiadła obok mnie na fotelu.
Mój wzrok znowu powrócił w stronę tykającego przedmiotu. Chociaż tak bardzo bym nie chciała, nie mogę.
To jest silniejsze ode mnie. Moje oczy samoistnie na niego patrzą.
Czternasta dziewięć. Cholera. Potrząsnęłam głową i oparłam ją o swoje dłonie.
Przymknęłam oczy a przed nimi przeleciały mi wszystkie chwile, w których uczestniczył Jorge.
-Jadę tam- Zerwałam się z kanapy i nie zwracając uwagi na pytania Angie, pobiegłam do pokoju po torebkę i zadzwoniłam po taksówkę. Wyszłam przed dom i oczywiście stało przed nim kilku fotoreporterów.
Dla mnie to już normalne odkąd podejrzewają nas o związek z Jorge. Co dziennie zadają te same pytania. Wyminęłam ich i podeszłam do taksówki, która właśnie podjechała.
W pośpiechu podałam adres lotniska i trzasnęłam drzwiami auta, za co otrzymałam złośliwe spojrzenie kierowcy. Jedziemy może od paru minut a dla mnie to wieczność.
-Może pan jechać szybciej?- Spytałam się grzecznie.
-Korki- Odpowiedział jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Bo była.
Cholera. Zaczęłam przeklinać pod nosem. Nie uwzględniłam tego. W tym tępię nie zdążę.  Spojrzałam na komórkę-14.15. Do lotniska zostało nam jakieś dziesięć minut. Do odlotu piętnaście. Plus korki.
Nie zdążę. Miałam ochotę w coś uderzyć. Jeśli ten korek zaraz się nie ruszy to pobiegnę na to lotnisko, to co że mam strasznie nie wygodne buty. Poczułam, że samochód znowu się ruszył. Na szczęście.
Nie no ja nie mogę. Zaraz wybuchnę. Jedziemy dwadzieścia kilometrów na godzinę.
W takim tępię to dojedziemy tam jak skończę trzydziestkę.
-Proszę się zatrzymać, albo jechać szybciej!- Krzyknęłam na łysego kierowcę pojazdu.
On tylko westchnął i zatrzymał się na poboczu. Świetnie. Martina co ty wyprawiasz?!
Wyszłam z taksówki i nie zwracałam na to, że kierowca krzyczy za mną, że nie zapłaciłam.
Najpierw szłam szybkim krokiem, jednak po chwili zaczęłam biec. Czuję jak te pieprzone buty obcierają moje pięty. Nie wiem, co się ze mną dzieję. Jednak mam usprawiedliwienie. Wszystko robię pod wpływem emocji i z miłości. Wbiegłam jak oszalała na halę lotniska. Nie obchodziło mnie to, że ludzie się  na mnie patrzą. Przeniosłam wzrok na wielki elektryczny zegarek.
Cholera, cholera, cholera…  Trzy minuty.  Zaczęłam się rozglądać po ogromnym lotnisku w nadziei, że gdzieś zobaczę jakąś znajomą twarz. W oczy rzuciła mi się grupka nastolatków. Pobiegłam w ich kierunku. Zahaczałam i popychałam niektórych ludzi.  W tym momencie miałam to głęboko gdzieś.
 Najważniejsze dla mnie było to, żebym zdążyła.
-Gdzie on jest?!- Krzyknęłam zdyszana, kiedy już dobiegłam do moich przyjaciół.
Moja kondycja nie jest najlepsza…
-Jednak przyszłaś- Zwróciła się do mnie Mechi wtulona w Rugga. Pojawił się na jej twarzy blady uśmiech.
Było widać w jej oczach resztki łez. Czyli ja się spóźniłam?

***
Hola! Zawiedzeni? Zaskoczeni? Oczywiście ja jak to ja muszę Was utrzymać w niepewności.

No cóż. To już moja specjalność.
Możecie się tylko domyślić co będzie dalej, lub przeczytać następny rozdział oczywiście za tydzień <3

Wiem, że może zrzędzę i narzekam, ale nadal czekam na pracę OS.
Cieszę się bo już parę osób zadeklarowało swój udział <3333



Więc termin wysyłki OS'ów przesuwam na 8 grudnia.
Jak się czujecie z tym, że VL już się skończyło?
Ja osobiście jestem załamana. Wylałam chyba z siebie hektolitry łez. :'(

Dobra już nie przynudzam.
WOW. To chyba najktsza notatka na tym blogu XD

Hasta luego! Los quiero <3


20 komentarzy:

  1. Wrócę tylko się ogarnę.
    Najpierw przeczytam heh ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty wiesz jak ja bardzo cie kocham, prawda?
      To dlaczego ty mnie tak nienawidzisz?
      No ja się pytam dlaczego!

      Cholera jasna przerwać w takim momencie?! No ja podziękuję bardzooo;*
      Zaraz eksploduje i pójdę się pociąć marchewką.
      Tak marchewką dobrze czytasz.

      Marchewka najlepsza na zmartwienia gdy nie ma czekolady. Polecam. Królik.
      Przed zjedzeniem skontaktuj się z Królikiem bądź sklepikarzem gdyż nieodpowiednio dobrana marchewka może zagrażać Twojemu życiu lub zdrowiu.

      Rozdział...yyyy...zacielam się...
      Cudowny. Genialny. Zajebisty. ♥ ♡ ♥

      Tini ma dylemat. Jechać nie jechać.
      Wiedziałam, że pojedzie i czułam , że ogarnie dupe w ostatniej chwili.
      No bo po co wcześniej?
      No po jaką cholere.
      Ta cholerna dumą, że nie chce przy nim płakać. Ehhh w dupe se ja wsadz!

      Ciemne plamki. Mroczki przed oczami. Zawroty głowy.
      Znowu ta cholerna niepewność co jej jest.
      No jak ona nie jest w ciąży to marchewka będzie jak znalazł do zdesperowanego Królika.
      Tak wiem powtarzam sie. Upierdliwa jestem wiem. Upieprzyłam się na tą ciążę i nie odpuszczę dopóki się nie dowiem co jej jest!
      Bo jak nie ciaza to co? Grypa? No to długo ja trzyma hah ;* ;)

      Zdążyła? Tak? Nie? Błagam powiedz coś!
      Chcesz żebym zeszła na zawał.
      Jezuuu ja to przeżywam bardziej niż stonka wykopki. Jest takie powiedzenie bodajże czy jakoś tak.

      Jorge?! Where are you?! Wyłaź z tej nory!

      A wracając do nudnego tematu ciąży.
      Dla ciebie juz pewnie tak, ale mi się nigdy nie znudzi. To zdania nie zmieniłam.
      Mała kopia Horhensena. Mały Blanco.
      Imię juz zostawiam Tobie hah ;* ;)

      Czekam na next :-)
      Pozdrawiam Królik!
      Buziaczki :* ❤ ❤ ❤

      Wiem, że Cię znudziłam. Wybacz mi! :( :(

      Usuń
    2. Przepraszam Cię, ale płaczę ze śmiechu :')

      Usuń
    3. Pewnie ja tu mam depresje spowodowaną Twoim rozdziałem, a ty płaczesz ze śmiechu?
      Haaaa nikt tak nie rozsmiesza komentarzem jak Królik.
      Polecam się na przyszłość hah ;*

      Usuń
  2. Ten koniec jest bardzo podobny do opowiadania ktore juz gdzies czytalam
    On musi wyjechan ona siebie spoznia biegnie piechty na lotnisko nie zdaza i jeszcze mi powiedz ze bydzie w ciazy :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od nikogo nie ściągam opowiadania.
      Piszę je sama, a koniec będzie inny także...
      Jeśli nie chcesz nie czytaj.

      Usuń
  3. Tylko mi nie gadaj że odleciał!
    Kochana genialny rozdział!
    On nie wyjechał co nie?
    Biedna Violka!
    Pozdrawiam
    Pyśka!

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie no... Ty chyba uwielbiasz wkurwiać ludzi co? Nie wierze że on mógł już wyjechać -,- Królik ma racje z tą ciążą i cięciem marchewką... Niech... Ja do tego dodam, że mogę wziąść masę żelków i siem nimi uduszę lub coś w tym stylu xDD Jestem głupia :'D Haha do 8 grudnia? Jea to ja napiszę takiego on shota że hoho xD Albo nie xD Nwm jak go ocenisz ^^
    Zapraszam do sb :3
    miloscodpierwszegowejrzenialeonetta.blogdpot.com *-*
    Kocham
    Całuję
    Pozdrawiam ;*
    Nati ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Kobieto...
    Zajebiście piszesz!
    Moja kochana!
    Wejdź na honka bo mi sie nudzi!
    Rozdział cudowny!
    Pozdrawiam
    Twoja Cysia

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Rozdział zniewalajacy!
      Tylko mi nie mów ze Toni nie zdążyła! !!
      PLISSS
      eh .
      Czekam na next misiu <3
      Kocham
      Całuje
      Pozdrawiam
      Violetta Vilu

      Usuń
  7. Boże!! Dlaczego ja się tak spóźniam???

    Zajmuję :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Hej hej ❤️
      Cudny rozdział... Wyjazd Jorge ;o nie wiadomo co z Candie i jeszcze ten koniec .-. Oj kochana ;-; ja już nie mogę sie doczekać soboty ❤️
      Cudo i weny ;**

      Usuń
  9. Dzisiaj znalazłam Twojego bloga i przeczytałam słowo w słowo , post za postem . Wszystko przeczytałam .
    Masz ogromny talent do pisania .
    Świetne opowiadanie :)
    Czekam na kolejną część OS , bo też jest boski.
    Zastanawiam się czy te wszystkie słabnięcia i zwracanie Violi jest spowodowane ciążą , a może jakąś chorobą .
    Jorge musi się z nią pożegnać .
    Nie ma innej opcji .
    Czekam na kolejny rozdział .
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana. Zdecydowala sie do niego pojechac i jej odlecial. Eh. ;( piekny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaaa to już jutro! !! ❤ ❤ ❤
    Nie mogę się doczekać!
    Ta niepewność mnie dobija! 😕😕

    OdpowiedzUsuń

.
.
.
.
.
.
template by oreuis