Rozdział dedykuję Joey :** :)
-Jorge?- rzuciłam mu troskliwe spojrzenie- Co się stało?
Oczy miał całe czerwone, jakby właśnie płakał. Nie wiem, co się z nim ostatnio dzieje. Martwię się.
- Wszystko jest dobrze- I znowu ten sztuczny uśmiech, którym próbuje mnie zmylić.
-Proszę cię- Pogłaskałam go po ramieniu patrząc mu w oczy- Powiedz prawdę.
Nagle wszystkie bariery, jakie sobie sami postawiliśmy, prysły jak bańka. Liczyło się dla mnie tylko to, że jest smutny, a ja muszę zrobić coś by znów odzyskał radość.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Tak, dlatego wyglądasz jakbyś wylał wodospad łez.- Uśmiechnęłam się do niego, by choć trochę poprawić mu humor.
-Coś mi wpadło do oka- Zaczął zacierać swoje oko.
-Do obu oczu?- Złapałam go za rękę- Chodź idziemy usiąść- Wskazałam placem na ławkę przed nami.
On się nie sprzeciwiał tylko ruszył za mną.
Nienawidzę patrzeć na to jak jest smutny, wtedy mi również udziela się to uczucie.
- Jak tam na pidżama party?- Zaczął rozmowę, a na jego twarzy znowu zagościł udawany uśmiech.- Po tej mące, która była wszędzie sądzę, że nieźle się bawiłyście.- Zaśmiał się a ja razem z nim.
-No wiesz.. mąkę wykorzystuje się do różnych celów- Przy nim czuję się tak… Swobodnie. – A tobie jak się nagrywało z moją byłą siostrą?- Zachichotałam, a on zrobił się strasznie poważny. Spojrzałam na niego zakłopotanym wzrokiem.
-Źle.. Znaczy dobrze. Powiedzmy, że mogło być gorzej.- Poprawił płynnym ruchem swoje włosy – Może pójdziemy na lody?- Zmienił temat.
-Tak z rana?- Zachichotałam- Jest dopiero dziesiąta. Odmawiam.
-To może pobiegamy?- Nie czekał na moją odpowiedź, tylko chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Po chwili nabraliśmy równego tępa.
Po paru minutach, przed oczami znowu pojawiły mi się czarne plamy.
Przystanęłam i Jorge również się zatrzymał. Schyliłam się w dół i oparłam swoje dłonie o kolana.
-Wszystko okej?- Położył swoją rękę na moim plecach.- Może już skończymy?
-Nie. Jest dobrze- Wyprostowałam się. W tej chwili zakręciło mi się w głowie.
Na szczęście szatyn w porę zareagował i podtrzymał mnie za ramiona.
-Zaniosę cię do domu.- Zanim zdążyłam się sprzeciwić wziął mnie na ręce.
-Poradzę sobie sama.- zaczęłam się skarżyć- Przecież dojdę sama! Ludzie się na nas dziwnie gapią. Możesz mnie do cholery puścić?- Przecież nie jestem niepełnosprawna! Zakręciło mi się tylko w głowie.
-Nie tak ostro- Zaśmiał się na, co ja posłałam mu złowrogie spojrzenie.
Niósł mnie przez cały park a ludzie przeważnie uśmiechali się na nasz widok.
-Jorge puść mnie! Bo paparazzi nas zaraz znowu przyłapią- Krzyknęłam, kiedy zobaczyłam faceta w czarnym stroju, który robił nam zdjęcia specjalistycznym aparatem.
-Nie obchodzi mnie to. Najważniejsze żeby nic ci się nie stało- Nie no! Zaraz mu coś zrobię. Ludzie trzymajcie mnie!
Przez resztę drogi się do niego nie odzywałam. Tylko niech się nie wkurza jak jutro będziemy w gazecie.
-Koniec tego dobrego- Odstawił mnie na ziemi, gdy znaleźliśmy się przed moim domem. Poszukałam kluczyków w kieszeni od dresów. Weszłam do środka a drzwi zostawiłam otwarte.
Jorge jednak nadal stał na progu.
-Co się tak gapisz? Wchodzisz czy będziesz tak stać jak kołek?- Posłałam mu wredne spojrzenie, a on się do mnie uśmiechnął. Usta mimowolnie ułożyły mi się na kształt uśmiechu. Jesteś na niego zła!
Szybko się ocknęłam i poszłam do kuchni.
-Chcesz coś do picia?- Wykrzyczałam by mnie usłyszał.
-Sok pomarańczowy- Powiedział równie głośno.
Sobie nalałam wodę a dla niego pomarańczowy napój i ruszyłam z dwoma szklankami do pokoju.
-Gdzie jest twój tata?- Spytał, by przerwać ciszę.
-Pojechał z Angie kupić meble dla dziecka.- Pokiwał lekko głową na znak zrozumienia i wypił trochę zawartości swojej szklanki.
-Który to już miesiąc?
-Czwarty. Jeszcze tylko pięć i będę miała rodzeństwo- Posłałam mu uśmiech.
-Cieszysz się?
-Myhym. Nigdy nie chciałam być jedynaczką. Trochę późno się tata wziął, ale cóż- Zaśmialiśmy się.
-Ja już pójdę- Oznajmił i dopił resztę soku.
-Nie- Po cholerę tyś to powiedziała?!- Znaczy.. Nie musisz.- Sprostowałam. On posłał mi zadziorne spojrzenie.
- Czyli już się nie fochasz?- Przybliżył się do mnie.
-Tego to nie powiedziałam!- Wstałam z kanapy i zaczęłam uciekać.
Nie musiałam długo czekać a Jorge zaczął mnie gonić.
Bawiliśmy się jak małe dzieci, biegając po całym domu i drąc się w niebogłosy.
Cieszę się, że Jorge chociaż na chwile zaczął się uśmiechać i zapomniał o tym, co go trapi.
Zbiegłam ze schodów z prędkością światła. Stanęłam za kanapą i starałam się złapać oddech.
Po chwili zobaczyłam Jorge zbiegającego z górnego piętra.
Zaczęłam się rozglądać po całym pokoju za miejscem do ucieczki lub schowania się.
Za nim się obejrzałam Jorge był już koło mnie. Nie miałam szans.
Jorge zaczął mnie łaskotać, a ja skuliłam się na podłodze.
-Przestań!- Zaczęłam krzyczeć przez śmiech.
Szatyn trafił w mój słaby punkt. Mam potworne łaskotki.
Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Zaczęłam płakać ze śmiechu nadal turlając się po podłodze.
Jeśli on zaraz nie przestanie to ja chyba wybuchnę.
-Nadal się na mnie gniewasz?- Spytał się nie przestając mnie gilgotać.
-Nie wiem! Przestań – Krzyczałam i śmiałam się jednocześnie. – Dobra no! Koniec focha!- Już dłużej nie wytrzymam. Usłyszeliśmy głośny dźwięk dzwonka do drzwi.
-Dzwonek cię uratował- Pogroził mi palcem po czym pomógł mi wstać.
Podeszłam do drzwi i je uchyliłam. Za nimi znajdował się tłum ludzi z mikrofonami kamerami i aparatami.
-Przepraszam! To chyba jakaś pomyłka!- Powiedziałam w miarę głośno, by przekrzyczeć ich wszystkich.
-Czy jesteś z Jorge? Co was łączy? Planujecie już ślub? Jesteś z nim w ciąży?- Zaczęli zadawać masę pytań, nie słyszałam dokładnie żadnego z nich.
-Tini wszystko okej?- Szatyn podszedł do drzwi i stanął za mną. Kiedy się pojawił reporterzy zrobili jeszcze większy szum i oślepił nas blask lamp błyskowych z aparatów.
-Mogą sobie państwo iść?!- Wydarł się Jorge, gdy zaczęli mu zadawać podobne pytania, co przed chwilą mi. Szatyn zamknął im drzwi pod nosem i zakluczył zamek. Widać było, że jest wkurzony.
-I co teraz?- Spytałam się patrząc mu prosto w oczy.
-Jesteśmy uwięzieni.- Zaśmiał się nerwowo- Oni potrafią siedzieć godzinami, by wyciągnąć jakieś informacje.- Usiadł na kanapie.
-Więc co robimy?- Poszłam w jego ślady.
-Czekamy.
***
Hym... Cześć. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału.
Miał wyglądać zupełnie inaczej, ale wyszło jak wyszło i wygląda tak.
Nie wiem czy dobrze czy źle, ale na pewno nie jest on jednym z najlepszych.
Ale przecież raz jest lepiej a raz gorzej prawda?
Czy tylko ja już chcę WAKACJE?
Chodzimy parę tygodni do szkoły a ja czuję jakbyśmy chodzili jakieś pół roku...
#SummerComeBack <3 :'( Summer time, crazy, lazy summer time...
Ach... A co do rozdziału to nie będę Wam go streszczać, bo macie go powyżej <33
Kochane moje słoneczka <33
Bardzo dziękuję za komentarze <3 i mam nadzieję, że będzie ich więcej <3
Więc proszę, każdy kto przeczytał niech zostawi chociaż kropkę <333
Dla was to tylko kropka, a dla mnie uśmiech na twarzy :333
Kocham Was <3
Do soboty <3
PS. Ostatnio miałam taki pomysł, żeby zorganizować konkurs na OS.. Ale nie wiem czy byliby jacyś chętni.. Napiszcie w komentarzu co o tym sądzicie.
PS2. Już nie długo 10 000 wyświetleń!! Jest ponad 8000 <33 Nie wierzę w to. Jak dobijecie do 10 000 to mam dla Was niespodziankę <333 Także powodzenia <333 XD
Zajebisty! Co jest tej Tini? No dowiem się w końcu czy nie? ? Heh. Ja ostanim ciążę. No uparłam sieni koniec . Heh .
OdpowiedzUsuńA co się dzieje z Jorge? Czemu on płakał?
Tyle pytań zero odpowiedzi.
Czekamna next :-)
Pozdrawiam Królik! Buziaczki :* ❤ ❤
♥♡♥
OdpowiedzUsuńJestem za konkursem!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie!
Czekam co sobotę na rozdział :)
Wspaniały ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://historiabianco.blogspot.com/