Strony

sobota, 29 sierpnia 2015

XVIII rozdział - Specyficzny charakter



                             Rozdział dedykuję Ambrozja ;3. Cieszę się, że wróciłaś <333

W tej chwili poczułam coś pod moją bluzką od pidżamy.
-Ty idiotko! Oddam ci!- Wydarłam się na całe gardło na Cande, która wsypała mi mąkę w wymienione miejsce.
Wzięłam dużą garść białego proszku i pobiegłam za nią.
Powaliłam Cande na ziemię i usiadłam na niej.
Następnie wtarłam jej zawartość w mojej dłoni we włosy, a ona darła się niemiłosiernie.
Chyba jeszcze nigdy nie przeżyłam bitwy na mąkę.
Okej, bitwa na poduchy, ale na mąkę?
Widocznie jesteśmy nienormalnie.
Właśnie miałam rzucić w Mechi mąką, którą trzymałam w ręce, gdy nagle drzwi się otwarły.
Wszystkie zamilkłyśmy i wydawało się, że przestałyśmy oddychać.
Pierwsze, co mi przyszło do głowy to włamywacz.
Jednak, który włamywacz miał by klucze do domu Mechi?
Nasze zdziwienie jeszcze bardziej wzrosło, kiedy zobaczyłyśmy w drzwiach Jorge i jego mamę, ciągnących dwie ogromne walizki.
-Cześć- Wydusiła z siebie Mercedes. 
Dotarła do mnie ta cała sytuacja i już zaczęłam sobie wyobrażać ,jaki to dostaniemy ochrzan od pani Veronici Blanco.
Zresztą nie ma co się dziwić, w domu panował istny chlew.
Mały stolik od kawy był przewrócony, na kanapie właśnie stały Cande i Lodo, które zażarcie się obsypywały mąką.
Wszystkie piękne, mahoniowe meble stały się białe przez puch, który znajdował się również na ogromnym dywanie w kolorowe wzory.
Jednym słowem – Ogromny bałagan.
-Myślałam, że wrócicie dopiero w piątek- Mechi ,jako jedyna z naszej czwórki się odzywała.
-Zmiana planów- Powiedziała spokojnie pani Veronica.- Dziewczynki posprzątacie to później.- Jej opanowany głos mnie zadziwił.
Jak ona mogła być spokojna? Przecież tu panował istny chaos.
Pani Blanco poszła do góry ciągnąc swoją walizkę.
-Hej brat- Mechi przytuliła się do Jorga.- Wszystko okej jesteś jakiś dziwny?- Ten Jorge to nie był Jorge.
Jemu nigdy nie schodził uśmiech z twarzy podobnie jak Mercedes.
Teraz stał i wgapiał się w jeden punkt. Jego mina nie wyrażała nic.
Jednak z oczu można było wyczytać smutek.
Nie rozumiem tego wszystkiego. Co mu jest?
On nic nie odpowiedział na pytanie swojej siostry tylko mruknął niezrozumiale „Myhym”.
Coś na pewno jest nie tak. Muszę się dowiedzieć, co.
Jorge poszedł w ślady swojej matki i udał się do swojego pokoju.
-Dobra może pójdźmy już spać?- Spytałam się by przerwać ciszę.
-Tak, posprzątamy to jutro rano- Powiedziała Mechi.
Wszystkie wytrzepałyśmy swoje ubrania oraz włosy, by chodź trochę pozbyć się mąki z naszego ciała.
Jednak skutek był marny. Niewiele to pomogło.
Po chwili udałyśmy się do pokoju naszej przyjaciółki, gdzie jak gąsienice owinęłyśmy się swoimi śpiworami i po chwili zasnęłyśmy.
~~~
♦☺☺☺~~~
Obudziły mnie promienie słońca rozprzestrzeniające się po całym pokoju.
Przetarłam oczy i po chwili je uchyliłam.
Chyba po praz pierwszy w moim życiu wstałam pierwsza.
Wszystkie moje przyjaciółki jeszcze spały, a ja jak nigdy obudziłam się przed nimi.
Zawsze ostatnia się budziłam i wyciągnięcie mnie z łóżka to ogromnie trudne zadanie.
Rozglądałam się po pokoju bez celu, w końcu z powrotem położyłam się na ziemi.
Moje przypatrywanie się sufitowi przerwało mi ciche ziewnięcie Lodo.
-Cześć- Szepnęła by nie pobudzić pozostałych.
-Hejka- Odpowiedziałam jej równie cicho. Nawet od razu po przebudzeniu, w rozczochranych włosach i bez makijażu wyglądała wspaniale.
Lodovica jest naprawdę wspaniałą przyjaciółką. Znamy się.. Od zawsze.
Zrobiłaby wszystko żeby tylko wszyscy na świecie byli szczęśliwi.
Ma ona specyficzny charakter. Każda najmniejsza rzecz nietaktownie wypowiedziana w jej kierunku może ją urazić. Jest bardzo wrażliwą osobą, jednak dla przyjaciół zrobi wszystko.
Przypomniały mi się czasy dzieciństwa, kiedy to zawsze Lodo broniła mnie przed przeciwnościami losu.
Była i nadal jest takim naszym prywatnym ochroniarzem.
Kiedy życie rzucało mi kłody pod nogi ona za wszelką cenę je likwidowała.
-Czeka nas dzisiaj ogromne sprzątanie- Zachichotała cichutko, tym samym wyrywając mnie z transu.
Pokiwałam tylko głową i lekko uśmiechnęłam się w jej kierunku.
Poszłam do łazienki , która była naprzeciwko pokoju Mechi, by się odświeżyć.
Zrobiłam to, co zawsze. Musiałam wziąć prysznic, ponieważ nadal na moim ciele znajdowała się mąką.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej nocy.
Umyłam swoje kasztanowe włosy szamponem o zapachu truskawek.
Następnie wyszczotkowałam zęby w tym samym czasie susząc mokre włosy.
Rozczesałam i wtarłam w nie odżywkę.
Mam nadzieję, że Mechi się nie obrazi, że użyczyłam sobie jej suszarki.
Mąkę miałam wszędzie nawet w uszach. Nawet nie chcę wiedzieć jak ona się tam dostała.
Kiedy wróciłam dziewczyny już nie spały i siedziały na wielkim łóżku właścicielki pokoju.
-Czy tylko mi się wydaję, że Jorge jest jakiś..  Inny? –Usiadłam koło Cande na łóżku i włączyłam się w rozmowę.
-Jest taki dziwny- Przytaknęła mi Mercedes.
-A może był zmęczony podróżą?- Spytała Lodo. Na mojej twarzy pojawił się grymas.
Nie wiem, dlaczego ale mam naprawdę złe przeczucia.
A może moja chora wyobraźnia znowu coś sobie wymyśliła?
Może Lodo ma racje i to było tylko zmęczenie.
-Nie wiem jak wy, ale ja proponowałabym się zabrać i posprzątać ten bajzel na dole- Zaproponowała Cande. Na jej piegowatej twarzy pojawił się duży grymas. Wszyscy dobrze wiemy, że nienawidzi sprzątać.
Niestety tym razem nikt się nie wywinie.
-Dobra zabierzmy się za sprzątanie zanim mama się obudzi.- Trochę za bardzo entuzjastycznie powiedziała to Mercedes. Żwawo wstała z łóżka i migiem popędziła po schodach. Podążyłyśmy za nią.

***

Przypominam Wam kochani, że od następnego tygodnia rozdziały będę się pojawiać już normalnie.
Czyli TYLKO w soboty :'( 

Niestety zaczyna się szkoła.
Cieszycie się prawda? xDD (Czujecie ten sarkazm?)
Więc rozdział.
Wielka bitwa na mąkę i cały dom rodziny Blanco staje się biały XD
Jorge przyjeżdża wcześniej niż powinien, ale z jakich powodów? :3
Jest nieswój, czyli coś go martwi.
Tini nie popuści dopóki się tego nie dowie. Uda jej się?
Życzę Wam udanego roku szkolnego.
Dobrych ocen i żeby przez nawał nauki nie przestawaliście czytać blogów :)))))
To chyba na tyle. Do soboty <3


środa, 26 sierpnia 2015

XVII rozdział - Młoda jest musi się wyszaleć.


                                             
                                          Rozdział dedykuję Cysia Verdas. <33

-To mogę?- Męczę go już od piętnastu minut. Jeśli nie ulegnie to zaraz wyciągnę moją tajną broń.
-Martina- Mówi opanowanie. Jeszcze.- Możesz, ale wrócisz na noc do domu.
-Ale tato!- Dobra teraz to nie wytrzymam- Co to za Pidżama Party, kiedy trzeba wrócić na noc do domu!?
-Nie krzycz.
-Angie!- Mam nadzieję, że ona pomoże.
-Co się stało? Pali się?- Schodzi z góry po schodach i kieruję się w naszą stronę.
-Tata nie chce mnie puścić na Pidżama Party do Mechi! Powiedz mu coś.- Angie lekko zachichotała i puściła mi oczko.
- Oj no słońce- Usiadła na kolanach mojego taty i rzuciła ręce wokół jego szyi- Weź ją puść. Młoda jest musi się wyszaleć.
-Błagam cię bądź chłopcem, bo sam z tymi dziewczynami nie wytrzymam- Mówiąc to pogłaskał już delikatnie wypukły brzuch Angie. Zachichotałam na ten gest.
-To mogę?- Pytam delikatnie się uśmiechając.
-No możesz- Odpowiada nie chętnie. Najpierw Angie całuje go w policzek, a następnie ja.
-Dzięki- Przytulam się do Angeles. Nie wiem jak ona to robi, że umie przekonać tatę.
Chyba wezmę sobie u niej korepetycje.
-Nie ma sprawy kochanie. Jakby, co to dzwoń- Śmiejemy się razem.
Biegnę do swojego pokoju, prawie zabijając się na schodach.
Spakowałam swoją pidżamę i podstawowe kosmetyki do mojej neonowo-różowej torby z Pumy.
Okej. Jestem gotowa.
Spojrzałam na zegarek. Jest 18.27, mam jeszcze pół godziny do imprezy.
Postanawiam wziąć szybki prysznic żeby się odświeżyć, bo wątpię żebym miała czas zrobić to u Mechi.
Jak zawsze mam ten sam problem. Nigdy nie wiem, co na siebie włożyć. To już się robi wkurzające.
Mam szafę pełną ciuchów, ale jak przychodzi, co, do czego to okazuje się, że jest pusta.
Po długich namysłach wybrałam sobie krótkie spodenki i luźną bluzkę z nadrukiem.
-Wychodzę- Krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami trochę za mocno.
Poprawiłam swoją bluzkę, to już chyba taki nawyk, i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi.
-No nareszcie jesteś!- Otworzyła mi jak zawsze uśmiechnięta Mechi- Czekamy tylko na ciebie.
Pocałowałyśmy się w policzek na powitanie.
Od progu było słychać piski i krzyki Lodo i Cande.
Jak już mówiłam. Wariatki.
-Hej- Kiedy weszłam ucichły- Obgadywałyście mnie?- Zaśmiałam się a one spojrzały się na mnie dziwnym wzrokiem. Troszeczkę niezręcznie…
-Więc na początek, mam chyba ze sto filmów, które tylko czekają aż je obejrzymy- Przerwała ciszę Mechi.
~~~♦☺☺☺~~~
-Pff wiedziałam!- Wydarła się na cały głos Lodo, wycierając swoje policzki chusteczką- Wiedziałam, że zdradzi!
Wszystkie cztery siedziałyśmy w ogromnym salonie na kanapie, oglądając już kolejny z rzędu film.
Co chwilę płakałyśmy albo ze wzruszenia albo ze złości na głównych bohaterów.
-Wszyscy są tacy sami- Powiedziałam łamiącym głosem.- Głupia Leila! Mogła związać się z Chrisem! Teraz cierpi!
-Dobra dziewczyny trzeba się ogarnąć- Cande zaczęła ścierać łzy ze swoich policzków.
-Okej, to co przebieramy się i sobie pogadamy? – Zaproponowała podekscytowana Mercedes.
Podeszłam do swojej torby i zabrałam z niej swoją pidżamę.
Bluzka była na szerokich ramiączkach w duże kwiaty, a do tego różowe krótkie spodenki. To jest tylko pidżama, więc za bardzo mnie nie obchodziło jak to ze sobą współgrało.
Rozłożyłyśmy swoje śpiwory w pokoju Mechi.
Ma naprawdę śliczny pokój. Jest o wiele większy od mojego.
Całe ściany pokryte są farbą w kolorze malinowym. Na środku znajduje się ogromne łóżko.
Mimo to w pokoju było jeszcze masę miejsca na nasze śpiwory.
Wielka narożnikowa szafa, a obok niej komoda, w kolorze białym, idealnie komponowały się z wyrazistymi ścianami. Całość dawała naprawdę niesamowity efekt.
Wystrój dopełniały jeszcze zdjęcia, które wisiały nad jej łóżkiem. Było ich strasznie dużo.
Parę z jej dzieciństwa, z rodzicami, z Jorge, nawet znalazłam tam kilka zdjęć z nami.
-Kto zgłasza się na ochotnika?- Zachichotała Mercedes, kiedy wszystkie już leżałyśmy w swoich śpiworach.- Lodo?- Zapytała z wesołym uśmieszkiem.
-Więc..- Lodovica zrobiła dramatyczną pałzę- Chodzę z Diego!- Wszystkie zaczęłyśmy piszczeć i rzuciłyśmy się na naszą przyjaciółkę. – Ostatnio zabrał mnie na plażę i od tego momentu jesteśmy parą- Cieszę się widząc uśmiech na jej twarzy.
-Dlaczego nam wcześniej o tym nie powiedziałaś?- Zapytała jak zawsze ciekawska Cande.
-Bo nie wiedziałam czy to wypali i w ogóle… Chciałam zostawić tą wiadomość na nasz dzisiejszy wieczór- Posłała sympatyczny uśmiech, które wszystkie odwzajemniłyśmy.
-Tini, może teraz ty?- O kurde.
-Yymm. Pewnie jak wszyscy wiecie nie długo będę miała rodzeństwo, z czego się strasznie cieszę- Powiedziałam, by tylko odwrócić temat od Jorge.
-Przecież nie o tym miałaś nam opowiadać. -Przewróciła oczami Candelaria. Jak zawsze szczera do bólu.
-Jorge do mnie nic nie czuje, jestem dla niego TYLKO przyjaciółką- Przeszłam do sedna. Wiem, że i tak by to ze mnie wyciągnęły.- A to, że się w nim zakochałam to mi minie. Kiedyś na pewno- Szepnęłam ostanie zdanie.
-Dlaczego nie chcesz spróbować?- Poproszę o inny zestaw pytań!
Zawsze to samo i zawsze tłumacze to w ten sam sposób.
-Nie wiem. Boję się.- Sama tego nie wiem. Jak więc mam odpowiedzieć? Że co? Że boję się przed nim ośmieszyć? Że boję się nieodwzajemnionych uczuć? Że boję się zniszczyć naszą przyjaźń? Tak, właśnie im to powiedziałam. Boję się. To wszystko jest za bardzo skomplikowane na mój mały umysł. – No to teraz Mechi się spowiada. – Zaśmiałam się żeby rozluźnić atmosferę.
-Ale, o czym ja mam opowiadać? – Zaśmiała się nerwowo.
-No taa.. A myślisz, że nie widzimy, że podoba ci się mój kochany kuzynek? – Puściłam jej oczko.
-On mi… się podoba- Wydusiła to z siebie.- Ale to jest tylko głupie zauroczenie. Przejdzie tak samo szybko jak przyszło.- Wyszeptała.
-Dobra! Pora rozruszać tą imprezę!- Wrzasnęła, pełna energii Cande.
-Co wy na to, żebyśmy zrobiły pizze?- No racja Lodo jest Włoszką i kocha swoje ojczyste dania.
Pizza… Czuję jak przewraca mi się w żołądku.
Dziewczyny z piskiem pobiegły do kuchni.
-To już wszystkie składniki?- Spytała się Mechi naszej specjalistki od włoskiej kuchni.
-Ymm… Jeszcze mąka- Opowiedziała Lodovica, podchodząc do szafki i sięgając wcześniej wymieniony produkt.
Ja stoję z boku. Nie angażuję się.
Nie jestem głodna ani nie mam nastroju na zjedzenie tej pizzy.
-AA! Ty się dobrze czujesz?!- wydarłam się na Cande kiedy obrzuciła mnie mąką.- Nie tak się nie będziemy bawić!- Wykrzyknęłam.
Oddałam jej wysypując na jej rude włosy całą garść białego proszku.
Jest grubo po dwudziestej trzeciej. Może trochę za głośno się zachowujemy.
Piszczymy, krzyczymy i rzucamy się mąką. Cały dom jest pokryty w białym puchu.
Jeśli zaraz nie przestaniemy się drzeć mogą przyjść sąsiedzi.
Jestem cała biała, zresztą jak wszystkie. Wyglądamy jak jakieś duchy.
Ja naprawdę nie wiem jak my to wszystko ogarniemy przed przyjazdem mamy Mechi.

***

I jest następny rozdział. Jak zwykle jestem z niego niezadowolona.
Ale cóż. Nigdy nie może być idealnie.
Nie podoba mi się i tyle. 
Mam nadzieję, że nie jest taki makabryczny i Wam chociaż w minimalnym stopniu się spodoba.
Więc mamy za sobą już koncert w Wawie i Krk.
Dzisiaj jest ostatni.
To takie smutne.
Ostatni raz cała ekipa jest w Polsce i śpiewa nasze fioletowe piosenki.
Życzę wszystkim udanej zabawy i żebyście wykorzystali ten czas jak najlepiej.
A tak z innej beczki za około tydzień szkoła. :'(
Jaka MASAKRA.
Rozdziału nie będę Wam streszczać, bo macie go wyżej ;3
Kocham Was moje misiaczki ! Do next ! <333

sobota, 22 sierpnia 2015

XVI rozdział - Sama skóra i kości


                   

                                     Rozdział dedykuję Królik Królik Pozdrowionka <3

-Dzień dobry kochana!- schodzę na dół w mojej satynowej koszuli nocnej, a Angie od razu posyła mi uśmiech witając się ze mną. Śniadanie już stało na stole i tylko czekało aż ktoś je spałaszuje. Mówią ktoś, mam namyśli, że to na pewno nie będę ja. Gofry z dżemem i bitą śmietaną?! Musiałabym się zamęczać ćwiczeniami przez godziny, żeby spalić te kalorie.
-Cześć Angie- Odpowiadam jej szczerym uśmiechem- Jak się czujesz?
-Dobrze Tini- Mówi przez śmiech.- A teraz siadaj i jedz. Przygotowałam to dla ciebie- Dobra teraz mi głupio.
-Ym.. A gdzie tata?- Zmieniłam temat, by tylko jak najszybciej zapomnieć o jedzeniu.
Kiedy nikogo nie było na śniadanie jadłam zwykle jogurt. A teraz co ?
Każą mi to wszystko zjeść? Chyba pęknę!
-Tata pojechał do firmy, bo jakiś praktykant źle wypisał dokumenty.
-Dobrze to ja idę do Studia, bo już jestem spóźniona- Może uda mi się ominąć to śniadanie.
Głupio mi, że kłamię, bo przecież do szkoły zostało jeszcze pół godziny.
-Nie zjesz?- Angie posmutniała. Kurde- Zobacz, jaka jesteś chuda sama skóra i kości- Zaśmiałam się na to, co powiedziała.
-Przepraszam Angie, może innym razem. – Pocałowałam ją w policzek i niespiesząca się powędrowałam do Studia.
~~~
♦☺☺☺~~~
-Moja mama wyjechała razem z Jorge, więc jutro u mnie o 19. Hym? Co wy na to?- Mechi nawija nam już od pół godziny .
-Mi pasuje.
-To super!- Blondyna zaczyna piszczeć i skakać.
-No już spokojnie- Śmieję, się z jej zachowania.
-Ale się cieszę! Pidżama Party! – Lodo dołącza do niej. A ja i Cande nie możemy powstrzymać śmiechu. Wariatki. Moje wariatki. Kocham je i nie wiem, co bym bez nich zrobiła.
Też chciałabym mieć taki charakter jak Mechi. Jest optymistką i nie przestaję się uśmiechać.
Podziwiam ją za to, tym bardziej, że nie dawno straciła ojca.
-A kiedy Jorge wraca?- Zmieniam temat, kiedy się już uspokoiły.
-A co.. Tini? Już się za nim stęskniłaś?- Lodo posyła mi chytre spojrzenie i reszta dziewczyn wybucha śmiechem.
-Ha ha. Naprawdę się pytam. – Nie mogą, chociaż przez chwile mnie z nim nie swatać?
-yy.. W piątek- Odpowiada mi Mechi.
Jak już się z nim zobaczę muszę wszystko wyjaśnić. Może naprawdę mogłabym z nim być?
Przecież, co stoi nam na przeszkodzie? Mam mętlik w głowie. Co chwilę zmieniam zdanie. Uhh..
- Kto załatwia przekąski?- Wyrywa mnie z transu Lodo.
Na samą myśl o jedzeniu robi mi się niedobrze.
-Spoko wszystko załatwię, wy tylko przynieście swoje pidżamy. – Odpowiada Mercedes, której uśmiech nie schodzi z twarzy. Też się cieszę na tą imprezę, ale nie okazuję tego tak jak one.
Czyli nie skaczę i nie piszczę na całą szkołę.
-Dobra dziewczyny ja idę- Oświadcza Lodo, kiedy powoli zbliża się do nas Diego.
-Uuuu Lodo zaczyna działać- Cande dziwnie porusza brwiami a Lodo na ten gest wywala jej język.
Przez chwilę obserwuję jeszcze sylwetkę Włoszki kierującej się w stronę bruneta.
Nagle widzę ciemność. Cały obraz znikł mi z oczu.
Wzdrygam się przestraszona, kiedy orientuję się, że ktoś zakrył mi oczy rękami.
Te perfumy poznałabym wszędzie.
-Zgadnij kto to?- Całkowicie o nim zapomniałam przez to wydarzenie na imprezie.
-Mój najprzystojniejszy kuzyn?- Mówię przez śmiech.
-Cześć mała- zdejmuje swoje ręce z mojej twarzy i całuje mój policzek.
Zaczynam chichotać, jak zobaczyłam minę Mechi, która wpatruje się w niego jak obrazek.- Może przejdziemy się do parku i spędzisz ze mną popołudnie tak jak kiedyś?- Przed oczami przelatują mi wszystkie wspólne chwile z Ruggero.
Byliśmy jak brat z siostrą. Zawsze razem. Dopóki nie wyjechał do Włoszech z rodzicami.
Płakałam za nim całymi dniami. Tak bardzo mi go brakowało.
Kocham go, jest moim przyjacielem. Zna mnie jak nikt inny, mogę mu powiedzieć wszystko, zawsze mi doradzi i pomoże.
-Na co jeszcze czekasz?- Chwytam go za rękę i ciągnę w stronę parku w centrum Buenos Aires.
~~~
♦☺☺☺~~~
-To na ile przyjechałeś?- Pytam się go podczas naszego spaceru. Uwielbiam to.
Niczego więcej mi nie brakuje. Ja, Rugg i piękna pogoda.
-Zaskoczę cię młoda- Wie, że nienawidzę, jak tak na mnie mówi.- Na stałe.- moje oczy wyskakują z orbit. Zaczynam analizować po kolei każde słowo. NA STAŁE.
W przypływie emocji rzucam się mu na szyję i przytulam się najmocniej jak potrafię.
-Tini dusisz- Sapie.
-Przepraszam.- Chichoczę- Nie wkręcasz mnie? Mówisz serio? Zostajesz tutaj?- Zasypuję go masą pytań.
-Tak.- śmieje się- Mam dziewiętnaście lat i mogę decydować. Rodzice się zgodzili.
- A gdzie będziesz mieszkał?
-Pięć przecznic dalej niż ty- Uśmiecha się szeroko, a ja odwzajemniam jego uśmiech.
Czy mogło być lepiej? Jest wspaniale. Wszystko się układa. Jednak na jak długo?

***

Oł jeah!
Życzę wszystkim zajebistej zabawy na VL!
Bawcie się, wyszalejcie za wszystkie czasy!
Pokażcie obsadzie, że jesteśmy wspaniali, wyjątkowi, że my ich kochamy najbardziej!
Żeby wszystkie akcje się udały a nasi idole wyjechali od nas z głową pełną wspomnień!
A co do rozdziału...
Dziewczyny urządzają sobie Pidżama Party a co z tego wyniknie?
Rugg zostaje na stałe. Cieszycie się?
Pewnie będzie wspierał naszą Tini.
Na razie wszystko jest idealnie. Na jak długo? XD 

Także jeszcze raz!
Polonia dajmy czadu!



środa, 19 sierpnia 2015

XV rozdział - Wiem jak to jest przed okresem.

                                

                                                            Rozdział dedykuję Rosalie. <33

Od razu rzuciłam się jej na szyję. Nie mogę uwierzyć w to, że ona tu jest. Myślałam, że już jej nigdy nie zobaczę.
-Tak strasznie się stęskniłam- Mówię nadal wisząc na jej szyi.
-Ja też Tini, nawet nie wiesz jak bardzo – Odpowiada jeszcze mocniej się do mnie tuląc, o ile to jest możliwe. Za drzwiami stoi również druga osoba, którą zauważyłam dopiero teraz.
-Tato!- Krzyknęłam i również się do niego przytuliłam.
-Wszystkiego najlepszego maleńka! Wiem, że spóźnione, ale lepiej późno niż wcale, prawda?
- To możecie mi to wszystko wytłumaczyć?- Zaczynam, kiedy już siedzimy w salonie na kanapie.- Nadal nie wiem, po co tato wyjechałeś i jak to się stało, że wróciłeś z Angie?- Zachichotałam. 
-Widzisz Tini- oboje mają miny jak posągi, więc ja też poważnieję i czekam z uwagą na odpowiedź.- Ja i Angie musimy ci o czymś ważnym powiedzieć- No dobra.. Zaczynam się bać.
-Proszę cię nie denerwuj się na nas.- Zwraca się do mnie Angie- My też nie wiedzieliśmy, że to tak wyjdzie.
-My spodziewamy się dziecka- Wytrzeszczam swoje oczy i dokładnie analizuję każde słowo wypowiedziane przez mojego tatę. Ale jak?
A ona odłożyła jakieś mały, podłużny przedmiot, który przed chwilą trzymała w ręku…
Chciałabym mieć taką córkę jak ty…
To ja już wiem, dlaczego ona płakała. Wszystko złożyło się w całość.
- Zaraz to.. to ja będę miała rodzeństwo??- Nadal nie mogłam w to uwierzyć.
Angie nic nie odpowiedziała tylko pokiwała głową na tak i posłała mi niepewny uśmiech.
-Gratuluję wam.- Uściskałam Angie i pocałowałam tatę w policzek. Szczerzę? Cieszę się. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo i dobrze, że tata i Angie są razem. Może nareszcie będziemy szczęśliwi.
~~~
♦☺☺☺~~~
Z mojej popołudniowej drzemki wybudza mnie dźwięk przychodzącego SMS. Przecieram oczy i szukam mojego telefonu. Odblokowuję ekran i klikam w małą ikonkę.
„Dawno się nie widziałyśmy, może spotkamy się w naszej kawiarni na rogu? Buźka! – Lodo”
Pogoda nie zachęca na wyjście z domu, jednak czego się nie robi dla przyjaciółki?
Odpisuję jej na wiadomość i kieruję się w stronę łazienki, by poprawić swój rozmazany makijaż.
Kiedy jestem już w połowie drogi z ciemnych chmur zaczyna padać deszcz.
Oczywiście jak na złość nie wzięłam parasola. Nie długo lato, a matka natura katuje nas taką okropną pogodą. Zakładam na głowę kaptur od mojej szarej bluzy. Kiedy z nieba coraz mocniej zaczynają lecieć krople wody, ja przyśpieszam kroku, by jak najszybciej znaleźć się w umówionym miejscu.
Ściągam kaptur i rozglądam się po pomieszczeniu w celu znalezienia przyjaciółki.
Wiedzę jak Lodo macha do mnie, więc bez zastanowienia podchodzę do zajętego przez nią stolika.
-Cześć- Witamy się pocałunkiem w policzek.- Dawno nie byłyśmy na takich ploteczkach- Posyła mi uśmiech, który od razu odwzajemniam. Po chwili do naszego stolika podchodzi kelner.
-To dwa razy to, co zawsze Tini?- W tej kawiarni znają nas już wszyscy przychodzimy tutaj od dawien, dawna.
-Ja poproszę tylko wodę, może być gazowana.- Lodo patrzy na mnie pytającym wzrokiem, jednak ignoruje to. Dieta nadal obowiązuje…
-To opowiadaj, co tam u ciebie.- Pyta dziewczyna, która zanurza usta w karmelowym latte przed chwilą przyniesionym przez kelnera.
-No trochę się wydarzyło- Spuszczam głowę w dół.
To dla mnie trudny temat, jednak jesteśmy przyjaciółkami i wiemy o sobie wszystko. Należy się jej prawda.
-Wiem, o co ci chodzi. Mechi mi opowiadała, nie miej jej tego za złe.- Szczerze to jestem nawet wdzięczna Mercedes, że powiedziała wszystko za mnie. Nie wiem czy dałabym radę opowiadać to jeszcze raz. Uśmiecham się nieśmiało do Lodo.
- A no i jeszcze coś! Będę miała rodzeństwo.- Zaczynam chichotać, kiedy zobaczyłam minę Włoszki.
-Ale jak?
-Nie wiesz jak się dzieci robi? Przerabiałyśmy przecież ten temat na biologii- Droczę się z nią.- Kojarzysz Angie?
-Coś mi świta. To jest ta asystentka Twojego taty?- Kiwam głową na tak.
-Kiedyś usłyszałam jak wieczorem płakała i weszłam do niej do pokoju i ona nie chciała mi powiedzieć, o co chodzi- Nabrałam powietrza do płuc- Trzymała jakiś kartonik, a to był test ciążowy. I później się od nas wyprowadziła i wyjechała z Argentyny. A mój tata wyjechał dzień przed moimi urodzinami, żeby ją odzyskać. No wiesz jak zrobił to musi ponieść odpowiedzialność. – Zaśmiałyśmy się cichutko.
-A jak.. No wiesz.. Między tobą a Jorge?- Uderzyła w mój słaby punkt.
-Lodo.. Ty wiesz, co ja do niego czuję. To się nadal nie zmieniło. Pragnę zapomnieć, ale mi nie wychodzi.
-Dlaczego próbujesz zapomnieć? Jesteście wolni. Możecie przecież spróbować.
-Jeśli nam nie wyjdzie zniszczymy naszą przyjaźń. Poza tym on jest gwiazdą, a ja nie chcę, żeby o moim związku wypisywały się gazety i magazyny. – Posmutniałam.
-Spróbuj z nim. Nie pożałujesz.
-Kolejna, co chce mnie z nim zeswatać! - Zrywam się z krzesła przez co zwracam na siebie uwagę wszystkich ludzi znajdujących się w lokalu- A Ty i ten Diego z równoległej klasy?! Myślisz, że nie widzę jak się na niego ślinisz podczas przerw?!- Nie wiem, czemu się tak wkurzyłam. Lodo nic przecież nie zrobiła. Odbija mi.
-Przesadziłaś- Szepnęła. Dobra trochę mi głupio. Szybko zmieniasz te swoje nastoje.- kpi ze mnie podświadomość.
-Przepraszam, poniosło mnie.- Spuściłam głowę i ściszyłam głos- Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.- Lodo wstała i mnie przytuliła. To właśnie w niej kocham nie umie się długo gniewać.
-Wiem jak to jest przed okresem- Zaśmiałyśmy się razem. Od razu humor mi się polepszył.
Uśmiechnęłam się szeroko do niej, a ona usiadła na swoim krześle.

***

Oł jeah! Przybywam z 15 rozdziałem
Siemanko!
Jezus! Ja mam taką podnietę, że Obsada przyjeżdża do Polski <33
Normalnie nie mogę. XD
Poproszę butle z tlenem!
To takie wspaniale.
Kocham każdego z osobna, bo każdy jest inny. Chciałabym ich wszystkich przytulić. <3
Szkoda, że nie mogłam jechać na lotnisko :'(
Kto jedzie teraz na VL w Krakowie albo we Wawie?
Proszę mi ładnie wszystkich pozdrowić ode mnie.
I załatwić mi autografy oczywiście XDD
Marzenia XD
I V-lovers łączymy się na TT i spamujemy!

#BienvenidosAPoloniaViolettos
Rozdziału Wam nie będę streszczać, bo macie go tutaj do góry.
Spodziewaliście się takiego obrotu spraw?
Żegnam Was ! Idę spamować <33