Strony

sobota, 27 lutego 2016

XXXIX rozdział - Nie uśmiechaj się, bo się zakocham.

              
                                                                Rozdział z dedykacją dla BiszkoptowaAmi

                                                 Teraz spójrz mi prosto w oczy, poczuj bicie mojego serca.
                                                                                   Zapewniam cię, że będę.
                                                                            Wiem, że latając jestem z tobą.


Nachyliłam się energicznie i wcisnęłam ostatnią rzecz do ogromnego kartonu.
Starałam się wyprostować, co wcale nie było łatwe po trzech godzinach ciągłego zginania się w pół.
Podciągnęłam wyżej swoje bordowe dżinsy i rozejrzałam się po całym otoczeniu.
Strasznie tu pusto.
Dziwnie patrzy mi się na mój pokój, kiedy nie ma w nim żadnych zdjęć i ogromnej ilości bibelotów kurzących się na półkach.
Wzięłam głęboki wdech i na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
Zaczynam nowy etap. Sama.
-Tato skończyłam- Krzyknęłam wystarczająco głośno, by mężczyzna mnie usłyszał.
Po chwili zauważyłam go w drzwiach z Lucasem na rękach.
-Więcej tego nie mogłaś uszykować?- Zapytał się ironicznie z rozszerzonymi spojówkami.
-Tato, całe dwadzieścia lat spakować w sześć kartonów to i tak wyczyn- Poklepałam go delikatnie po ramieniu i odebrałam mu z ramion Lucasa.
Zeszłam na dół, gdy po domu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi.
Podeszłam do drewnianej konstrukcji z bratem na rękach.
Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech, gdy zobaczyłam osobę stojącą w progu.
-Hej- Stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam policzek szatyna.
-Hej-Posłał mi swój delikatny uśmiech-Cześć młody- Nachylił się lekko i poczochrał Lucasa po włosach, na co mały serdecznie się zaśmiał.
-Po co przyszedłeś?- Odłożyłam Lucasa do kojca i spojrzałam na Jorge.
-A co nie cieszysz się?- Zaśmiał się i podszedł do mnie bliżej.
-Cieszę się, przy okazji jak już jesteś to pomożesz mi w czymś- Zarzuciłam ręce za jego szyję, a on swoje położył na moim wcięciu w talii.
-A w czym dokładnie?- Poruszył zabawnie brwiami, na co od razu zareagowałam radosnym śmiechem.
-W przeprowadzce głuptasie- szturchnęłam lekko jego ramię, na co on uniósł pytająco brew. – Mój tata jest na górze.- Skierowałam się do kuchni jednak w pół kroku się zatrzymałam i odwróciłam głowę w stronę nadal stojącego w jednym miejscu Jorge. – Powodzenia skarbie- puściłam do niego oczko, a on lekko się uśmiechnął i pokręcił głową z rozbawieniem.

~~~♦☺☺☺~~~
Oparłam się o futrynę drzwi i z uśmiechem przypatrywałam się pracy dwóch mężczyzn.
-Dużo jeszcze tego masz?- Zadał mi pytanie mój tata ocierający pot z czoła.
-Jesteście na końcówce- Zaśmiałam się, na co dostałam tylko ironiczne spojrzenie od Jorge. – Teraz jeszcze tylko przenieść to do bagażnika- Starałam się powstrzymać śmiech, gdy usłyszałam głośne westchnięcie ze strony dwóch osobników płci męskiej.
Przeniosłam wzrok w stronę mahoniowych drzwi, które zaczęły się uchylać.
-Cześć- Zobaczyłam Mercedes, której blond loki opadały kaskadami na ramiona- Były otwarte, więc weszłam- Wskazała kciukiem na drzwi i posłała nam zdziwiony uśmiech.
-Świetnie, że jesteś siostra, kolejna para rąk zawsze się przyda- Szatyn objął Mechi ramieniem, a ta tylko pokręciła przecząco głową.
-Kochany, ja tu przyszłam do Tini- Podeszła bliżej mnie i posłała mi uśmiech- I z tego co widzę ty też.- Zmierzyła Jorge wzrokiem od góry do doły, dziwnie marszcząc przy tym brwi.
Po chwili jednak odwróciła spojrzenie i rozglądnęła się po całym pokoju.
-Jak ci się udało przekonać twojego tatę?- Ściszyła głos i wykorzystała fakt, że mój ojciec poszedł do pokoju po ostatni karton.
-Negocjacje, szantaże, płacz, aż wreszcie sam doszedł do wniosku, że musi mnie wypuścić z gniazda- puściłam jej oczko i lekko się zaśmiałam.
-Dobra, koniec- Usłyszałam donośny głos mojego rodzica, który po chwili opadł bezwładnie na kanapę- Następnym razem zamawiamy firmę przeprowadzkową.- Wszyscy się serdecznie zaśmiali tylko mój tata był nader poważny.
-Pojadę z tobą i pomogę ci się rozpakować dobrze Tini?- Spytał się Jorge po krótkiej chwili ciszy, ja pokiwałam tylko głową i posłałam mu lekki uśmiech.
-Jak ty to ja też.- Zakomunikowała blondynka. Chwyciła mnie pod ramię i z podniesioną głową skierowała się do czarnego Audi,  a za nami ruszył jej brat lekko podśmiechując się pod nosem.
~~~
♦☺☺☺~~~
-Tini gdzie mam położyć ten karton z ciuchami?- Wykrzyczała Mercedes na całe gardło, podejrzewam że z pomieszczenia, w którym znajduje się moja nowa, jeszcze nie do końca zaaranżowana, sypialnia.
-Zostaw na podłodze, później je sobie poukładam-  Odpowiedziałam jej równie głośno i z powrotem wróciłam do ustawiania książek na półce w salonie.
-To chyba koniec- Odparł Jorge i opadł bezwładnie na kanapie. Zaśmiałam się lekko i spojrzałam na niego kątem oka. Trzeba mu przyznać, że to on z naszej trójki najbardziej się napracował.
Co jak co, jest jednym facetem w naszym gronie i to na niego przypadło noszenie i skręcanie wszystkich nowych mebli.
Jestem mu za to potwornie wdzięczna, bo w życiu bym sobie z tym nie poradziła.
Ja nawet nie wiem czym się różni śrubokręt krzyżykowy od…  tego drugiego śrubokręta.
-Nareszcie- dołączyłam do szatyna i przeczesałam swoje włosy dłonią- Siedzimy tutaj już ponad trzy godziny.
-Super- Usłyszeliśmy pogardliwy śmiech blondynki- Wy tu sobie odpoczywacie, a ja haruję- Poklepałam miejsce obok siebie na kanapie, a Mechi rozumiejąc mój gest usidła między mną a swoim bratem.
Oparła swoją głowę na rękach, pozwalając swoim złotym włosom opadać swobodnie na twarz.
Nagle się zerwała, a ja i Jorge aż podskoczyliśmy, ponieważ zrobiła to bardzo gwałtownie i niespodziewanie. –Zapomniałam, o spotkaniu z Ruggero- Zabrała w pośpiechu swoją torebkę z wieszaka i wyszła rzucając krótkie słowa na do widzenia.
Popatrzyliśmy z Jorge na siebie nawzajem i serdecznie się zaśmialiśmy.
Wstałam z kanapy w celu wybrania się do kuchni, jednak moje plany zrujnował Jorge, ponieważ zagrodził mi jedyną drogę do pomieszczenia.
Podszedł do mnie jeszcze bliżej i nic nie mówiąc po prostu się do mnie uśmiechnął.
Moje policzki nabrały różowawy kolor, a ja lekko spuściłam głowę w dół.
-Nie rób tego- Szepnęłam i delikatnie uniosłam swoje kąciki ust do góry.
-Dlaczego?- Zaśmiał się i musnął mój podbródek swoimi opuszkami palców.
-Nie uśmiechaj się, bo się zakocham- Uniosłam głowę z jego lekką pomocą i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Jeszcze tego nie zrobiłaś?- W jego policzkach ukazały się urocze dołeczki, które zawsze mnie onieśmielają.
-Zrobiłam to już dawno, ale codziennie zakochuję się jeszcze bardziej- Stanęłam na palcach i z delikatnością musnęłam jego perfekcyjnie ogolony policzek. -Dziękuję ci- Szepnęłam przy jego ustach- Za wszystko.- Przybliżyłam się i tym razem dotknęłam wargami jego ust.

***
Hej wszystkim!
Melduję się po tygodniowej przerwie.
Miałam już totalną załamkę.
Chciałam już wszystko rzucać, usuwać i w ogóle XD
Ale nagle na angielskim takie BUM!
Wiecie nagle mnie oświeciło i wpadłam na pomysł jak rozwinąć jeszcze trochę to opowiadanie.
Także zostało nam jeszcze jakieś dziesięć rozdziałów tego opowiadania... A później się zobaczy.
Na razie żyjemy teraźniejszością.
Mogłabym teraz zacząć narzekać jak bardzo ten rozdział mi się nie podoba, że jedyne co w nim jest cudowne to gif o i jeszcze tytuł mi się podoba xD
Ale tego nie zrobię ;3
Chociaż raz nie będę z siebie robić marudnej zrzędy :p
A no i jeszcze ostatnio wpadłam na pomysł na czadowy OS XD
Na razie jest jeszcze w fazie tworzenia i w ogóle.
Ale... Ale... Nie opublikuje go bez okazji XDD
Musicie sobie zasłużyć :D
#ZuaMartyna
Dobijcie do 50 000 wyświetleń xDD
Trochę Wam to zajmie, wiec OS tak szybko nie zobaczycie :3
I'm sorry ;c
To tyle na dziś. Prawdopodobnie do następnej soboty <3
Bye ;*

sobota, 13 lutego 2016

XXXVIII rozdział - Historia lubi się powtarzać.


                                                            Rozdział dedykowany Sylwia Blanco.


                                                     Marzenia to bodźce, które pomagają nam dorastać,
                                                       próbować, upadać, mylić się, próbować jeszcze raz,
                                                                   przegrywać, a i tak być szczęśliwym.


Kolejny raz tego dnia zamoczyłam swoje pomalowane usta w czarnej, gorącej cieczy.
Tak. Jestem kawoholikiem. Niestety to już u nas rodzinne.
A zresztą jak mam nie wypić mojej ukochanej kawy do śniadania?
Zerwałam  się z krzesła gdy rozniósł się drażniący dźwięk dzwonka do drzwi.
 -Cześć Mechi- Uśmiechnęłam się niemrawo i spuściłam wzrok na swoje baleriny.
Tak, wiem historia lubi się powtarzać. Mimo wszystko nadal popełniam te same błędy.  
Nie ważne czy mam osiemnaście lat czy dwadzieścia. 
Teraz też mi jest głupio, ale z drugiej strony patrzę na to inaczej niż jak byłam młodsza.
To jasne, że dorosłam i przez to moje poglądy też się zmieniły.
-Nie uwierzysz!- Szczęśliwa blondynka wpakowała mi się do domu i miałam wrażenie, że nie może ustać w jednym miejscu. Przestępowała z nogi na nogę i wydawało się jakby miała zaraz wybuchnąć jak jakiś wulkan.
-Ciszej. Lucas jeszcze śpi- Upomniałam moją przyjaciółkę i lekko się zaśmiałam z jej rozemocjonowania.
-Wiesz, że mój kuzyn jest agentem nieruchomości- Gestykulowała rękoma i patrzyła na mnie rozszerzonymi oczami- Ostatnio dzwonił do mnie, że ma do negocjacji wspaniały dom za niską cenę i czy przypadkiem nie skuszę się- Pokiwałam zrozumiale głową i układałam sobie wszystkie informacje wypowiedziane przez nią w zastraszająco szybkim tempie.
-Tylko, po co ci kolejne mieszkanie?- Uniosłam pytająco brew i spojrzałam na nią spod rzęs.
-Uhh Tini- Jęknęła Mechi i przewróciła teatralnie oczami- Myślę o tobie- Na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech, pierwszy raz niewymuszony tego dnia. – Masz gdzieś laptop to ci pokażę zdjęcia wnętrz- Zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu w poszukiwaniu komputera.
-Chodź jest u mnie w pokoju- Pociągnęłam ją za rękę w górę po schodach.
Po chwili już siedziałyśmy na moim wygodnym łóżku z laptopem w rękach.
-Widzisz tu masz ogrzewanie podłogowe- Mercedes zaczęła mi pokazywać bogatą galerię zdjęć, mam nadzieję, mojego przyszłego gniazdka.
-A jest wyjście na balkon?- Po tym jak zadałam pytanie usłyszałam ciche pukanie i zanim zdążyłam powiedzieć proszę w drzwiach pojawił się wysoki szatyn.
-Tini my musimy porozmawiać o wczorajszym…- Zaczęłam wymownie wskazywać głową na blondynkę siedzącą obok mnie, a Jorge widocznie rozumiejąc mój gest zamilkł i głośno westchnął- Przyjdę później, nie ominie nas to- Zamknął drzwi a ja nadal wpatrywałam się w punkt przede mną.
Bałam się spojrzeć w inną stronę, ponieważ cały czas czułam na sobie przeszywający wzrok Mercedes.
-To teraz wystarczy tylko przekonać tatę i załatwić dobrego dekoratora wnętrz- Odchrząknęłam i zaczęłam nowy temat, odciągając jednocześnie blondynkę od zadania mi pytań, choć pewnie i tak się od nich w przyszłości nie wywinę.
~~~
♦☺☺☺~~~
Leżałam na łóżku z słuchawkami w uszach, gdy poczułam czyjąś obecność w moim pokoju.
Mimowolnie, natychmiastowo przeniosłam się do pozycji siedzącej.
-Wystraszyłeś mnie- Powiedziałam i jednym szarpnięciem wysunęłam sobie słuchawki z uszu.
-Mówiłem, że przyjdę- kiwnęłam głową i mimo wielkiej pokusy, starałam się nie patrzeć mu w oczy.- Pójdziemy się przejść?- Położył rękę na moim ramieniu i momentalnie poczułam na sobie jego świdrujące spojrzenie.
Wstałam z satynowej pościeli i wzięłam z oparcia krzesła moją skórzaną kurtkę z ćwiekami po czym zarzuciłam ją na ramiona.
-Możemy iść- Szepnęłam i ze spojrzeniem wbitym z podłogę powędrowałam na dół.
Gdy otworzyłam drzwi moją twarz owiał chłodny, wiosenny wiatr.
Na dworze było już szarawo, a na skłonie widnokręgu powoli chowało się słońce, przez co niebo było lekko różowawe.
-Gdzie idziemy?- Pierwszy raz spojrzałam tego dnia Jorge w oczy, co było złym pomysłem, ponieważ od razu moje serce zaczęło bić jak oszalałe.

-Niespodzianka- Po chwili w jego policzkach pojawiły się delikatne dołeczki a na twarzy prawie niezauważalny uśmiech. Gdy tylko zauważyłam, że zbliżamy się do plaży, moje oczy poszerzyły swoją objętość.
Od morza zaczął wiać chłodny wiatr przez co mocniej otuliłam się swoją kurtką.
-Jorge o co w tym chodzi?- Zatrzymałam się w pół kroku i zaczęłam z niedowierzaniem patrzyć na przestrzeń przede mną. Szatyn tylko się uśmiechnął oraz ignorując mnie i moje pytanie poszedł dalej.
Po chwili mojego stania w osłupieniu, podbiegłam do niego, co nie było łatwe w moich dość wysokich obcasach. – To miał być tylko spacer.- Spojrzałam na niego, a ten ponownie uciszył mnie swoim szczerym uśmiechem.
-A, co nie podoba ci się?-  Zapytał się zatrzymując się przy skarpie, na której znajdował się czerwony koc .
-Dobrze wiesz, że nie oto chodzi- Odparłam, zaczesując dłonią moje włosy do tyłu- Tu jest cudownie.- Usiadłam koło Jorge na miękkim kocu i zaczęłam się rozglądać z zachwytem dookoła.
Słońce powoli tonęło w morzu, a fale uderzały o nagrzany piasek.
-Wiem, że to wszystko jest trochę oklepane- Zaczął zielonooki i chwycił moją rękę- Jednak…
-Nawet tak nie mów- Weszłam mu w zdanie, choć ja nienawidzę gdy ktoś mi przerywa.-Tu jest przecudownie.
-Powtarzasz się- Zaśmiał się delikatnie i mocniej ścisnął moją dłoń.
-No bo, nawet nie mogę znaleźć słów, które to opiszą- Posłałam mu szczery uśmiech.
-Wiesz, że znowu to zrobiliśmy- Odezwał się po długiej chwili ciszy.

Na moje policzki wkradł się szkarłatny kolor. Próbowałam je ukryć, więc opuściłam głowę w dół.- Co teraz?- Podniósł mój podbródek i zagarnął kosmyki włosów za ucho.
-Stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji- Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy i lekko się uśmiechnęłam.
-Spróbujmy- Spojrzałam na niego pytająco i uniosłam jedną brew.
Nim się zorientowałam jego usta znajdowały się na moich.
Mimo zaskoczenia po chwili z ogromną przyjemnością oddałam pocałunek.
Po chwili poczułam jak szatyn napiera na moje ciało, w skutek czego leżałam pod Jorge na kocu.

Gdy oderwaliśmy się od siebie nasze czoła się stykały, a ja czułam gorący i nierówny oddech Jorge na twarzy.
-Zostań ze mną- Położył swoją dłoń na mój policzek i zaczął go delikatnie gładzić kciukiem- Już na zawsze.
-Mówisz naprawdę? Czy pod wpływem chwili?- Powiedziałam na jednym tchu.
Jorge zaczął intensywnie wpatrywać się w moje oczy, jakby chciał wyczytać z nich całą prawdę i wszystkie emocje, które mną targały w tym momencie. 
-Kocham cię. Wystarczy taka odpowiedź?- Przeniosłam swoją rękę na jego idealnie ogolony policzek i zaczęłam gładzić jego delikatną skórę.
-Też cię kocham- Szepnęłam mu prosto w jego rozgrzane usta i ponownie się w nie zachłannie wpiłam.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak mi ich brakowało.
Każdego jego kojącego dotyku, spojrzenia i obecności.


***
Hej wszystkim. <3
Nie mam dzisiaj humoru na notatkę, więc będzie krótko.
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału
Uwaga, wyczuwam hejty na mnie za 3..2..1 xDD
Po prostu co raz trudniej pisze mi się rozdziały.
Siadam do komputera z myślą, że muszę coś napisać i robię to z przymusu.
M
ogłabym sobie zrobić przerwę, jednak boję się, że jak wrócę to nikogo tu już nie zastanę XDD
Albo się za bardzo rozleniwię i nie wrócę XDD
Także zawieszenie bloga odpada XD
Komentarze potwornie spadły wyświetlenia też.
No i oczywiście odeszła ode mnie moja wena ;c
Módlcie się żeby wróciła :'D
Sorki, bo znowu Was zanudzam i narzekam xDD
Musicie się chyba przyzwyczaić jestem straszną marudą ;3 :D
A  co u Was kochani??
Chwalić się kto ma ferie :D :*
Pozdrawiam Was i trzymajcie za mnie kciuki bo ten tydzień w szkole zapowiada się bardzo kartkówkowo i sprawdzianowo <333 XDDD
Buźka ;*
PS. Ten gif u góry to życie dfhfghfgewtreytrej *.*

sobota, 6 lutego 2016

XXXVII rozdział - Przejrzałaś mnie na wylot


                                                                Rozdział z dedykacją dla Beauty
                                                                              
                                                                                    Kiedy kogoś kochasz,
                                                             to wymawiasz jego imię zupełnie inaczej.
                                                        Słychać, że w twoich ustach jest bezpieczne.


-Zaręczyliśmy się- Blondynka szeroko się uśmiechnęła i wystawiła swoją dłoń, na której widniał piękny złoty pierścionek, w naszą stronę. Niemożliwe, że go wcześniej nie zauważyłam.
-Gratuluję!- Wykrzyknął Jorge. Zerwał się z krzesła oraz podszedł do swojej siostry i okręcił ją dookoła.
-Wspaniale- Natomiast ja podeszłam do Ruggero. Pocałowałam go w policzek i mocno przytuliłam.
Naprawdę cieszę się ich szczęściem. Co prawda Rugg wspominał mi o jego planach, co do Mercedes, jednak nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko.
Po prostu znam mojego kuzyna i zdawałam sobie sprawę, że zanim on się odważy minie sporo czasu. Widocznie go nie doceniłam.
Oczywiście nie oceniam go źle. Ruggero to specyficzny człowiek.
Jest szalony i rzadko bierze coś na poważnie. Jeszcze niedawno gdyby mi ktoś powiedział, że brunet się oświadczy wyśmiałabym tego kogoś.
Odkąd tylko pamiętam koło Rugga cały czas przewijały się dziewczyny.
No cóż, widocznie nareszcie wydoroślał i dojrzał do poważnych decyzji.
-To ja chce być świadkiem- Zaśmiał się Jorge po czym wszyscy mu wtórowaliśmy.
~~~♦☺☺☺~~~
-Ja już pójdę- Wzięłam do ręki kieliszek i dopiłam resztę czerwonego wina, która znajdowała się na samym dnie. Wstałam z wygodnego krzesła i zaczęłam nerwowo wygładzać swoją sukienkę, która lekko się wygniotła od trzygodzinnego siedzenia.
-Odwiozę cię- Natychmiastowo zerwał się Jorge i podszedł blisko mnie.
-Nie, dzięki nie chcę robić problemów- Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam się na Mercedes, której kąciki ust podobnie jak moje były podniesione ku górze.
-To dla mnie przyjemność- Zignorował wypowiedziane przez mnie zdanie i położył rękę na moich plecach.
Po chwili razem ze świeżo upieczonym narzeczeństwem skierowaliśmy się do przedpokoju.
Jorge pomógł mi założyć płaszcz i sam sobie narzucił na ramiona jego czarną, skórzaną kurtkę.
Pożegnałam się z przyjaciółmi i z szatynem ruszyliśmy w stronę jego sportowego auta.
Kiedy otworzył mi drzwi od strony pasażera, wsiadłam do samochodu, a po chwili Jorge siedział obok mnie.
-Nie musisz mnie odwozić- Szepnęłam i spojrzałam mu w jego oczy.
-Wiem, ale chcę- Położył rękę na moim udzie, a moje policzki natychmiastowo nabrały czerwony kolor. – Pojedziemy najpierw na chwilę do mnie, a później cię odwiozę, dobrze? – Odpalił silnik i kurczowo zacisnął obie ręce na kierownicy.
Z zainteresowaniem przyglądałam się jego skupionym rysą twarzy i mięśniom, które się napinały przy każdej zmianie biegów.
-Jesteśmy na miejscu- Zakomunikował Jorge i odpiął pasy. Postąpiłam tak samo i z jego pomocą wysiadłam z samochodu. Poczułam jak o moją twarz obijają się drobne kropelki deszczu, więc czym prędzej pragnęłam dostać się do środka ogromnego wieżowca.
-Napijesz się czegoś?- Zapytał się szatyn, kiedy odkładał kluczyki na komodę.
-Kakao- Zachichotałam a szatyn zabawnie poruszył brwiami.
-Rozgość się- Usłyszałam głos Jorge z kuchni.
Usiadłam po turecku na kanapie i z zaciekawieniem przyglądałam się wystroju jego mieszkania. Beżowe ściany świetnie komponowały się z brązowymi meblami.
–Proszę– Nim się obejrzałam szatyn był już obok mnie i podawał mi kubek z gorącą cieczą.
Nagle po pokoju rozszedł się głośny huk, a ja mimowolnie podskoczyłam i prawie wylałam kakao.
Spojrzałam zdezorientowana na szatyna, a ten tylko się delikatnie uśmiechnął.
-To tylko burza- Odpowiedział i usiadł blisko mnie razem ze swoim kubkiem w abstrakcyjne wzory.
-Tylko burza- Przedrzeźniłam go ironicznie na co on się serdecznie zaśmiał.
-No tak, zwykłe wyładowanie elektryczne- Przełożył swoją rękę na oparcie kanapy i rozpiął guzik od swojej grafitowej, sportowej marynarki, która idealnie opinała się na jego bicepsach.
Po chwili cały salon rozbłysnął jasnym światłem, a ja mimowolnie zacisnęłam swoje powieki.
-Nie musisz się bać burzy, nie ugryzie- Spiorunowałam Jorge wzrokiem, kiedy zaczął się śmiać.
-Ja się wcale nie boję- skrzyżowałam ręce na piersiach i nadal mroziłam mojego towarzysza wzrokiem.
-Obronię cię- Ponownie pomieszczenie wypełnił jego śmiech, a ja szturchnęłam go w ramię.
Zrobiłam to lekko, bo pewnie nawet gdybym uderzyła go mocniej, jego i tak by to nie zabolało.
Więc, po co miałam się wysilać.
-Nic się nie zmieniłeś- Pokręciłam z rozbawieniem głową i upiłam łyk gorącego jeszcze kakao.
-Ty również Tini- Uśmiechnął się do mnie, a na jego policzkach ukazały się malutkie dołeczki.
-Nieprawda- Zaprzeczyłam i przejechałam palcem po krawędzi kubka, którego trzymałam w ręce- Nie jestem już taka sama- podniosłam wzrok i patrzyłam prosto w jego szmaragdowe oczy.
Po chwili poczułam jego rękę na moim zaróżowionym policzku. Jednak, gdy usłyszałam kolejny trzask odskoczyłam od szatyna, co spotkało się z jego śmiechem.
-Naprawdę to jest aż takie śmieszne, że się boję? – Uniosłam brew do góry i spojrzałam na Jorge.
-Nie. – Pokręcił głową z uśmiechem- Robisz bardzo zabawne miny jak usłyszysz grzmot- Spojrzałam na niego pytająco i w ciągu sekundy moja twarz spłonęła rumieńcem. – Nie przejmuj się, są strasznie słodkie- Tym razem zaśmiałam się razem z nim. Nie wiem jak on to robi, ale zawsze potrafi mnie rozśmieszyć.
-Przyznaj się, że zrobiłeś to specjalnie- Dźgnęłam jego tors, przez co mój palec prawie odbił się od niego.
Widocznie nieźle pakował przez te dwa lata. Zawsze był dobrze umięśniony i wysportowany jednak teraz przeszedł samego siebie. Jego klata jest twarda jak skała.
-Ale co zaplanowałem?- Uśmiechnął się i zaczął przypatrywać się mojej twarzy.
Jego spojrzenie zaczęło mnie krępować. Już dawno nikt tak na mnie nie patrzył. Odzwyczaiłam się.
-No to, że specjalnie mnie tu przywiozłeś- Zaczęłam miętosić moją bransoletkę, jednak nadal nie spuszczałam wzroku z jego tęczówek- Wiedziałeś, że będzie burza, a ja będę się bać- Zaśmiał się z moich słów, a ja po chwili do niego dołączyłam.
-Może- Odpowiedział tajemniczo i zaczął się nade mną pochylać i co raz bardziej się do mnie przybliżać.
Mój oddech stawał się bardziej nierównomierny tak samo jak bicie serca. – Przejrzałaś mnie na wylot- Szepnął, gdy jego usta znalazły się koło mojego ucha. Przymknęłam oczy i delektowałam się tym jak jego oddech muskał moją skórę. Z sekundy na sekundę obraz przed oczami mocniej mi się zlewał, ponieważ szatyn coraz bardziej się przybliżał do mojej twarzy.
Przymknęłam oczy i po chwili poczułam jego pełne wargi na moich. Niczemu się nie opierałam, tylko oddałam się chwili wyłączając myślenie. Następnie poczułam jak jego ciało napiera na moje przez co opadliśmy na kanapę, a szatyn znajdował się nade mną.
Włożyłam rękę w jego włosy i lekko je zmierzwiłam.
Nadal całując się przeniosłam dłoń na jego guziki od kremowej koszuli, a Jorge powoli zaczął szukać zapięcia od mojej śliwkowej sukienki.

***
Hej. Przepraszam, że publikuję rozdział o tej godzinie.
Miałam problem z napisaniem go i ledwo się wyrobiłam, ale jest.
Nie wiem czy mi się podoba XDD
Jest w miarę i ... nie wiem co mi odbiło z tą końcówką XD
Myślę, że wy się cieszycie, xD
Nie będę już przedłużała <3
Zapraszam do czytania ;*
Komentujcie komentujcie <33