Strony

środa, 5 sierpnia 2015

XII rozdział - Przelecimy się nam miastem.


                                               Rozdział dedykuję Dorota Kudzia ;***

Obudziły mnie promienie słońca przebijające przez firanę. Przeniosłam się do pozycji siedzącej przeciągnęłam się i przetarłam oczy.
Przy moim łóżku zobaczyłam jedną czerwoną róże.
Nie rozumiałam, o co chodzi i skąd ona się tu wzięła.
Przeniosłam wzrok na dywanik koło mojego łóżka i tam również leżała róża o tym samym kolorze. Wzięłam oby dwie do ręki i spostrzegłam, że od mojego łóżka aż do drzwi mojego pokoju ciągnie się dróżka z róż. Pozbierałam wszystkie i otworzyłam drzwi . Ujrzałam, że kwiaty są również na schodach i drodze do kuchni. Nie mogłam w to uwierzyć. Kto to wszystko dla mnie wymyślił??
Niepewnie schodziłam na dół, zatrzymując się na każdym schodzie, by podnieść różę.
Schodząc z ostatniego stopnia, poczułam piękny zapach.
Kiedy przekroczyłam próg kuchni, stanęłam jak słup soli.
Nie mogłam uwierzyć, kto stoi przy ekspresie do kawy. To był Jorge.
To on to wszystko dla mnie zaplanował..
Ja nie wierzyłam własnym oczom! A co jeśli to jest tylko sen i zaraz się obudzę?
-Oo.. Wstała śpiąca królewna- Uśmiechnął się do mnie i ucałował mój policzek- Najlepszego!
Po chwili zaczął śpiewać mi „Sto Lat”.
-Na prezent będziesz musiała poczekać, a teraz zjedz śniadanie.- Posłał mi uśmiech i wziął ode mnie bukiet i włożył go do wazonu z wodą. Położył przede mną, na blacie, talerzyk z naleśnikami.
O Jezu, ale tego dużo. Nie dam rady tego wszystkiego zjeść! Chyba prędzej pęknę.
Na pięć naleśników zjadłam tylko, albo aż, dwa. Resztę wyrzuciłam do kosza.
Wiem, że źle robię, ale nie chcę żeby Jorge się smucił.
Ale obiecuję, że dam je kotu sąsiadki, żeby się do końca nie zmarnowały.
-Już zjadłaś?- Zapytał z uśmiechem.
-Tak, wszyściutkie!- Źle się czuję, że go okłamuję, ale moja figura i samopoczucie jest ważniejsze. Ta.. Właśnie sobie uświadomiłam, jaka jestem pusta… Gubię się już w tym wszystkim.. –Jorge, ja naprawdę ci za to wszystko strasznie dziękuję. Te róże, śniadanie.. Musiałeś się strasznie namęczyć przy tym wszystkim..
-Przestań! – Przerwał mi moją wypowiedź- To dla mnie przyjemność. A poza tym 18. urodziny ma się tylko raz w życiu. To idź się ubrać a później zabieram cię w pewne miejsce.- uśmiechnął się do mnie tajemniczo. Wykonałam jego prośbę i pobiegłam na górę do mojego pokoju.
 Wybrałam moją najnowszą sukienkę w groszki, a swoje włosy związałam w luźnego warkocza.
Po tym jak nałożyłam na swoją twarz lekki makijaż, zeszłam do Jorga na dół.
 Przewiązał mi oczy czarną opaską, żebym nic nie widziała. Nie protestowałam. Lubię niespodzianki.
- Jorgeee, ja nic nie widzę- Zaczęłam zrzędzić już po 20 minutach drogi- A co jeśli się potknę?
- To cię złapie- Odpowiedział, śmiejący się Jorge.
-Kiedy będziemy na miejscu??
-Jeszcze trochę- Ja naprawdę nie wiem jak on ze mną wytrzymuje.. 
- A teraz ? – Spytałam po chwili.
-Tini…. Bo zaraz zamiast oczu, to ci usta zawiążę- Oboje zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili Jorge się zatrzymał i zdjął mi czarną opaskę z oczu. Otworzyłam je i szybko zamknęłam, ponieważ nie były one przyzwyczajone do światła.
 Moje gałki oczne wyleciały z orbity, kiedy zobaczyłam to, co stało przede mną! To był helikopter!
-To, co? Lecimy?- Zapytał się szatyn, przerywając moje wpatrywanie się w obiekt przede mną.
-Ale .. Ja tym mam lecieć?? A pilot ? A co jeśli to spadnie? – Zamęczałam Jorge pytaniami.
-Nic się nie stanie- Uśmiechnął się- Ja zrobiłem kurs, więc nic się nie przejmuj!- Nie miałam nic do gadania, bo po chwili zielonooki chwycił mnie w swoje ramiona.
Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć żeby mnie puści.
-Ej, ej nie tak ostro do twojego pilota. Nie bój się. Tylko przelecimy się nam miastem!- Palnął Jorge, a ja zaczęłam się śmiać nieopanowanym śmiechem.- Aj Tini.. O czym ty myślisz?- po czym on też dołączył się do mnie. Te skojarzenia… Nim się obejrzałam, znajdowałam się w kabinie helikoptera.
 Jorge powoli wystartował. Nie mam bladego pojęcia, jak on może wiedzieć, który guzik nacisnąć, przecież ich jest tu mnóstwo! Trochę się boję, pierwszy raz lecę helikopterem i to jeszcze z mało doświadczonym pilotem…
-Jorge.. Ty na pewno wiesz jak się lata tym czymś?
-Ej wiesz, nie. Pierwszy raz siedzę za sterami helikoptera i tak poza tym ukradłem go z lotniska.- Nabijał się ze mnie Jorge.- Tini.. To jest mój prywatny helikopter, więc chyba wiem jak się nim lata.
No racja… Przecież on jest gwiazdą.. Czasem o tym zapominam.
Widoki są przepiękne. Nie.. ja nie mówię o widokach za oknem.. Ja mówię o tym, że Jorge siedzi jakieś parę centymetrów ode mnie a ja mogę spokojnie podziwiać jego szmaragdowe oczy, kasztanowe włosy, które najchętniej rozmierzwiłabym swoimi palcami… NIE!
Przepiękne są widoki z lotu ptaka, który teraz mogę podziwiać a ja głupia skupiam się na szatynie.
 Naprawdę Buenos Aires z góry wygląda cudownie. Ale Jorge jeszcze ładniej.
Moja durnowata podświadomość doprowadza mnie do szału!
Może od tego, że od dwóch dni żyję na wodzie i chlebie z masłem moja podświadomość świruje ?
A może od tego, że jesteś zakochana w szatynie, który siedzi obok ciebie? Uhh.
-Podoba ci się?- Przerywa moje przemyślenia- Jesteś jakaś mało mówna.
-Tak. Te widoki są piękne. Naprawę, nie wierzę, że ty to dla mnie wszystko zaplanowałeś.
-Nie ma sprawy jesteśmy przyjaciółmi. Dla ciebie wszystko.- Uśmiechnęłam się, ale to był sztuczny uśmiech.. Jesteśmy przyjaciółmi.. No tak, przecież jesteśmy, więc dlaczego mnie to tak mocno zabolało??
~~~
♦☺☺☺~~~
Nad miastem lataliśmy jeszcze 2 godziny. Jest, co podziwiać.
 Nigdy nie sądziłam, że Buenos Aires jest takie cudowne z góry. Wszystkie budynki, ulice, dzielnice, aleje, ludzie wszystko było takie małe. To wspaniałe doświadczenie latać wśród chmur.
-Znowu mi zawiązujesz oczy?- Spytałam przez śmiech, kiedy stanęliśmy już na ziemi.
Normalnie, wkurzyłabym się na kogoś innego, że już drugi raz przewiązuje mi oczy jakąś cholerną przepaską, ale, na Jorge nie potrafię być wściekła.. Miałaś się w nim odkochać a ty jeszcze bardziej na niego lecisz…
-Tak to dopiero początek niespodzianek.- Odpowiedział mi szatyn na moje pytanie.
 Jorge trzymał moją rękę i prowadził mnie nie wiadomo gdzie i nie wiadomo, dokąd.
Sama się sobie dziwię, że mu na to pozwalam. Inną osobę wyzwałabym od nienormalnych za to, że zawiązuje mi oczy czarną szmatą i prowadzi mnie w nieznane, narażając mnie na przewrócenie.
Jesteś w nim zakochana, więc to chyba jasne, że mu ufasz..
Moja podświadomość, jak zawsze obudzi się w nieodpowiednim momencie.

***

Oddaje w Wasze ręce kolejny rozdział.
Przepraszam, że dopiero teraz pod wieczór, ale ja byłam święcie przekonana, że dzisiaj jest wtorek!
Jak są wakacje to dla mnie cały czas jest sobota. xD
Mamy urodziny Tini.
Postanowiłam, rozdzielić jej osiemnastkę na dwa rozdziały.
Jakiś taki dłuższy mi wyszedł.
Teraz rozdziały będą mniej więcej takiej długości.
Może nie wszystkie, ale będę się starać.
To chyba wszystko.
Czy u Was też jest tak strasznie gorąco?!
Czuję się jak w piekarniku.XD
Zapraszam was do komentowania.
Nie wiem, czy w sobotę pojawi się rozdział.
Jednak zrobię wszystko żeby był.
Pozdrawiam słoneczka <33 Buziaki <33



5 komentarzy:

  1. Rozdział genialny!
    Lot helikopterem!
    18 Tini. Ja chcę żeby oni już byli razem!
    CZEKAM na next :-) Buziaczki :* ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ekstra mega hiper świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały *-* Taki cudowny ^^ Po pierwsze Przeprszam że jestem ty o 1 w nocy. Po drugie mam nadzieje że komentarz nie będzie denny bo nie mam weny na nic jestem do niczego dziś. Nie mam humoru. Bardzo cię przepraszam. Ale rodział jest wyjątkowy i bardzo piękny ^^ Czekam na kolejny I weny :D
    Rosee ; 3 ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje za dedykacje rozdziału ^^ Jest świetny <3 lot helikopterem niespodzianki od Jorge te roze i śniadanko <3 To bylo takie romantyczne z jego strony <3 czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń